 |
|
3. I tak tkwimy w tym czymś, co trudno określić,ciągle do tego wracając. Mamy ze sobą kontakt,ale nie potrafimy w żadnym kierunku iść. Wiem, że najwyższa pora budować swoje życie już bez Niego. Budować je, pomimo iż gdzieś tam będzie obecny. Pomimo iż może jeszcze oboje nieraz będziemy wracać do tego co było. Czasem tylko tak patrzę na Niego i zastanawiam się gdzie podział się tamten chłopak, którego poznałam, który chciał być przy mnie na poważnie, który wydawał się dojrzałym i odpowiedzialnym człowiekiem i którego ceniłam, za którym tęsknię. Tak trudno mi dopuścić do siebie coś, co jest mi obce, choć zdawało się, że się w tym rozpoznaje. Trudno mi odnaleźć w Nim dokładnie tego samego chłopaka do którego się uczuciowo przywiązywałam,a mimo wszystko nie potrafię jeszcze się od niego całkowicie odwrócić.
|
|
 |
|
2.Nie mogę spotykać się z nim na jego zasadach,pomimo iż oddałabym wiele za jeden dzień spędzony razem i możliwość przytulenia się do niego. Znam też jego punkt myślenia i wiem, że i On sam się nie złamie, że jego jakiekolwiek uczucia do mnie,o ile można tak to nazwać, nie sprawią, że postanowi wrócić i zaakceptuje nas jako związek.Sama nie wiem co zrobić.Oboje wiemy, że tkwimy w czymś chorym. Oboje nie potrafimy być dla siebie tylko zwykłymi znajomymi,bo choć nawet próbuje pomimo swoich uczuć to sobie jakoś poukładać na relacjach koleżeńskich, to On sam się przyznaje,że nie potrafi traktować mnie tylko jako koleżanki. Ciągle wracamy do tego co było i nie możemy zrobić żadnego kroku naprzód. On mi w tym też nie pomaga, utrudnia. Jego zachowanie nie wpisuje się w żaden schemat rozstań, bo jeżeli ktoś odchodzi to już więcej się nie odzywa, a jeśli to robi to pragnie wrócić do tego co było.On tego nie chce.Wymyślił sobie nas na jakiś chory zasadach, a może raczej ich braku.
|
|
 |
|
1.Oboje tkwimy w jakiejś chorej i ułomnej relacji, na którą składają się częste okresy milczenia i oddalenia, a mimo wszystko nie potrafimy jej zerwać i ciągle do tego co jeszcze jest wracamy. Nie mogę sama tego zrozumieć dlaczego tak jest.Wiem, że powinnam to skończyć, ukrócić.Nie powinnam przecież pozwolić mu,aby za każdym razem mącił spokój,który tak trudno odbudować.A jednak nie potrafię tego zrobić,nawet po tym wszystkim co zrobił.Nawet po tym,że odszedł,zostawił jak zabawkę.Nawet po tym,że przez ponad trzy miesiące się do mnie nie odzywał i zostawił samą z całym tym rozwalonym życiem,bałaganem w głowie i pustką w sercu.Nawet po tym,że teraz co jakiś czas się do mnie odzywa,mówi,że tęskni,że chciałby czasem ze mną pogadać,powygłupiać się,przytulić,a mimo wszystko nie chce być w związku.Nie potrafię tego zakończyć, choć swoim zachowaniem robi mi bałagan w życiu.Wiem,że sama nie mogę pozwolić sobie na takie traktowanie i obstaje twardo przy swoim.
|
|
 |
|
Nie ma nic gorszego niż kochać faceta, który nigdy nie przestanie Cię rozczarowywać./ niekoffana
|
|
 |
|
"Czasami wyrwanie się pod inne niebo na nic się nie przydaje. To, z czym musisz się uporać, jest w głębi ciebie, niezależnie od tego, dokąd się udasz."
|
|
 |
|
Czasem jeszcze nalewam dwie filiżanki kawy zupełnie zapominając, że jego od dawna już nie ma. / napisana
|
|
 |
|
To nie jest tak, że ja nie lubię swojego życia. Przecież ja nie mogę narzekać, że jest mi bardzo źle, nie. Mam dobrą rodzinę, znajomych, świetnych przyjaciół. Niczego mi nie brakuje, osiągam jakieś tam swoje małe sukcesy. Jest tylko jeden mały problem, który powoduje, że chwilowo nie mam siły cieszyć się z tego wszystkiego. Brakuje mi jednej osoby, która sprawiała, że byłam najszczęśliwszą osobą pod słońcem, a życie było jak wygrane na loterii. Miłość sprawiała, że mogłam wszystko, że chciałam żyć wiecznie, aby móc cieszyć się i zarażać tą radością innych. Teraz gdy utraciłam to uczucie muszę na nowo uczyć się jak żyć i czerpać radość z tego, co mi pozostało. / napisana
|
|
 |
|
Miłość? Ona wyrwała mi serce, powykręcała ręce, podpalała duszę i katowała myśli. Ona pobawiła się mną jak zabawką, bo najpierw mąciła mi w głowie i dała chwilę szczęścia, aby za chwilę sprowadzić mnie do parteru i całkowicie zrujnować. Miłość boli, tak kurewsko boli, że wariujesz i piszczysz z bólu. Sprawia, że płaczesz, że dusisz się, że nie potrafisz patrzeć na świat. Ona przyjaźni się z cierpieniem i dlatego tak łatwo potrafi nas zniszczyć i potraktować jak psa. Odkąd poznałam ją z takiej strony, nie chcę już więcej kochać. / napisana
|
|
 |
|
Wiesz, co jest najgorsze? Najgorsze jest to, że ja czasem mam wrażenie, że on wyjechał tylko na chwilę aby pozałatwiać swoje sprawy i zaraz wróci. Łudzę się, że tęskni, a w nocy nie potrafi spać bo myśli o mnie, że za moment znów będzie dobrze. To jest pieprzona nadzieja, zupełnie naiwna, bo przecież między nami wszystko skończone, jego już nie ma i nie wróci. Ja mogę tęsknić i wymyślać o nas różne historie, a przy tym od razu się wykończyć, bo to wszystko roi się tylko i wyłącznie w mojej głowie. On nie daje żadnych znaków, nie robi mi nadziei, a ja rozmyślam, analizuję, kalkuluję. Och, ale to chyba nic dziwnego, przecież już dawno zwariowałam od tej miłości. / napisana
|
|
 |
|
"Każdy z nas ma takie dni kiedy opiera się o lodowatą ścianę, w ręce trzymając chłodną już herbatę. Zamykamy oczy i przypominamy sobie te najwspanialsze chwilę, które
przeżyliśmy. Łzy wylewają się z naszych oczu,a tęsknota rozpieprza nas od środka. Za
wszelką cenę pragniemy by to wszystko powróciło. By te wszystkie wspólnie przeżyte
sekundy powróciły na nowo. A najgorsze w tym wszystkim jest to że w to wierzymy. Że
mamy choćby najmniejszą iskierkę nadziei ze to kiedyś powróci."
|
|
|
|