 |
wiesz, kiedy czuję się bezpieczna? kiedy jesteś. kiedy całujesz mnie delikatnie w głowę, kiedy mogę się do Ciebie przytulić. wtedy jest najlepiej.
|
|
 |
lakoniczne frazy tworzące się w wirtualnym świecie, drętwiejące dłonie, wystukujące bliżej nieokreślony rytm. kolejny, przyziemny weekend.
|
|
 |
tylko na chwilę poczuć chłód namokłej ziemi na własnym policzku.
|
|
 |
czym jestem? bytem niekompatybilnym z otaczającym mnie światem?
|
|
 |
każda plotka ma w sobie ziarnko prawdy..albo więcej ziarenek.
|
|
 |
dziwne uczucie, wszyscy myślą, że się tylko kolegujemy, powoli ja też zaczynam tak myśleć..
|
|
 |
mam dość ukrywania tego, mam dość kłamania wszem i wobec, że nigdy nic nie było, że nic nie ma..może to wychodzi nam perfekcyjnie, może nikt się nawet nie domyśla, ale ja dobrze wiem, że Ciebie to męczy..nie dajesz sobie z tym rady.
|
|
 |
moze gdyby to wszystko działo się wolniej, może gdybyśmy zdążyli się poznać przed tym jak wszyscy stwierdzili, że znamy się świetnie, może gdybyśmy potrafili teraz rozmawiać nie zważając na to, że wszyscy na nas patrzą..może gdybyśmy wprost powiedzieli czego chcemy..
|
|
 |
ale nie więcej obaw, niż pragnień.
|
|
 |
dawno nie byłam muzyką, dawno nie czułam jej całą sobą.
|
|
 |
wieczór przed poniedziałkiem jest niczym oczekiwanie na realizację wyroku.
|
|
 |
w tle leci snow, red hot chilli peppers. na skraju biurka stoi paląca się świeczka, roznosząc wokół mnie delikatny aromat owoców leśnych. resztki skruszonego kadzidełka dopalają się na komodzie, dym leniwie przesuwa się ku górze, delikatnie rozpraszając swą szarawą barwę. nie jestem w stanie nic zrobić, opanowało mnie odrętwienie, zatracam się we własnych myślach. przymykam oczy, biorę głęboki wdech, czuję się kompatybilna z zapachem otaczającym mnie z każdej strony, przypominam sobie nazwę - las deszczowy. bezwiednie wtóruję wokaliście, zatapiam się w muzyce. może mijają sekundy, a może godziny. czas przestał być czymś określonym. tak jest dobrze.
|
|
|
|