 |
pamiętasz tamten dzień, noc właściwie? zmartwienie stanowiła tylko pusta butelka po wódce, która była jedynym antidotum na uczucia. przez kilka godzin nic nas nie zabijało.
|
|
 |
nie potrzebowała dużo czasu, by rozeznać się w sytuacji. wchodząc do mojego pokoju, rzuciła torbę na łóżko, a wyłapując wydobywającego się z głośników rocka, wypaliła tylko: - znów smutamy, mam rozumieć? zakatujesz się, dziewczyno. - zakrywając emocje w półuśmiechu z wyrzutami przyznałam przed sobą, że mimo podświadomych obietnic, nie tylko przywoływałam wspomnienia tymi utworami, ale co wieczór, znów otulałam się kocem i pozwalałam by łzy, kolejne łzy których był dziełem, skapywały do kubka z kawą.
|
|
 |
począwszy od czytania ulubionej książki, po zrobienie naleśników z nutellą, wyjście ze znajomymi, obejrzenie dobrej komedii, aż po spanie czy godzinne szpikowanie się kawałkami Chady - nic nie było wystarczającym lekarstwem, by przestać chcieć Go.
|
|
 |
znajoma otworzyła drzwi kabiny i szybkim ruchem zamknęła zeszyt w którym wówczas uzupełniałam zadanie. - szuka Cię. nie wnikam, chce swoje klucze czy coś. czeka na korytarzu. - wypaliła na jednym wydechu. - niech przyjdzie tutaj. - burknęłam do Niej w odpowiedzi, na co skinęła głową i wyszła. nadaremnie zamknęłam drzwi, bo już po kilkunastu sekundach znów zostały otwarte. - dobra, oddaj. - sięgnęłam do plecaka, znalazłam pęk metalowych kluczyków i stając przed Nim, zaczęłam je kołysać na jednym palcu, przed Jego oczyma. nie zabrał ich. kładąc ręce na moich biodrach przycisnął mnie do ściany, równie intensywnie jak wargi do moich ust - jakby wciąż było jak dawniej, jakby nic nie wydarzyło się w międzyczasie, jakby nic się nie posypało. przepłakane noce, ból, niepewność, ciągłe martwienie się stanęły w głowie. naciskając jedną ręką na klamkę, drugą odepchnęłam Go od siebie. - idź, wystarczy. - jęknęłam, starając się zamaskować cierpienie palące na powrót od środka. - ja się nie poddam.
|
|
 |
` 14 lutego przypomniała sobie jego oczy które były niczym jej, twarz która była dla niej czymś pięknym , włosy które były koloru brązowego, dłonie które trzymały jej ręce, usta które się do niej uśmiechały i jego głos który był muzyką dla jej uszu.
|
|
 |
Walentynki jest uważanym u większości ludzi za dzień miłości, u mnie nigdy tak nie było. To zwykły dzień, który rozwala moje serce i sprawia że łzy same spływają już na początku dnia. Ludzie wokół wydają się jacyś inni, nawet własna mama. Najmroczniejszy dzień który pojawia się 14 lutego.
|
|
 |
Wspomnienia, łza która kręci się w oku i spada po chwili na ulubioną bluzkę.
|
|
 |
I te myśli ciągle że mogło być inaczej.
|
|
 |
Pamiętaj, fałszywości nie uleczysz, za to możesz się powstrzymać i szczerości uwierzyć.
|
|
 |
oczy swe zamykam i rozpływam w ramieniach twych się, a za godzinę mówisz "nie kocham już cię"
|
|
 |
Teraz żółwik, zaraz piona a za chwile wyciągniesz kondoma.
|
|
 |
Gdy podajesz mi rękę, Ja ją trzymam z całych sił. Ty mi mówisz słowa, że mnie kochasz i ulegam szybko nim.
|
|
|
|