|
Słowa niczego nie zmienią, nic nie sprawi, że zapomnę o tym co przeszłam przez cały ten rok. Czasem sama zastanawiam się jak wytrwałam, jak podołałam tej tęsknocie i cierpieniu, które rozrywało moje serce na kawałki. Każdego dnia prosiłam Boga żeby pozwolił mi jeszcze raz Cię zobaczyć. To dla tej chwili żyłam, to dla takiego momentu walczyłam ze sobą i z tym bólem, który nie pozwalał mi funkcjonować. Wszystko było dla mnie za trudne. Jak miałam sobie poradzić z tym, że tak nagle Cię zabrakło? Jak miałam przestać o Tobie myśleć? Nie potrafiłam. Każdego dnia wierzyłam, że też za mną tęsknisz, że nie potrafisz o mnie zapomnieć. I czekałam. Ciągle czekałam aż wrócisz. Ale Ciebie nadal nie ma, a ja już nie mam siły stać w miejscu i czekać, żyć tylko nadzieją i wierzyć, że przecież musi być dobrze. Być może to wreszcie czas aby tak po prostu się pożegnać. / napisana
|
|
|
Napisałeś "być może mi się wydawało, spojrzałaś wtedy w moja stronę i sam zawiesiłem się przez chwile na Twoim spojrzeniu." Ja wówczas pomyślałam, czy zbyt szaleńcze jest powiedzieć, że przez kilka sekund zdołałam pokochać czyjeś spojrzenie?
|
|
|
Niezmiernie miło by było gdybyś wyszedł z mojego umysłu i przestał mącić,przestał kręcić,przyprawiać mnie o zawroty głowy,byłoby cudownie gdybyś się zatrzymał przestał biec i deptać resztki zdrowego rozsądku,który trzymam na czarną godzinę.Byłabym Ci wdzięczna gdybyś odstąpił mnie choć na metr,byś nie przypominał o sobie zapachem perfum,nie zmuszał mnie do chodzenia w miejsca,gdzie żaden dotknięty przez nas kąt odpycha z nas nienawiścią i kuje w oczy rzucając raz po raz te pierdolone wspomnienia,emocje,radość i łzy.Mógłbyś w końcu wyprowadzić się na dobre z mojego domu,wstać z łóżka,spakować swoje rzeczy i wyjść,tymczasem pościel nadal ciepła,w łazience potykam się o ubrania,w całym domu roznosi się Twój głos,wsiąkam tym brudem,na który mówią miłość,miłość,o którą się zataczam,rozbijam,która przywołuje mnie o mdłości,a przecież podobno taka piękna bywa.Podziękowałabym gdybyś oddał mi to życie,które prowadziłam zanim stanąłeś mi na drodze./shony
|
|
|
|
'Nie mam siły' - po raz kolejny powtarzam sobie,siedząc w kącie pokoju,przy szeroko otwartym oknie. Wargi zagryzione do krwi,a ślady na nadgarstkach widoczne po paznokciach. - Ile jeszcze tak dam radę? Ile jeszcze wytrzymam znosząc to wszystko? Ile? Kolejne dni,i kolejne noce,w których grunt odsuwa się z pod stóp. Tracę kontrolę,i nie wiem już,gdzie mam stanąć,tak by w końcu czuć,że mogę żyć. Że jeszcze potrafię. A może już nie potrafię? Może tak miało być,i tu gdzieś po drodze,nagle wszystko miało się skończyć. Moja historia - może Ona miała tak szybko dobiec końca? Może. Ale czy na pewno? - Znowu płaczę, znowu zagryzam do krwi wargi,które już wcześniej zniesmaczone były krwią. Znowu paznokciami przejeżdżam po skórze,ze złości na samą siebie. Znów krzywdzę siebie za kogoś. Znowu we mnie leży ta wina - że nie jestem taka,jaka być powinnam. Znowu widzę problem tylko we Mnie,inni chyba też zaczęli go dostrzegać. I znowu coś rozrywa mnie od środka,czyżby to nienawiść?
