 |
nigdy nie posiadałam nic cudowniejszego niż świadomość, zniknięcia z tego brudnego świata. ucieczka i przeniesienie się w najcudowniejsze miejsce na ziemi. w Twoje ramiona, które są moim małym wehikułem, pomagających mi przez chwilę nie istnieć.
|
|
 |
i mogła leżeć na zimnej, marmurowej ziemi, cała potargana, umorusana w tuszu do rzęs. zaziębnięta, w sukience, która swoim wyglądem wcale jej nie przypominała. przechodni patrząc z góry, nie zwracali na nią uwagi. przecież w dłoni trzymała woreczek z białym proszkiem, co równoznaczne było z jej furiactwem, roztargnieniem i głupotą. nie zasługująca na krztę współczucia, przeniosła się na inny marmur. równie zimny. perfekcyjnie odsuwając znicze, ułożyła się płycie, układając głowę tuż przed nagrobkiem. wiedziała, że tylko na jego pomoc może liczyć. tylko on jest w stanie, dać jej ciepło, którego nie zaznała nigdy więcej, zaraz po tym, jak wyrwano go z jej objęć, zakopując 5 metrów pod ziemią.
|
|
 |
szept jest najbardziej podniecającą formą rozmowy. lubię kiedy szepczesz w moje usta. rozchylone, gotowe i zwarte do konwersacji. mimo sprzeciwów, zapełniające się Twoim oddechem zamiast słowami odpowiedzi.
|
|
 |
umierała. umierała chcąc pożegnać ten irracjonalny świat, który wywoływał w niej jedynie skrajne emocje, nazywane płaczem i strachem. na tyle przerażającym, że potrafił skruptulatnie przeszyć ją od środka, pozostawiając abstrakcyjne uczucie. silniejsze od fizycznego bólu. obrzydliwie niszczące jej wnętrze. wyżerające jej wnętrzności w sposób chory, straszny, sprawiający cierpienie równe bólowi całego świata. łączące każdą z łez wylanych na ziemi, każdy krzyk rozpaczy, rozdzierający usta, tłumiący błagania o pomoc, której nikt nie był w stanie, nawet sobie wyimaginować, o jej udzieleniu, chęci udzielenia - nie wspominając. pozostawiona sama sobie, pragnęła śmierci, której nie potrafiła zaznać. która była jedynym racjonalnym rozwiązaniem. ukracającym jej cierpienia. umrzeć jest łatwo, żyć znacznie trudniej.
|
|
 |
uwielbiam w pokój, w głośnikach Marley, w ręku joint, w sercu jamajka, to nie życie, to bajka!
|
|
 |
dziękuję za powód do zbędnej rozkminy.
|
|
 |
przecież miał być to tylko przyjacielski spacer. wiatr rozwiewał mi idealnie ułożone włosy, co denerwowało mnie niemiłosiernie. przytuliłam go mocno, był olbrzymi przy moich stu sześćdziesięciu pięciu centymetrach. następnego dnia szaleliśmy jak dzieci. biegaliśmy po polach. po prostu straciliśmy nad tym kontrolę. zwykła znajomość przerodziła się w miłość, pełną namiętności, ale i ironii. mimo, że minęły prawie dwa lata, nigdy nie będziemy naturalnie konwersować. na zawsze będzie sprawiać mi to niemiłosierny ból. chyba za bardzo kochałam.
|
|
 |
mieliśmy iść tylko na papierosa, zamierzaliśmy wspólnie wrócić do domu, bo mieszkamy stosunkowo blisko siebie. usiedliśmy. mimo połowy maja było przerażająco zimno. miał bluzę, ale krótkie spodenki. drżał. nie mogłam go nie przytulić. byliśmy coraz bliżej. dostał szybkiego buziaka, przerwał go sam odsuwając się. spojrzał na mnie z dystansu. zawstydzona spuściłam głowę. opowiedziałam mu moją historię mimo tego, że znaliśmy się kilka dni. już wtedy go kochałam i wiedziałam jak skończy się ta 'przygoda'.
|
|
 |
nawet nie wyobrażasz sobie ile o Tobie myślałam, ile papierosów wypaliłam, ile drinków przechyliłam, ile się Pezeta nasłuchałam, ile nocy przepłakałam, zanim zapomniałam.
|
|
 |
wiesz może jak to boli kiedy najbliższa Ci osoba jest non stop na fazie. bierze, wciąga i jara wszystko co jest na rynku. płaczesz nocami widząc jak uzależnia się od kolejnego narkotyku, gdzie Ty powinnaś być jedynym. nie? to nie wiesz, co to są prawdziwe problemy, dziwko.
|
|
 |
nienawidzę, kiedy inni oceniają mnie po pozorach. może śmiesznie chodzę, zachowuję się jak idiotka, ale na pewno dziwką nie jestem. jak inni mam uczucia, zimna suka to tylko taka maska, wiesz. nie imprezuję, bo nie chcę. piję rzadko i w małych ilościach. nie przepadam za makijażem, wyprostowanymi, farbowanymi włosami i mini spódniczkami, bo kocham naturalność i wygodę. noszę nike, nie obcasy. mam marzenia, które prawdopodobnie nigdy się nie spełnią, ale walczę o nie. różnię się tym, że piszę, nie opierdalam wszystkich tyłków. łączy nas tylko to, że przeklinamy, pewnie równie dużo, palę papierosy jak większość i czasami mi odpierdala. ale mojej duszy nie poznasz nigdy. nie ufam byle komu, wybacz.
|
|
|
|