 |
nie wiedza jak jest a pierdolą - tak to właśnie ludzie oceniający po pozorach ./retrospekcyjna
|
|
 |
-oszalałaś?! -od kiedy Cię zobaczyłam..
|
|
 |
Stała się tematem żartów, drwin, ciągłego wypominania przeszłości. Przegrała, to oni mieli rację - nie był wart ani jednej sekundy jej życia, ani jednego centymetra jej ciała, ani jednego oddechu, słowa, gestu, spojrzenia. Nie był wart.. | unvai
|
|
 |
- Co ma wspólnego skok na bangi i seks? - w obu przepadkach jak pęknie guma masz przejebane!
|
|
 |
'kocie, błagam. ratuj' otrzymałam od niego smsa, wiedząc o co chodzi zaśmiałam się pod nosem ruszając w stronę jego domu. kiedy weszłam do jego pokoju, spał z głową na książce od historii z lekkim uśmiechem na twarzy. zeszłam na dół do salonu gdzie siedział jego brat oglądając telewizję, na siłę posadził mnie obok siebie, rozmawialiśmy siedząc tak z dobre dwie godziny. usłyszałam jego kroki. - stary, śniła mi się. śniło mi się, że staliśmy na przeciwko siebie w deszczu, tak seksownie przygryzała dolną wargę i szepcząc , że mnie kocha wbiła się w moje wargi. mrr... mówię Ci , niesamowita. kocham ją. - bełkotał siedząc z zamkniętymi oczami na szafce. - też Cię kocham skarbie. - powiedziałam podchodząc do niego i siadając mu na kolanach. widzieć jego minę? bezcenne.
|
|
 |
|
dzień po rozstaniu, kiedy z podpuchniętą od płaczu twarzą nie zastałam żywej duszy w domu - była tylko ta zaklejona koperta, a obok niej krótka informacja od mamy, że znalazła ją przed drzwiami, gdy wychodziła. Jego kaligrafia, moje imię na wierzchu, i treść - 'z narkomanem to jest tak, że się boi. i bierze, żeby się nie bać. jak ja. jak inni. ja się bałem. bałem się, że Cię stracę, że przestaniesz mnie kochać. grzałem, bo było pięknie. i Ty byłaś. teraz Cię nie ma, a ja nie umiem przestać. pozbierać się? bez serca?' i był mój cholerny krzyk rozdzierający gardło, łzy oblewające policzki i wiadomość od wspólnego kumpla, że się zabił. każdego poranka tam staję, przyglądając się płycie nagrobnej, Jego uśmiechniętej twarzy i napisowi: tak było prościej.
|
|
 |
|
strząchnął moją dłoń ze swojej. - skończ truć, że będzie dobrze, co? - syknął patrząc na mnie roziskrzonym spojrzeniem. - nie kłam. ułoży się, kochanie, wszystko wróci do normy, damy radę. już nie chcę tego słuchać. powiedz mi prawdę. chcę prawdy, rozumiesz?! - potrząsnął mnie za ramiona, a łzy popłynęły Mu po policzkach. - nie wiesz co powiedzieć, bo zawsze mówiłaś to samo. że będzie dobrze. ale odchodziłaś. po godzinie, czy dwóch, kiedy przyjąłem do wiadomości, że a nuż faktycznie, masz rację. teraz też odejdziesz, nie? - urwał wbijając palce mocniej w moją skórę i czekając na odpowiedź. skinęłam tylko głową na co lekko przytaknął. - wybacz mi. - jęknęłam wyszarpując się z uścisku i odwracając się, ruszyłam przed siebie. wlokąc nogę za nogą poczułam wibracje w kieszeni - 'daj mi się poddać, nie umiem żyć bez serca'.
|
|
 |
|
przychodzi moment, kiedy stajesz, zaciągasz ręczny w swoim życiu, bierzesz głęboki oddech i uważnie czytasz drogowskazy - kolejne kierunki, znaki, drogi, którymi możesz podążyć. a w głębi coś pęka, bo jedyne, co wydaje się na tą chwilę właściwe to cofnięcie się, ruszenie wstecz - do tych uśmiechów, do każdej z tych rozmów, do obietnic, które nie zostały dopełnione, do słów, do Jego głosu, dotyku, ciepła Jego oddechu. stoisz ze wspomnieniem zapewnień, że zasługujesz na kogoś lepszego, podczas kiedy serce wali jak oszalałe o żebra wygłaszając swoje racje z przypomnieniem, że On był wszystkim.
|
|
|
|