 |
|
serce dygocze dygu, dygu, daj .
|
|
 |
|
cieszę się, że nigdy nic do mnie nie czułeś. przynajmniej teraz nie winię się za to, że pozwoliłam, aby coś w Twoim sercu względem mnie, wygasło.
|
|
 |
|
w pokoju unosiła się woń płynu do podłogi, a gdzieniegdzie pozostawały jeszcze mokre fragmenty na panelach. sprawdziłam czy aby przypadkiem nie mam jakiś wiadomości na komórce. widząc to co poprzednio - czyli nic nowego - rzuciłam się bezradnie na łóżko sięgając po książkę. po około trzech minutach, kiedy zupełnie nie mogłam skupić się na potoku słów, które czytałam, zrezygnowałam z podjętego działania. sięgnęłam po bluzę, zwisającą na oparciu fotela. zarzuciłam ją na ramiona, i wybiegłam z domu, po drodze informując mamę, że wrócę wieczorem. mój pokój lśnił - przyszedł czas na remont serca.
|
|
 |
|
nie potrzebowałam niezmiernie namiętnych pocałunków, wzbudzających dreszcze na całym ciele. nie chciałam podniecenia okalającego mnie od stóp do samego czubka głowy. pragnęłam jedynie zwykłego całusa w czoło, który jakby przemawiał do mnie tajemniczą mocą, mówiąc, że On wcale nie chce mnie uwodzić, żeby w końcu zaciągnąć do łóżka. chce zapoznać się z moją duszą, przeniknąć ją, połączyć w jedność ze swoją, tworząc coś... coś pięknego.
|
|
 |
|
miłość jest jak narkotyk. próbujesz raz, cały świat pokazuje Ci swoje nowe, piękne oblicze. podoba Ci się. próbujesz dalej. bierzesz więcej i więcej, niechybnie się uzależniając. nagle wszystko się wali, a to, co stało się częścią Ciebie, nieodłączną w dodatku, znika. cierpisz. chcesz więcej pomimo ceny, oraz konsekwencji, jakie to za sobą niesie. usilnie próbujesz odnaleźć choć posmak tego, co do niedawna dawało Ci takie ukojenie. tęsknisz. biegniesz na oślep, wmawiając sobie, że szukasz. błagasz o powrót, zalewając się łzami. wszystko wraca. wpadasz znów w tamte sidła. jest dobrze. masz szczęście. to nic, że niszczy. masz szczęście...
|
|
 |
|
nie ma sytuacji bez wyjścia. z każdej opresji da się wyjść z twarzą, w całkiem przyzwoitym stanie. trzeba tylko walczyć, mimo wszystko nie poddawać się. bo wbrew pozorom i tego co sobie roimy w głowie - to my decydujemy o wszystkim co się wydarzy i to nasze dłonie kierują sterem. los się tylko bawi. niekiedy podstawi nam nogę, innym razem jednak popchnie do przodu dodając motywacji. sęk w tym, żeby wyczuć moment. rozeznać się w sytuacji i powziąć działania, dopóki nie będzie zbyt późno.
|
|
 |
|
nawet najbardziej oschły, chamski, arogancki facet, rzucający riposty na prawo i lewo, komentujący każdy defekt kobiecej urody, ma prawo do strachu. ten mężczyzna, niczym zbudowany ze stali, ten nie do zniszczenia, może bać się równie bardzo jak drobna i delikatna kobieta. miłość nie dzieli ludzi na grupy, na podstawie masy ciała, czy odporności psychicznej. każdemu daje na tacy tyle samo szczęścia, łez, obaw, tęsknoty, bólu, radości. wyłącznie od nas zależy po co, i w jakich ilościach, sięgniemy.
|
|
 |
|
- dajmy sobie trochę czasu. poczekajmy. - a mamy na co czekać?
|
|
 |
|
umiar. napawaj się miłością z umiarem.
|
|
 |
|
Nie wiedziałam, że to wszystko nadal we mnie jest. Te wszystkie wspomnienia, wspólnych dni. Zaczęłam czytać stare wpisy i wszystko wróciło. Przypomniałam sobie o wielu rzeczach, a przede wszystkim o tych, za którymi jeszcze kilka miesięcy temu tak bardzo tęskniłam. Beztroskie chwile szczęścia. Chwile, za które oddałabym teraz naprawdę wiele. Teraz są łzy. Nie przypuszczałam, że się pojawią, nie po takim czasie.
|
|
 |
|
Spacerując tą samą ścieżką co zawsze, myślała o tym by umrzeć. Bo niby po co ma żyć jeżeli nie ma Go przy niej. Nie ma jej powietrza, którym tak uwielbiała oddychać. usiadła na ławce, na której pierwszy raz wyznał jej miłość. Tylko po co, skoro nie chciała o tym myśleć. Nie chciała pamiętać. Szybko wstała i zaczęła stamtąd uciekać. Przebiegła tak kilka metrów i zaczęła się zastanawiać przed czym tak naprawdę ucieka. Przed bólem? Przed życiem? Przed samą sobą? A może po prostu przed miłością, której nie uda się jej nigdy zapomnieć.
|
|
 |
|
Jego wszystkie 'nie kocham Cię' raniły moje serce. każdy zwrot tego typu pozostawiał lekkie zadrapanie. w końcu takich ranek nazbierało się wystarczająco dużo, aby utworzyć potężny uraz na moim drobnym sercu. i mimo tego, iż to wszystko było tylko żartami - bolało.
|
|
|
|