pewnego dnia nie zastałem jej w drzwiach
tego się nie spodziewałem, pamiętam jakbym tam stał
poczułem żal, serce zimne jak stal,
nogi miękkie jak wata, wewnętrznie poczułem strach
drugiego dnia witała mnie z uśmiechem
gdy odchodziła, szła oczy spuszczając na ziemię
nie czuła dumy, ale twardo przed siebie
zostawiając mnie samego prawie wrastającego w glebę.
przejarane oczy, wzrok spuszczony w dół, chusteczki wypadające z kieszeni, oczy zalane łzami, serce kołaczące coraz wolnej, szlug w ustach, jack daniels w ręku, w tle dobry bit Dioxa. stwierdzam, iż nie jest dobrze.