 |
mogę Ci przyrzec , że gdybym mogła cofnąć czas , dziś nie znałbyś nawet mojego imienia .
|
|
 |
ile tylko wydobyłam sił w nogach, ruszyłam biegiem. bez konkretnego celu, obranego kierunku. po prostu, chcąc znaleźć się, jak najdalej od Niego. nie ustępował. słyszałam Jego kroki za mną, co chwila wykrzykiwał delikatnie moje imię przedzierając odgłosy ulewy. niewątpliwie, nie zdziwiłam się, kiedy w końcu mnie dogonił i ciągnąc za rękę, obrócił ku sobie, po czym zamknął w ramionach. - jeśli będziesz uciekać, będę Cię gonił. zawsze. Twój wybór. - scałował krople deszczu z moich ust. łapiąc swoimi dłońmi moje, przykląkł na chodniku. - o pani mego serca, litości! czym zasłużyłem sobie na te katusze? - wyrwałam się z uścisku. - a więc tak to określasz? katusze? - zagadnęłam zaczepnie, na co momentalnie wziął mnie na ręce. - kocham Cię, kocham Cię ponad wszystko! a katusze? zawsze, gdy tylko odstępujesz mnie na krok. - skubany, uzależnia.
|
|
 |
Zawsze wszystko się rozwala, gdy ktoś trzeci się wpierdala -,-
|
|
 |
odpisałeś, tłumacząc, że masz do mnie zbyt ogromny sentyment. jeszcze nie wiem jak mam to zinterpretować. / pstrokatawmilosci
|
|
 |
- chcę żebyś była taka jak kiedyś. - wyjąkał bawiąc się kluczami. milczałam. - bądź taka. - westchnął. dalej milczałam. - bądź tą dawną dziewczyną która chodziła ciągle z wielkim uśmiechem i śmiała się sama z siebie, traktuj mnie tak jak kiedyś, pokaż mi że ci zależy nie zachowuj się jak suka bez uczuć. - powiedział. ciągle milczałam. przewrócił oczami i spuścił głowę. - ja już chyba nie chcę z tobą być, nie chcę ciebie takiej. - wyjąkał odwracając się do komputera. podniosłam się z fotela i ubierając kurtkę ruszyłam w stronę drzwi. - mam po prostu udawać kogoś kim nie jestem? być przy twoim boku tylko dlatego żeby cię uszczęśliwić? może kiedyś w końcu zrozumiesz, że cię nie kocham i dlatego się tak zachowuje. grozisz mi , zmuszasz do bycia razem tylko dlatego że nie potrafisz zaakceptować że już nie masz nikogo, wszyscy od ciebie odeszli . teraz przyszła kolej na mnie . - uśmiechnęłam się do niego i wyszłam. wtedy tak naprawdę poczułam się wolna i szczęśliwa . / grozisz_mi_xd
|
|
 |
|
jeszcze rok temu było prościej. był, choć nie tak dotkliwie, jak niegdyś. widziałam, jak się śmieje, jak lepi śnieżki gołymi dłońmi, a one stopniowo stają się coraz czerwieńsze. słuchałam Jego głosu - nie tych szeptów do mojego ucha, lecz donośnego krzyku z drugiego końca korytarza. po części wystarczało. zdarzały się czasem te wieczory: ja, kawa, dołujące kawałki w głośnikach. wieczory, gdy wybierałam numer skrupulatnie zakodowany w pamięci, czy zawijałam tyłek i szłam prosto do Niego. było o tyle lepiej, bo wtedy nie mogąc opanować łez, tęsknoty, czy niestabilnej arytmii serca, mogłam Go mieć, chociażby na chwilę. teraz? czysta abstrakcja. i to nie przez odwagę, bo ta jest. wahania - nigdy, uczucia stały się pewniejsze. to fizycznie niemożliwe, zwyczajnie Go już tu nie ma. zabrnął w ten rzekomo nieszkodliwy stan, o kilka kroków za daleko.
|
|
|
|