 |
żegnaj, pa, fajnie było? no chyba kpisz.
|
|
 |
odbieram wrażenie, że chmara dymu nikotynowego przysłoniła Ci pogląd na życie, na mnie, na to, co niegdyś było ważne. hej, to ja, 'Twój aniołek'.
|
|
 |
stałam podparta o ścianę na imprezie, przyglądając się jak kumpel zarywa do panienek. 'każdy taki sam' - pomyślałam i odwróciłam się szybko. wpadłam na kogoś. - co ty tu robisz? - zapytałam wkurzona faktem, że gdziekolwiek się nie ruszę, były nagle się tam pojawia. - pilnuję cię - zagaił, uśmiechając się cwanie. - odczep się, nie pomagasz mi. - nie pomagam ci w czym? - zapytał a ja zrozumiałam co przed chwilą powiedziałam. zaczęłam przeciskać się przez tłum, niestety zdążył złapać moją rękę. - w czym? - zapytał ponownie. wyszarpałam mu rękę i zaczęłam przekrzykiwać muzykę. - niszczę moją miłość do Ciebie, to strata czasu! masz mnie gdzieś, olewasz wszystko co mnie dotyczy. spadam! szarpnął mnie ponownie, tak mocno, że wpadłam w jego umięśnione ramiona. - nie niszcz tego co piękne, zwłaszcza, że ja nie mam cię gdzieś. myślisz, że po co za Tobą chodzę? spojrzałam mu w oczy. błyszczały tak cudnie, że nie mogłam przestać ich podziwiać. / net
|
|
 |
Oglądaliśmy z chłopakiem " szał ciał " mając niezłą bekę z tych pustych lasek kłócących się o to która to niby jest ładniejsza 'zmiażdżyłabyś je wszystkie' powiedział nagle całując mnie w czoło. ' tak? to może się tam zgłoszę' krzyknęłam słodko się uśmiechając 'no chyba Cię popierdoliło , nikt nie ma prawa patrzeć na to ciało poza mną' mówiąc to nachylił się nade mną ' ale kotku ja nie jestem twoją własnością' szepnęłam mu do ucha ' a chcesz się przekonać' przyssał swoje usta do mojej szyi a ja używając całej swojej siły zrzuciłam go z kanapy krzycząc 'frajer' .Popatrzył na mnie tym swoim przeszywającym spojrzeniem , złapała za nogę po czym wziął na ręce i mówiąc 'małolata' zaczął całować w niezaprzeczalnie cudowny sposób. Tak , nie ma to jak romantyzm w naszym wykonaniu. / net
|
|
 |
pamiętasz jak złapałeś mnie w talii, gdy równocześnie wyszliśmy z sąsiednich pokoi nazywając pierdołą, bo już po godzinie pobytu w pensjonacie - rozwaliłam sobie kolano? pamiętasz swoje specjalne chodzenie tuż za mną, żeby tylko deptać mi po butach? rozmowy na szlakach, narzekanie na upał i śmiech z faz wspólnego kumpla, który udawał bielika? pamiętasz te wyuzdane propozycje, kiedy stojąc na pomoście ściągałeś z siebie koszulkę po czym krzycząc, że teraz moja kolej? a to, jak obserwowałam Twoje perfekcyjne ruchy podczas gry w bilard, czy noc, kiedy siedziałam ze łzami w oczach, gdy Ty byłeś obok z nieobecnym wzrokiem zagryzając wargę? bo ja tak, niestety.
|
|
 |
najpiękniejsze było to, że ufałam Mu bardziej, niż sobie. kiedy podawał mi dłoń, a następnie zaciskał w niej moją - mogłam zamknąć oczy mając pewność, że zaprowadzi mnie do najcudowniejszego miejsca na ziemi. gdy wypuszczał chmarę swojego gorącego oddechu na mój policzek w środku zimy nawet czubki palców od stóp mimowolnie odmarzały. a każde z Jego słów, wszystko co mówił było tak wyśnione - nawet banalne 'do zobaczenia' sprawiało, że serce nabierało podwójnych rozmiarów.
|
|
 |
od zawsze w nich gustowałam - w facetach, którzy serce już dawno zakopali gdzieś na dnie swojej duszy, tak aby nikt nie miał do niego dostępu. w nieczułych, aroganckich typach, którzy lubili zmiany, regularnie wymieniali jedną dziewczynę na drugą. typowi skurwiele wydający się nieszkodliwi - dopóki jeden z nich nie zabrał mi serca, a ja zamiast uciekać, czy chować się w kąt, postanowiłam brnąć w to dalej, w Jego ramiona.
