 |
Po jego odejściu stałam się tak bardzo obca, tak obojętna na codzienność, na to, że muszę akurat teraz wykreować swoją przyszłość - teraz gdy straciłam najważniejszą cząstkę swojego świata. I każdego dnia uczyłam się jak żyć kiedy nie ma czym oddychać. Wmawiałam sobie, że on kiedyś wróci, aby tylko mieć po co budzić się każdego nowego poranka. Żyłam w ciemności, bo gdy odszedł pogasił we mnie wszystkie światła, odebrał kolory, zabrał dźwięki. Łudziłam się, że to wszystko jest chwilowe. Wylewałam litry łez, które ochoczo kapały na puste kartki. Nie byłam sobą. Teraz wciąż nie jestem tą samą osobą, co kiedyś. Wciąż potrzebuje jego miłości i odrobiny jego zainteresowania, bo to tylko on zmieniał mój świat w raj. Jednak próbuję wskrzesić w sobie coś, co umarło razem z naszą miłością. Staram się poskładać serce, posklejać duszę, posprzątać myśli i żyć trochę lepiej niż jeszcze wczoraj. / napisana
|
|
 |
Chodź, spróbujmy unieść się do nieba, by jeszcze raz odszukać szczęście, które pochowało się gdzieś w chmurach i sprowadźmy je na ziemię. Spróbujmy delektować się miłością, którą powoli i starannie będziemy wlewać w swoje serca. Zacznijmy jeszcze raz od nowa przeżywać te wszystkie najpiękniejsze chwile, ale w inny magiczny sposób. Zróbmy coś szalonego, co będzie przepełnione naszymi uśmiechami. Bądźmy dla siebie znów tą najważniejszą częścią życia, z której nigdy nie będziemy chcieli zrezygnować. Nauczymy się od nowa siebie, swoich pocałunków, dotyków, zapachów. Jeszcze raz, jak kiedyś zaczarujmy rzeczywistość. Nie bój się, chodź, to nie będzie bolało. / napisana
|
|
 |
nie zobaczysz tej rany na sercu, tej zrośniętej blizny zdobiącej dusze. nie zobaczysz setki innych malutkich ranek, które są we mnie, którą zdobią moje wnętrze. przez te wszystkie lata ich liczba rosła i rosła, a ja? zwyczajnie opadałam z sił. traciłam wiarę w ludzi, wiarę w lepsze jutro, wiarę, że cokolwiek dobrego może mnie tu spotkać. potem było coraz gorzej, pozwoliłam by serce przejęło kontrolę nad życiem, co pogrążyło mnie jeszcze bardziej. ból wewnętrzny był nie do zniesienia, więc zaczęłam okaleczać własne ciało. łudziłam się, że wraz ze spływającą krwią, cierpienie zmaleje, stanie się znośne, pozwoli normalnie funkcjonować. kolejna zła decyzja, kolejne potknięcie, kolejna rana wewnątrz. raniłam serca innych, bo przecież dlaczego tylko ja mam umierać? kolejne upadki niosące ze sobą nowe zadrapania. zboczyłam z właściwej drogi, a wokół brakowało drogowskazów, które choć odrobinę mogłyby mi pomóc. wtedy właśnie zjawiłeś się Ty, wtedy właśnie pomogłeś mi narodzić się na nowo.
|
|
 |
nie, nie dotykaj mnie. puść moją dłoń i odejdź. po cichutku, szybko i bez zbędnych pożegnań. zbierz swoje rzeczy, spakuj je w malutką walizkę i raz na zawsze wyprowadź się z mojego serca. zbyt dużo bólu, zbyt dużo smutku i zbyt dużo rozczarowania narodziło się od czasu, gdy pozwoliłam Ci stać się częścią mego świata. naiwnie wierzyłam w Twoje obietnice, bezmyślnie spijałam słowa, którymi mnie karmiłeś. stworzyłeś piękną iluzję i pozwoliłeś bym w nią uwierzyła, bym zaczęła nią żyć. każdego dnia świadomie spychałeś mnie coraz niżej, wiedząc, że nieuchronnie zmierzam do samoistnego zniszczenia. ufałam Ci, oddałam skrawek swojej duszy, która i tak z ledwością się trzyma, a Ty? owinąłeś to swoim mrokiem, zdeptałeś bezczelnie patrząc jak krwawi. zbyt dużo razy dawałam Ci tę 'ostatnią' szansę. to koniec, definitywnie. tutaj, teraz, nasze drogi się rozchodzą. każdy rusza w swoim kierunku zaczynając coś nowego. nie będziemy się więcej ranić.
