 |
"spośród dziewięciu pomieszczeń w domu wybrałem zimny kąt w garażu, było mi strasznie zimno ale wiatr wchodzący przez drzwi, służył mi jako kołdra. usiadłem tam by przypomnieć marzenia, dokładniej to chodzi o Ciebie. analizowałem każde Twoje najmniejsze słowo i poczułem sie jak jeden z kolorów na tęczy było mi tak ciepło i miło. uśmiech został szczególnie rozpatrzony, mógłbym rozłożyć jego strukture na miliardy części i dać go odrobinę każdej osobie na świecie wtedy poczuli by co to prawdziwa euforia. usta, dużo by o nich pisać ale ja tu nie chce słodzić jakie są wystarczy je lekko musnąć i sprawa wyjaśniona i wiesz co? jakbym miał wybrać niebo czy piekło to wybrał bym Ciebie, bo przy Tobie chciałbym spędzić całą swą pozaziemską wieczność."-dla.niej
|
|
 |
"A-aksamitne usta które godzinami potrafiłem całować, idealnie pasowały do moich. I-imponujący styl jej kochania, będąc parędziesiąt kilometrów od niej czułem jak uśmiechem łaskocze moje usta. K-kompozytorka mojego serca, podczas kłótni czy jakiegokolwiek smutku koncert jej słów zawsze stawiał mnie na nogi. L-lekkość jej dłoni wysoko unosiła nas ponad chmury, gdzie oglądałem jej śliczną twarz. N-najpiękniejsza, tak można o niej mówić, wpatrując sie w jej słodką osobę czujesz sie jak na haju. U-ukochana dziewczyna i nieosiągalna dla mnie jak tęcza. P-ponętna, dotykiem i wzrokiem wyciągała ze mnie maksimum szczęścia."-dla.niej
|
|
 |
"w ręku szlug telefon w drugiej.
i napisał bym do Ciebie ale jakoś
brakuje słów.
zadzwonił bym do Ciebie ale wiem że
tego nie chcesz. wybełkotał że Cię kocham tu jest źle i
serio tęsknie."-Bonson
|
|
 |
"czuje sie jak papieros, jego żar przypomina moje zakrwawione oczy od łez, ulotny dym mogę porównać do moich marzeń, przychodzą z łatwością wystarczy haust powietrza a odchodzą szybko i znikają gdzieś w atmosferze świata. tytoń to moje serce im bardziej je wciągniesz do siebie a następnie wypuścisz to coraz bardziej boli, niszczy sie i powoli znika."-dla.niej
|
|
 |
Odezwał się. Odezwał się i nie pokazał żadnej skruchy, ba. Miałam nawet wrażenie, że zapomniał o naszej ostatniej rozmowie, o tym co mi powiedział, jak mnie potraktował i myśli, że mu to wszystko wybaczę? Nie, nie zapomnę tego, nie odezwę się, nie napiszę tej jednej wiadomości. Nie obchodzi mnie to, jak będzie reagował, ile będzie mi pisał, że tęskni. Nie obchodzą mnie jego kłamstwa. Bo mam ich dość. I chociaż miałam chwilę zawahania, to wygrałam ze swoją słabością, wygrałam z chwilowym impulsem, którego próbowałam się podjąć. Bo nie pozwolę sobie na zabawę moim kosztem. Nie chcę tego na nowo przechodzić. Wolę cierpieć w ciszy i z samotnością, bo tak będzie mi lepiej, łatwiej i wygodniej niż podczas cierpienia z powodu kolejnego rozczarowania. To nie jest dla mnie, nie jest to już moje życie. Ta sprawa została już zakończona, znajomość z nim, to ostateczny koniec. I nie będzie mi przykro, że odszedł. Nie będę tęsknić za człowiekiem, który pokazuje różne oblicza.
