 |
Wszystkie głowy z nieba spadły.
|
|
 |
Wypijmy za błędy: za wczorajszy zapach tytoniu, za dzisiejszą niestałość, za jutrzejszą niepewność. Potłuczmy kieliszki, zatońmy w waniliowym eterze naszych myśli.
|
|
 |
Skrzypiące kolana, chichot karminowych ust małego chochlika, długi cień krzywych uszu na ścianie - cicha, dziecęca wyobraźnia i nerwowy szept pod kołdrą.
|
|
 |
Oddychanie boli mnie, tlen drażni płuca - duszę się azotem, mając nad głową uciekaący ozon.
|
|
 |
Papieros mi zgasł w gardle.
A klaun w kącie wrednie chichocze.
|
|
 |
Pod stopami krzyki grzesznych dusz. Depczmy je - ukojenie tuż, tuż.
|
|
 |
Zatonąć w studni absurdalnych uczuć; przestać istnieć, na moment. Dzike pragnienia biegają po mojej głowie.
|
|
 |
Cichy szept mknie. Mknie między myślami. Ginie gdzieś, hen. Za przeszłości drzwiami.
|
|
 |
Lubię, kiedy przykładasz lufę pistoletu do czoła przeszłości. Lubię, kiedy bez zastanowienia naciskasz spust. Lubię ten huk - huk umierającej przeszłości.
|
|
 |
Kawałek nieba nad moją głową jest w kolorze Twojego spojrzenia.
|
|
 |
I nieważne, gdzie poślę swoje spojrzenie - ono i tak do Ciebie dotrze.
|
|
 |
Oni stali w objęciu pod latarnią; ich sztuczne światło nie łapało.
|
|
|
|