 |
Widzę w ich oczach nienawiść. Ten ból, który ciągle jest przy Nich, bo kiedyś podjęli złą decyzję. Widzę ten żal w oczach, który zawsze był kierowany w moją stronę. Czuję się tu źle. Czuję się okropnie, bo nie potrafię przetrwać kolejnej kłótni, w której znów zostałam zmieszana z błotem. A to boli. Tak cholernie, to boli kiedy bliskie osoby nie chcą Cię znać ani widzieć. Boli również ta świadomość tego, jak jest. Krzyk, czy milczenie.. Są czymś okropnie bolesnym. Zadają cios w samo serce. Znów moja psychika tego nie wytrzymuje. Znów zatrzymuję się w miejscu i walczę sama ze sobą. Lecz tym razem jestem słabsza. Nie powstrzymuję się przed niczym. Przecież i tak wiem, że nikt tego nie zauważy. Wszyscy będą myśleć, że siedzę w swoich czterech ścianach i płaczę. A ja po raz kolejny w ciągu doby wykonam zły ruch. Znów napiszę nowa historię, którą oznaczę spływającą krwią, jako autorka nowego dzieła. Dalszego ciągu przerwanego kłamstwami życia.
|
|
 |
You want them when they don't want you, soon as they do, feelings change.
|
|
 |
Ciężko przełknąć tą prawdę i cokolwiek tu udać, ale wytrwam, bo wiem, że wiara czyni cuda.
|
|
 |
Wiesz, rok mija i mi chyba trochę przykro, miałaś być tu ze mną, a nie kurwa wyjść stąd.
|
|
 |
I musiałem zamknąć drzwi za sobą przy tym paląc mosty, teraz wiem, że nie ma żadnych szans już dla tej znajomości.
|
|
 |
Pijany błądzę na prostej drodze, w ciszy, próbuję to zapić, ten posmak goryczy. Odliczam godziny, do domu wrócę rozplatać naszych zranionych uczuć supeł.
|
|
 |
Zamykam oczy, plan mam bardzo prosty, wywołam kilka Twoich klisz w ciemni samotności.
|
|
 |
Wiem, że potrzebują mnie i liczą na mnie ludzie, i tą zależność od zawsze szanuję.
|
|
 |
Po miłość zawsze stałem na tyłach w cieniu, aż zobaczyłem te iskierki w jej spojrzeniu, tak, wiem porywa mnie czułości fala.
|
|
 |
Nieważne co myślisz i czy mi wierzysz, jestem dla Ciebie, dla siebie bym już nie żył.
|
|
 |
Pewny dziś mogę być tylko już Ciebie, proszę obejmij mnie, pocałuj czule.
|
|
 |
Cisza, która otula mnie swoim dotykiem jest tak przerażająca, sprawia, że nie mogę spokojnie myśleć, nie potrafię się niczemu przeciwstawić... Wydaje mi się momentami, że nawet nie chcę tego robić. Wmawiam sobie, że jest dobrze, że wszystko się powoli ułoży. Zakładam więc tą maskę na twarz, która sprawia, że uciekam, gdzieś w dal. Nie przyznaję się ludziom do tego co czuję, nie przyznaję się do strachu i goryczy, którą czuję w sobie.. Duszę się tym, bo to jest złe, ale nie potrafię inaczej. Nie mogę, nie chcę. Powinnam być silna, dawać dobry przykład i tak robię. Tylko czasami pojawiają się w moich oczach iskierki strachu, chwile zwątpienia, czy to co robię ma jakiś sens? Czy uda mi się przezwyciężyć, to czego najbardziej się boję? Ciągle zastanawiam się nad tym, poszukując jednocześnie odpowiedzi na to. Chociaż powoli czuję, jak moje serce wysiada, jak dusza odmawia posłuszeństwa, jak umysł nie chce iść na żadną współpracę. Pomimo tego wiem, że nie mogę odpuścić, muszę to przetrwać.
|
|
|
|