|
siedząc na strychu wsłuchiwała się w krople deszczu uderzające o dach. tak bardzo żałowała, że go przy niej nie ma.
|
|
|
moje zaufanie w stosunku do ciebie spadło tak mocno, że nawet nie uwierzę ci w to, która jest godzina.
|
|
|
całujesz mnie, kochasz ją.
|
|
|
i problemy zwalają ci się na głowę, jeden po drugim, więcej i więcej, tak bez litości.
|
|
|
ty zakłamany chuju, nienawidzę cię.
|
|
|
nie miałam żyletki więc wzięłam nóż.
|
|
|
potrafił przerzucić się z dresów w garnitur, tak samo jak ze mnie na nią.
|
|
|
nazywają go pijakiem, a przecież nic o nim nie wiedzą. nie wiedzą, że jego ojciec i matka non stop piją, jest świadkiem ich wzajemnych kłótni, bójek... on nie jest pijakiem. on jest zagubiony. szuka pocieszenia ze strony wódki. próbuje topić w niej swoje smutki i brak miłości.
|
|
|
a jak kiedyś spotkam tego kogoś, kto robi to coś z moim życiem, to zabawię się w Hitlera.
|
|
|
chodź. zbudujemy swoją miłość niczym bob budowniczy ze swoimi koparkami. mało romantycznie, ale za to jak skutecznie.
|
|
|
pamiętam jak dziś, nasze pierwsze rozmowy. matkę patrzącą się na mnie jak na idiotkę, kiedy śmiałam się do ekranu laptopa i krzyczącą bym się ogarnęła, oraz babcię, która stwierdziła, iż skaczę jak motylek, ze szczęścia.
|
|
|
chcę siedzieć z tobą na mokrej jeszcze od rosy trawie i puszczając bańki mydlane, patrzeć jak niebo krzyczy kolorami tęczy. w sumie obeszłoby się bez trawy, baniek i tęczy. chcę ciebie. to ty jesteś moją główną atrakcją.
|
|
|
|