|
|
|
Jesteś mi potrzebny tu i teraz. Tak ciężko zrozumieć to mało skomplikowane zdanie? Nie proszę cię przecież o analizę wiersza na polskim czy tłumaczenie tekstu z fińskiego. To tylko jedna, krótka prośba skierowana do jasnej strony twojego serca.
|
|
|
Gdybym nie miał Ciebie obok, nie wiem gdzie dziś bym był. Zapewne zacząłby zatracać się w świecie bez dna. Odkąd stanęłaś na drodze mojego życia, doceniłem to co mam, w Twoich oczach zobaczyłem sens tego, co robię, zobaczyłem żar, który rozpalił moje serce. Przepełniasz moją głowę, przepełniasz mnie całego od stóp do głów. Chciałbym, byśmy oboje stanęli na skraju świata, wypowiedzieli sobie uczucia, które tłumiliśmy w sobie od dawna, uczucia, które utwierdziłyby nas w przekonaniu, że nie na marne się trudziliśmy i zabiegaliśmy o sobie, że przeznaczeniem było połączenie naszych serc w jedność. Znasz mnie jak mało kto, wiesz, że kiedyś byłem człowiekiem pozbawionym uczuć, nie liczyłem się z nikim i gdybyś nie postawiła mojego serca pod ścianą, na pewno bym się nie zmienił. Ujrzałem w Tobie zbawicielkę, którą mam do dziś w swoich ramionach. Dziękuję światu za skarb, jakim mnie obdarzył. Jesteś skarbem, o który chcę dbać. Jesteśmy dla siebie, a przecież to jest istota miłości./mr.lonely
|
|
|
Przyjdź. Na chwile, na minutę, na godzinę, na miesiąc, na rok, na wieczność. Przyjdź uleczyć moją schorowaną codziennośćią i zakrwawioną duszę, która nie może zatamować rozlewu czarnej magmy. Przyjdź, spędźmy wspólnie szalony dzień opierający się na spontanicznym wyjeździe i spoglądaniu w głąb swoich dusz. Spędźmy cały dzień po to by móc spędzić wspólnie noc. Przygarnij mnie do swojego dużego ciepłego serducha i nie wypuszczaj. Bądź, splećmy nasze rozgrzane miłością dłonie, przywrzyjmy ciałami, utońmy w barwie swoich głosów, szepcząc do ucha najpiękniejsze deklaracje zapewniające nas o tej nieidealnie idealnej miłości. Pamiętaj, że człowiek, który mówi ściszonym głosem, mówi prawdę. Więc pozwolisz mi uwierzyć w te zapewnienia o wieczności? Pozwolisz mi znów zasnąć w swoich ramionach? Pozwolisz mi znów poczuć ten rozlew najwspanialszych uczuć gdzieś wewnątrz mnie? Bądź, tak zwyczajnie, wiedząc, że życie ze mną nie jest ani trochę proste.
|
|
|
Wkładam słuchawki do uszu, by zagłuszyć swoje myśli, które utrudniają mi oddychanie. Zamykam oczy z nadzieją, że uciszy to ból szyderczo, rozdzierający mnie od środka. Tonami pochłaniam czekoladę z nadzieją, że subtelnie uniesione kąciki ust, sprawią że oszukam samą siebie jaka jestem szczęśliwa. Nie zauważam, że każdą z czynności wykonuję tylko po to, aby nie dać się temu przebiegłemu uczuciu, które jak raz wtargnie do serca, to pozostaje tam permanentnie długo. Całkowicie wyniszcza ono moje wszystkie zmysły i narządy.
|
|
|
“ Największą motywacją do życia, jest świadomość, że gdzieś tam jest ktoś, kto widzi w Tobie więcej niż Ty sam w sobie widzisz. ”
|
|
|
|