|
|
 |
mając przy sobie faceta, który stawia Cię na pierwszym miejscu, który byłby w stanie zabić za Ciebie - Ty oddajesz serce innemu. i choć to tak nieracjonalne, tak niemożliwe - staje się dla Ciebie wszystkim. każda rozmowa, ton Jego głosu są na wagę tlenu. a tamten wciąż Cię dotyka, całuje, co tylko Cię odrzuca, bo nie tej bliskości pragniesz. trwasz, bo pragniesz szczęścia osoby, która wniosła niegdyś w Twoje życie tak wiele piękna. trwasz, bo bez osoby, która jest wszystkim najważniejszym, nie zdołasz żyć.
|
|
 |
[2] - dlaczego uparcie szukałam innego faceta? czemu chodziłam z Nim w nasze miejsca, kupowaliśmy lody w tych samych budkach, co dawniej my? chciałam się nauczyć żyć wszędzie w normalny sposób, nie kojarzyć tego wszystkiego z Twoją osobą. całowałam inne usta, wciąż pamiętając smak Twoich. dotykałam innych dłoni tłumacząc sobie, że Twoje pasowały do moich podobnie, wcale nie lepiej. mówiłam, że kocham, choć w rzeczywistości nie miałam serca, bo zostawiłam je przy Tobie. - ostatnie słowa szeptałam na tyle cicho, że zaczęłam zastanawiać się czy je słyszał. - przykro mi... - wyjąkał tylko zagryzając dolną wargę. - nadal uważasz, ze sobie radzę? - zapytałam przyglądając Mu się i obserwując każdy ruch. wyciągnął ku mnie ramiona. - uważam, że radzisz sobie równie kiepsko, jak ja. i że tylko tracimy czas, zamiast coś, kurwa, naprawić. - oznajmił drżącym tonem. uniosłam kąciki ust ku górze czując jak rozerwana rana w mojej klatce piersiowej mimowolnie się zrasta.
|
|
 |
[1] wybuchnął śmiechem, który efektownie przecinał wszerz moje serce. - radzisz sobie. - oznajmił, a Jego nozdrza wciąż drgały od śmiechu. - pieprzyć. - syknęłam pod nosem zbliżając się do Niego. - widzisz to, co mam na twarzy? malowałam się kiedykolwiek?! - pokręcił głową podpierając rękoma boki. - z jakiegoś powodu od kiedy Cię nie ma, robię to. może mam zbyt podpuchnięte od płaczu oczy, może zbyt zaczerwienione policzki, może maskuję worki, które powstały po nieprzespanych nocach? - wybełkotałam na jednym oddechu. podciągnęłam rękaw i podsunęłam Mu swoją rękę przed twarz. - widzisz te blizny? czy kiedy trzymałeś dawniej mnie w ramionach, były? przecinały po całej szerokości moją skórę? może sobie nie radziłam?! może siedząc w kącie łazienki wąchając Twoją bluzę, której zapomniałeś ode mnie zabrać - zwyczajnie szukałam drogi, żeby się uwolnić? uwolnić od Ciebie, od tego, co czuję? - musnął opuszkami moje zabliźnione lekko rany, a uśmiech mimowolnie schodził z Jego twarzy.
|
|
 |
nie widziałam Go od kilku miesięcy. nie mam pojęcia jak się trzyma, i czy ogarnia to wszystko. może z kimś kręci, zakochał się, może rozjebał przyjaźń czy kontakty z rodzicami - niewykluczone. zapewne przyciął włosy, zmienił zapach perfum, bo przecież tak cholernie lubił nowości. pewnie wrócił do palenia, i dziennie zjara kilkanaście fajek, znów podniszczy płuca, a Jego plan rzucania pójdzie w zapomnienie. niekiedy widuję Go na gadu i choć kursor, jakby sam kieruje się w stronę Jego kontaktu - rezygnuję. bo choć mogłabym czasem wyskoczyć z Nim na piwo i rozjebać w parku jakąś huśtawkę, to minęło. właśnie tu zakochanie pieprzy wszystko zatruwając najprostsze relacje.
|
|
 |
szczerze? odnoszę wrażenie, że normalne funkcjonowanie wysuwa mi się spod stóp, że od momentu w którym bez słowa zniknąłeś - wszystko zaczęło się sypać.
|
|
|
|