 |
Miłość, pokój, wzajemny szacunek !!! / Grubson < 3
|
|
 |
stał tak przede mną czekając na odpowiedź. dopalał papierosa, niecierpliwie się rozglądał. noc powoli połykała miasto. w głowie mi się kręciło, czułam się jak na jakiejś wielkiej karuzeli. nie wiem czy to wrażenie, jakie wywarło na mnie Jego pytanie, czy może zwykłe działanie alkoholu. przecież tak nie można, olewać, traktować jak dziwkę, pomiatać, a potem błagać o drugą szansę. żadna normalna osoba, nie chciałaby nawet tego słuchać. ale ja chciałam. byłam ciekawa co ma mi do powiedzenia. chociaż tyle mi się należało. - Nigdy więcej nie dam sobą pomiatać. Miałeś szansę, teraz zostaw mnie w spokoju. - powiedziałam twardo i odwróciłam się w stronę klubu, chcąc wrócić do przyjaciół. nie zatrzymał mnie. może to i lepiej. nie wiem czy to była dobra decyzja, ale na pewno nie błąd. czas pokarze.
|
|
 |
.umówiła się z chłopakiem w cukierni. poprawiła włosy i wyszła. nie spieszyła się, popierała regułę: "dziewczyna ma się spóźnić". był słoneczny dzień, spotkała kilku znajomych. zdziwiło ją ich zachowanie. mówili 'siema', ale patrzyli na nią jakby coś ukrywali. " Wydaje mi się" - pomyślała. dotarła do kawiarni. wiedziała, że będzie siedział pod oknem. miała rację. idąc w tamtą stronę, dostrzegła, że siedzi obok Niego jej przyjaciółka."Przypadkiem na nią wpadł i gadają" - myślała. wewnątrz jednak czuła, że coś jest nie tak. cholernie nie tak. -Hej, Kochanie.- chciała Go pocałować ale odsunął się. teraz była pewna, że wolałaby tu nigdy nie dotrzeć.- Cześć.- powiedziała ona - Musimy pogadać..-zaczął -Ja i Magda już od dłuższego czasu, rozumiesz? niedawno, zrozumiałem, że to właśnie ją kocham,nie Ciebie. - miała łzy w oczach, ale trzymała sie. -Z nami koniec. -zakończył. -W jeden dzień straciłam chłopaka i przyjaciółkę. Dziękuje. - i wyszła, dopiero na ulicy wybuchając płaczem.
|
|
 |
pamiętam jak kupiłam swój pierwszy profesjonalny aparat i razem to świętowaliśmy. "Będziesz kiedyś najbardziej pożądanym fotografem na świecie" - mówił. kiedy nie robiłam poważnych zdjęć, pstrykałam mu różne fotki. zamyślony, uśmiechnięty, z wystawionym językiem, z ustami złożonymi w dziubek. na każdym inaczej, na każdym jak wariat. mój wariat. często też robiliśmy sobie zdjęcia razem, z głupimi minami, w pocałunku. szczęśliwi, zakochani, uśmiechnięci. teraz siedzę pod kocem, w rękach dzierżąc odbitki tych zdjęć i wspominam. patrząc na każde, budzi się we mnie miliony myśli, uśmiech mieszany ze łzami. tylko te zdjęcia, dowodziły, że potrafię być szczęśliwa. że potrafiłam być szczęśliwa.
|
|
 |
Czasem lepiej stracić kogoś na zawsze, niż ciągle spotykać, wiedząc, że to koniec.
|
|
 |
- Poczekaj - powtórzyłam cicho. Ale było już za późno. Autobus odjechał, a wraz z nim On i wszystkie moje marzenia.
