 |
siedzimy na dachu, łapiemy garściami toksyczne powietrze - zamieniamy ciszę w chichot straconych dusz.
|
|
 |
stali w ciszy na jednej z dróg. wiatr oplótł jej ciało, zmuszając do tego, aby zadrżało. chłopak spojrzał na nią spod swoich długich rzęs. zauważył, że zimno maluje jej rumieńce na przeźroczystej prawie twarzy. uniósł wolno głowę i na widok jej zaszklonych oczu, wstyd ścisnął mu serce. nic nie zrobił. stał tylko i patrzył z ciarkami na plecach, jak kobieta jego życia wylewa łzy, których i tak nie jest w stanie już zliczyć. w końcu spojrzała na niego. "zaśmiej się" powiedziała tak cicho, że w sumie wyczytał to z ruchu jej warg. "zaśmiej się" powtórzyła głośniej. "niech echo naszych śmiechów roznosi się po pustej okolicy. poudawajmy chociaż, że nic nie umarło, że wciąż jeszcze istniejemy" zaczęła krzyczeć. "jestem! ja wciąż tu jestem! mam uczucia, mam jebane serce i jestem! dla ciebie" dokończyła już szeptem. "proszę, ty też naucz się być", kiedy odchodziła nie próbował jej nawet zatrzymać. zostawiła obok niego obumarłą cząstkę siebie. wiatr wyszeptał pożegnanie.
|
|
 |
oddaj mi część życia, kawałek serca, a pokażę ci, czym jest miłość.
|
|
 |
może i mówię, że mam go w dupie. że pierdolę jego i tę jego nic niewartą miłość. może i oglądam się już za innymi mężczyznami. może nawet podoba mi się jego kolega. ale pośród tego wszystkiego wciąż widzę jego. chociaż wiedz, że tego nie chcę. chociaż teoretycznie zakończyłam już ten rozdział w moim życiu. może i powiesz, że jestem żałosna, ale w głębi serca nadal coś do niego czuję. nie potrafię ot tak zapomnieć o tym, co było. mimo, że mnie krzywdził. że płakałam i cierpiałam. to za bardzo utkwiło w moim sercu. a ja nadal mam żal do siebie, że to się akurat tak musiało skończyć.
|
|
 |
problemy, niepowodzenia i faceci, przez których jesteśmy w stanie odebrać sobie życie.
|
|
 |
nie bądź kobietą, która potrzebuje mężczyzn. bądź kobietą, której potrzebują mężczyźni.
|
|
 |
nie jestem typowa, pisk opon nie robi na mnie wrażenia, w przeciwieństwie do cichego odgłosu buziaka w szyję. zamiast wypchanego po brzegi portfela, wolę widzieć twój szczery uśmiech, od ucha do ucha. niełatwo zdobyć moje uznanie, bijąc się z jakimś typem w klubie, bukiet krwistoczerwonych róż bardziej mnie przekonuje. twoje błyskotki na szyi i nadgarstku nie potrafią mnie tak zaczarować, jak twoje spojrzenie pełne blasku. nie twoje przekleństwa czynią cię, moim zdaniem, mężczyzną, lecz sposób, w jaki potrafisz mnie objąć, gdy się boję. nie cieszy mnie, gdy przez telefon mówisz kumplowi, że jesteś gdzieś ze mną, prawdziwą radość sprawisz, gdy mijając go nie wypuścisz mej dłoni z uścisku. nie musisz zabierać mnie na kolacje przy świecach, w zupełności wystarczy pośpiesznie zjedzony hamburger w twoim towarzystwie. nie kupisz mnie drogimi prezentami, ale za jedno "kocham cię mała" jestem skłonna oddać ci cały swój świat.
|
|
 |
zadawał tyle zbędnych pytań, kiedy ona miała ochotę, aby tylko ją przytulił.
|
|
 |
czasem mam ochotę uśmiechnąć się, podejść do ciebie i mocno cię przytulić. pokazać ci, jak bardzo kocham cię, każdego dnia. dopiero idąc, w połowie kroku zamieram, bo przypominam sobie, że mimo tego, ile mogłabym dla ciebie zrobić, ty nawet nie wiesz, jak mi na imię .
|
|
 |
ona musiała się zauroczyć, ale zawsze odwracała wzrok, kiedy patrzył jej w oczy. chciała dać mu znak i wyrazić wszystko, ale zawsze rezygnowała, kiedy był przy niej blisko.
|
|
 |
w świecie za dużych rękawiczek i niewygodnych foteli, gdzie niebo można zerwać jak tapetę ze ściany wszechświata, nie pozostaje ci nic innego, jak zadzwonić do Boga i zgłosić reklamację.
|
|
 |
"będzie dobrze", słyszę wiecznie "będzie dobrze". mówisz mi to w oczy, kiedy sam masz problem.
|
|
|
|