|
|
 |
Powróciłam do naszego wspólnego bloga, który zaczęliśmy pisać. Do bloga, na którym było zawarte jedno z naszych najpiękniejszych i trwalszych wspomnień. Przypomniałam sobie wszystko. Każde uczucie, które nam towarzyszyło, przypomniałam sobie również Jego oddech i pierwsze słowa. To było coś niezwykłego, ale zarazem zakazanego. Bo nie powinnam powracać do tamtego okresu, do tamtego dnia, ale jednak zrobiłam to. Złamałam siebie i własne zasady, bo potrzebowałam poczuć cząstkę tego co kiedyś było, tego co zostało zapomniane. Nie żałuję nawet, że powróciłam do czytania naszych wspomnień, ale chyba żałuję wyłącznie tego, że tamta powieść nigdy nie zostanie skończona. Bo każde z nas się zmieniło, rozdzieliliśmy się i nigdy więcej nie połączymy. Szkoda mi tego wstępu, ale cieszę się również z tego, że on jest. Bo to jedna z nielicznych rzeczy, które pozostawił mi po sobie.
|
|
 |
Tamto życie minęło, uczucia przestały być tak ważne. On odszedł, muszę się z tym pogodzić, a może już dawno się pogodziłam? Tylko dlaczego nie potrafię o nim zapomnieć? Dlaczego nie potrafię pozbyć się z dna szafy listów, które po Nim trzymam, wierszy, zdjęć i wspomnień? Dlaczego to we mnie żyje tak mocno? Jego już nie ma, więc nie ma i mnie dla niego, nie ma nas. A czuję jakby było inaczej. Tak cholernie ciężko mi pojąć co się właśnie teraz ze mną dzieje. Ta uderzająca przeszłość, uczucie bezradności, strach i niepewność. Czy to musi tak mocno we mnie uderzać? Czy nigdy nie zaznam spokoju właśnie od tego? Nie mogę już tak dłużej walczyć z własnymi myślami, ze wspomnieniami. Brakuje mi na to sił. Nie chcę ciągle się skupiać na jednej rzeczy. Nie mogę, ale to robię. To jest tak zagmatwane wszystko...
|
|
 |
Z każdym mijającym dniem analizuję swoje myśli i słowa, które wypowiadam, które do kogoś piszę. Szukam jakiegoś konkretnego punktu zaczepienia, który byłby w stanie mi powiedzieć co tak naprawdę czuję w sobie, czego się boję, przed czym się bronię. I nadal nie jestem w stanie znaleźć na to wszystko dobrej odpowiedzi, bo ciągle coś się zmienia, coś się dzieje, co powoduje, że ma na mnie tak drastyczny wpływ. Ludzie się pojawiają i po chwili znikają, a za tym idzie mętlik, tak cholernie ciężki mętlik do opanowania. Bo znów zamknęłam się w sobie i zderzyłam z własną podświadomością i wewnętrznym pragnieniem. Zderzyłam się z własną osobowością i charakterem, nad którym wciąż nie mogę znaleźć pełnej kontroli. Gdzieś w środku boję się, że to mnie właśnie zniszczy, że sprawi, iż coś pęknie w mojej duszy na dobre, że się poddam ostatecznie, ale nie mogę tego zrobić. Nie teraz, kiedy chociaż moje życie zawodowe zaczyna nabierać sensu. Bo życie prywatne jest bardziej skomplikowane niż sądziłam.