|
|
 |
Siła to zdolność przełamania czekolady na cztery kawałki i zjedzenia tylko jednego (;
|
|
 |
wyjął z kieszeni wibrujący telefon. ' Nie mogę tak dłużej żyć. Nie umiem bez Ciebie. Pamiętaj że kocham. Zawsze.' - odczytał. w głowie zaczęły Mu się kotłować setki myśli. a jeżeli coś sobie zrobiła ? jeśli to jest pożegnanie ? nie tracąc czasu ruszył biegiem do jej domu. potrącał ludzi, omal nie wpadł pod samochód, powodując stłuczkę. jeszcze tylko kilka ulic. dwie. jedna. dobiegł pod jej dom. próbował uspokoić kołaczące serce. blady ze strachu walił w drzwi. cisza. nacisnął klamkę. były otwarte. wszedł do przedpokoju. wołał ją po imieniu. nic. sprawdził każde pomieszczenie. nie przeżyłby gdyby coś jej się stało. dopiero wchodząc na strych zrozumiał jak bardzo mu na niej zależy. że nigdy nie przestało. ale było już za późno. nie zdążył.
|
|
 |
obudziłam się przepełniona strachem i niepewnością. moją pierwszą myślą był On. poczułam przymus zadzwonienia do Niego. musiałam to zrobić. drżącymi rękoma wyjęłam telefon spod poduszki. wcisnęłam 'D'. poszedł pierwszy sygnał. wciąż czułam niepokój. pewnie znów był na imprezie. pił, lub co gorsza brał jakieś świństwo. złapała mnie poczta głosowa. zadzwoniłam jeszcze raz. drugi. trzeci. dziesiąty. nie odbierał. tej nocy przewracałam się z boku na bok, kurczowo ściskając telefon. dzwoniłam jeszcze kilka razy, z tym samym skutkiem. zasnęłam dopiero nad ranem. kilka godzin później dowiedziałam się że jednak brał. ostatni raz. śmierć z przedawkowania.
|
|
 |
wchodzę cicho do pustego domu, z tą bolesną świadomością, że nikt na mnie nie czeka. zsuwam ze stóp ulubione szpilki, daję kurtkę na wieszak, na którym nie wisi już Twoja bluza. idę do kuchni, stawiając stopy na zimnej podłodze. krzesło, które zwykle zajmowałeś, stoi teraz zawalone zakupami. przewracam je na podłogę. spada z głuchym grzmotem. sięgam do lodówki, w której brak Twego ulubionego piwa. właściwie jest pusta. zamykam ją z trzaskiem. chwiejnie docieram do łazienki. na półeczce pod lustrem nie ma już Twoich perfum. moje walają się poprzewracane. spoglądam na swoje odbicie. blada twarz z rozmazanym makijażem, bez śladu uśmiechu, który powodowałeś. lustro tryska milionem kawałków, z pięści sączy się cienka strużka krwi. płynie wolno wzdłuż nadgarstka. nawet serce wolniej bez Ciebie bije.
|
|
 |
zakryłam twarz rękoma, osłaniając się przed Jego kolejnym wybuchem. miewał czasem ataki nagłej złości, głównie powodowane ślepą zazdrością. - To nie tak jak myślisz, jest tylko moim kolegą ! - Tak, a kiedy mnie nie ma pewnie pieprzysz się z nim po kątach ! - krzyknął mi w twarz, zadając kolejny cios. zwinęłam się z bólu, dławiąc własnym szlochem. - Nic nie rozumiesz ! Tylko rozmawialiśmy ! Tylko ciebie kocham ... - mówiłam zachrypniętym, drżącym głosem. - Myślisz, że ci uwierzę ? Ty mała dziwko ! - warknął po czym rzucił mnie na podłogę. przeleciałam przez pokój, potrącając stolik. wazon spadł tłukąc się na tysiące kawałków. - Ja nie... - zaczęłam, ale już stał nade mną. - Nigdy więcej nie zbliżaj się do żadnego faceta, bo pożałujesz, wstrętna suko ! Jesteś tylko moja ! - wrzasnął, po czym łapiąc za włosy uderzył moją głową o podłogę. usłyszałam jeszcze trzask drzwi wejściowych. straciłam przytomność.
|
|
|
|