|
|
 |
upadam na kolana, nie umiem wykrzesać z siebie choćby odrobiny energii. moje barki nie wytrzymują ciężaru, który od pewnego czasu na nich ciąży. przygniata mnie każdego dnia i czuję, że to tylko kwestia dni, by sprawił, że kompletnie polegnę. przepraszam, nie mam już sił by walczyć. przepraszam, zbłądziłam po raz kolejny. przepraszam, ale każdy oddech podsyca ogień, który nieustannie tli się się we mnie. starałam się, naprawdę się starałam. tylko wiesz, to zbyt wiele, zbyt dużo rzeczy skumulowało się w jednym czasie. straciłam motywację, straciłam zapał, straciłam chęci. podnoszę białą flagę, gra skończona. poddaję się.
|
|
 |
Wyszedłem na balkon i poprosiłem by przyszła do mnie. Pocałowałem Jej wystający obojczyk i poprosiłem by zamknęła oczy. Chwilę niczym koneser win delektowałem się malarstwem Jej twarzy w nocnej marynacie. Podniosłem schowaną, wyciętą gwiazdę z papieru i objąłem Ją od tylu. Kochanie, otwórz już oczy. - Szepnąłem jak najciszej by mój głos współgrał z delikatnym wiatrem i zapachem nocy. Otworzyła oczy, a ja podniosłem gwiazdke, udałem, że zdejmuje Ją z nieba i z uśmiechem powiedziałem: W końcu chciałaś kiedyś poczuć słodycz gwiazd, a ja mówiłem, że zdobędę dla Ciebie cały świat. Łzy szczęścia spłynęły wprost na moją koszule, wtuliłem Ją w siebie bardziej by wiedziała, że nigdy Jej nie puszczę i nie zostawię. A słowa dotrzymuje.
|
|
 |
Muszę się zastanowić czego tak naprawdę brakuje mi najbardziej. Czy aby na pewno jego? A może tylko tego, co czułam znajdując się w jego otoczeniu? Może najbardziej tęsknię za poczuciem bezpieczeństwa, za byciem najważniejszą i kochaną. Może po prostu brakuje mi spacerów po jego okolicy, bo najzwyczajniej w świecie uwielbiałam tamto miejsce i często czułam się tam lepiej niż u siebie. Może brakuje mi tych wieczorów kiedy cały świat zostawał w tyle, tego jak gubiłam niewinność, jak traciłam zmysły dla człowieka, który znaczył dla mnie wszystko. Może brakuje mi tego bezgranicznego szczęścia, które każdego dnia od nowa, razem z miłością, rodziło się w moim sercu. Tej pewności, że jest ktoś kto czeka i tęskni i wypatruje dnia kiedy pochłonie mnie wzrokiem i dotykiem. Może po prostu brakuje mi tych wszystkich doznań, a niekoniecznie jego? Jak się o tym wszystkim przekonać? / napisana
|
|
 |
Nie mogę znieść tej myśli, że on marnuje sobie życie, że znów trafił do miejsca, które kiedyś go wyniszczyło, że tak bardzo błądzi udając, że mu to pasuje. Nie mogę się pogodzić z tym, że on nie może znaleźć swojego miejsca na ziemi, że to ja nie mogłam mu tego miejsca dać. / napisana
|
|
 |
Znów wyjechał. Znów jest gdzieś tam daleko, w swoim ulubionym miejscu do którego zawsze ucieka myśląc, że tym samym uniknie tęsknoty. Znów próbuje sobie wmówić, że gdy wróci po jakimś dłuższym czasie to wszystko będzie piękne i idealne. A historia zatoczy koło po raz kolejny. Przeszłość kolejny raz do niego powróci, bo on nie stara się z nią zmagać, on wciąż od niej ucieka, a ona go goni i zawsze dogania. / napisana
|
|
 |
On nie złamał mojego serca. On je rozbił na drobne kawałki. / napisana
|
|
 |
Mów prawdę zawsze, nawet wtedy kiedy będzie ranić, wypalać dziury, wyrywać serca. Kłamstwa są o wiele gorsze. / napisana
|
|
|
|