|
|
 |
Ponownie się poddaje i odpuszczam walkę o siebie i o życie? Nie, chyba nie. Po prostu wysiadam momentami bardziej niż powinnam, tracę chwilowy dystans do siebie i życia, ale nie mówię jeszcze tego stanowczego stop, bo w głębi duszy liczę na jakąś zmianę. Na jakiś przełom, który mógłby nastąpić w moim życiu. Jednak mam świadomość, że to nie nastąpi zbyt szybko, bo za dużo jest tego wszystkiego. Za dużo bezsilności we mnie i zbyt mało wiary w to, że chcę i potrafię coś osiągnąć. A nie mogę ponownie robić czegoś wbrew sobie i pod dyktando innych, bo to się nie uda, nie wyjdzie tak, jak powinno. Przecież to byłaby porażka po całości. Gdybym miała właśnie teraz osunąć się na ziemię i poddawać w tak łatwy, a zarazem skomplikowany sposób. Bo nie chcę tego robić, nie chcę się poddawać, chcę iść dalej przez życie, ale to jeszcze nie ten moment, kiedy porzucę wszystko co wraca do mnie, co sprawia, że tak łatwo rezygnuję z marzeń. Bo przecież na wszystko musi być czas.
|
|
 |
"za miesiącami, dniami, godzinami, minutami oraz sekundami naszego związku w Twojej nie wiedzy pisałem nasz życiowy album. wiele zapisanych uśmiechów, tony pocałunków którymi rozkoszowały sie moje i Twoje usta, liczne podmuchy Twojego oddechu który jak fala rozprzestrzeniał sie po moim ciele, ogrzewając je, setki chwil w których nasze ciała płonęły, zmysłami obiecując sobie wieczną miłość. miliardy słów wypowiedzianych do siebie z miłosci, troski i strachem przed utratą siebie i te jedne drzwi które miały być nie do sforsowania, miały chronić przed tysiącami Twoich wielbicieli, miały przetrwać wybuch każdej kłótni lecz niestety okazały sie zbyt słabe."-dla.niej
|
|
 |
Nie, nie mogę mu ulec po raz kolejny. Nie mogę sobie na to pozwolić po naszej ostatniej rozmowie. Co z tego, że ja dałam swoje warunki, a on zwyczajnie powiedział, że musi wszystko przemyśleć, że napisze za jakiś czas? Nic, kompletnie nic z tego nie ma, ponieważ nie odzywał się przez tydzień. I nagle dzisiaj postanowił się odezwać, tak nagle mówiąc, że nie mógł wcześniej pisać. Ale co mnie to tak naprawdę obchodzi? Już nic. Bo dał mi wyraźnie do zrozumienia, że dla niego nasza znajomość nic nie znaczy. Ja oczekuję jednego, on zaś drugiego. Jednak skończyło się moje pobłażanie. Nie będę tkwić dłużej w znajomości, która nie ma żadnej przyszłości. Skoro po przeszło trzech latach on wciąż nie jest gotowy zadzwonić, ani przyjechać, to mówię sobie dość i idę inną ścieżką. Taką gdzie nie będzie miejsca dla niego. Ostatecznie to zostało zakończone.
|
|
 |
To nie miało tak prawa się ułożyć. On nie miał prawa zagościć na dłużej w moim życiu, a jednak pozwoliłam mu na to. Dziś mam do siebie o to pretensje, bo nie wiem czemu tak zrobiłam, nie wiem czego chciałam. Czy może brakowało mi jakiejś bliskości i miłości? A może pragnęłam za wszelką cenę przyjaźni, aby nie czuć się samotna pomimo, że miałam wtedy już kogoś? Od przeszło trzech lat szukam odpowiedzi na te pytania i wciąż nie mogę ich znaleźć. Zaczynam się coraz bardziej w tym gubić, bo ciężko mi zrozumieć czego ja naprawdę chciałam wtedy od życia. Dlaczego go wpuściłam do swojego serca, skoro wiedziałam już wtedy, jak ludzie potrafią ranić i zdradzać. Może gdybym nie popełniła wcześniej błędu z wybaczeniem zdrady, to nie dopuściłabym nowej osoby do swojego życia, ale zrobiłam to. I muszę dziś płacić za to bardzo wysoką cenę. Muszę zmierzać się z tym wszystkim co się ze mną od środka dzieje. Muszę walczyć z myślami, jak i swoją słabością. Muszę uważać na każdy ruch, który popełniam.
|
|
|
|