 |
On marzył o tym, aby być lizanym jak znaczek pocztowy. Ona do naklejania znaczków, używała wyłącznie kleju. nie byli sobie pisani.
|
|
 |
potknęłam się o ścianę, a on bezwiednie zgwałcił moje ambicje. zamordował moje priorytety. poćwiartował moją nadzieję na lepsze jutro.
|
|
 |
|
przychodzi w życiu moment , kiedy zaczyna do nas dochodzić , że zależy nam na kimś za bardzo. stanowczo za bardzo ..
|
|
 |
kocham pisać o jego imię na ławkach, jego twarz na końcu zeszytu od matematyki i uśmiech na tablicy gdy pani wyszła .
|
|
 |
Nie pytam czy bolało każdy ma tajemnice żyjesz za pancerną szybą nikt nie pozna Cię bliżej wpuść mnie proszę do twych marzeń odfruniemy stąd razem .
|
|
 |
najbardziej bolą niespełnione ambicje. świadomość, że nasze marzenia nigdy nie staną się jawą. najboleśniejszymi momentami w życiu, są te kiedy zachłannie wierzymy w szczęście, a później taki los czy bóg, machnie swoją magiczną różdżką i uświadomi nam, że nasza wiara jest bezpodstawna, a nasze ambicje nierealne.
|
|
 |
Mogłabym być jak Ty niespokojna, chaotyczna jednak ja okres buntu mam za sobą
|
|
 |
gdybyśmy mieli wehikuł czasu i możliwość zmienienia każdego z popełnionych błędów nigdy byśmy nie żałowali. gdybyśmy nie ponosili porażek, nigdy nie czerpalibyśmy satysfakcji z sukcesu. gdybyśmy mieli możliwość wymazywania tych najbardziej przykrych dla naszej podświadomości sytuacji, nie rozróżnialibyśmy dobra od zła. szczęścia od smutku. jeżeli byśmy nie popełniali błędów, trulibyśmy się nawzajem swoją perfekcją. chyba nikt z nas nie wyobraża sobie związku bez kłótni. bez tłumaczenia własnych racji i zabójczego przepraszania dla którego warto się kłócić. nikt z nas nie wyobraża sobie pomyłek w obliczeniach losu. spełnienia każdego z marzeń. osiągnięcie każdych z celów. nie dążenia do czegokolwiek, bo po co jeżeli wszystko byłoby osiągnięte? wyimaginowany przez nas świat, kipiący szczęściem nie do końca byłby szczęśliwym.
|
|
 |
zazdrosny frustrat z papierosem w ręku - sory, nie tego teraz chcę.
|
|
 |
a kiedy przede mną klęknął i wyciągnął małe, czerwone pudełeczko zaczęłam cała drżeć z podekscytowania. - nie każ mi wymawiać tych dwóch słów, proszę kochanie. doskonale wiesz o co chcę spytać. nie jestem w stanie tego z siebie wykrztusić, mimo tylu prób. - powiedział z nerwowym uśmiechem. - wstawaj. - powiedziałam, machając rękoma. - ale, ale dlaczego? - spytał zakłopotany. wstał. a ja wyrwałam mu z rąk aksamitne pudełeczko i uklękłam przed nim, jak rasowy, przyszły narzeczony. - wyjdziesz za mnie? - spytałam z błyskiem w oku. - Ty sobie żartujesz maleńka? - no przecież ktoś musi w tym związku nosić spodnie. wyjdziesz czy nie? bo klęczenie w spódnicy jest mało komfortowe. - wyjdę. - powiedział roześmiany. - to teraz już będziesz wiedział na przyszłość jak to się robi, kochany. - na jaką przyszłość? przecież to jest mój pierwszy i ostatni raz. - obawiam się, że jesteś w błędzie. - powiedziałam, odchodząc.
|
|
|
|