|
Za każdym razem rozchodzimy się, by do siebie wracać. Jeszcze zanim się skończy kłótnia ja już chcę Cie przepraszać. Mam trudny charakter i jestem tego świadoma.
|
|
|
Wiem, że trudno wymazać przykre wspomnienia. Są bolesne jak spacer na boso po rozżarzonych kamieniach. Choć nie raz nie doceniam, jakie mnie szczęście spotkało. Przetańczyć z Tobą noc całą chcę, dla mnie jeszcze to mało.
|
|
|
Nie umiemy żyć ze sobą, nie możemy żyć bez siebie. Dobrze nam bywa bez siebie, ale ze sobą jak w niebie. Jesteśmy dla siebie jak chiński znak równowagi. Coraz bardziej jestem pewien, że los dobrze nas zaprowadził. Nie możemy istnieć bez siebie jak bez nocy dzień. Jak bez ciemności światłość, jak bez życia śmierć.
|
|
|
Teraz wypijmy do dna za tych szczęśliwych ludzi. Ja uwielbiam zasypiać i się przy Tobie budzić.
|
|
|
Każda chwila przy Tobie jest cenniejsza niż złoto. Tam gdzie będziesz, tam śmiało dojdę nawet piechotą.
|
|
|
Jak na to patrzeć, gdy widzę że wszytko tracę. Wyjdę po prostu z domu, już cię więcej nie zobaczę. Nie jesteśmy razem, nawet kiedy jesteś obok. Tak się dzieje, kiedy jedno z dwóch nie jest sobą.
|
|
|
Za mocno się przejmuje, ogromu szczęścia szansą. Czy mnie zaakceptujesz, gdy inni tym pogardzą ?
|
|
|
Szukając siebie przy księżycu rozmyślam. Na morzu gwiazd wypatruje swoją przystań. Pragnę wyznań mało kto mnie rozumie.
|
|
|
Dniami, nocami ciągle pytam się gdzie jesteś, ale chyba powątpiewam czy Ty w ogóle istniejesz...
|
|
|
Tyś moją mekką, moją muzą, boską ręką. Każda sekunda zmienia się w godzinę, a ta w wieczność,
gdy nie ma Cię, nie ma nic tam na szczycie. Pokoloruj ten szkic zwany życiem, tylko proszę Cię powiedz mi gdzie jesteś.
|
|
|
Ma niespokojna dusza ciągle szuka swej bratniej energii. Bez Ciebie życie jest marną syntezą bieli i czerni. Niczym pułapka więzi nasze ciała gdzieś daleko. Nie wiem jak wyglądasz, ale wiem żeś nieskalane piękno.
|
|
|
Noce polarne, czekam na Ciebie lata świetlne. Bagaż mi ciąży, ale jakby coś to mam się świetnie. Oczy mam mętne jak Sahara wyschły wieki temu. Skrapla się wiara, jak trucizna sercowego drenu. Brak mi tlenu, męczy bezdech, kraina bez wiatru. Równia terenu wieczny bezkres nasionami kwiatów. Nie czuję smaku, nie słyszę śpiewu ptaków.
|
|
|
|