 |
„Stawał się moim przyzwyczajeniem. Powoli. Pomału. Centymetr po centymetrze. Krok po kroku.”
|
|
 |
Nie mieliśmy sobie już nic do powiedzenia. Czy ja go naprawdę kochałam? Czy byłam tylko uzależniona od cierpienia, od tego wspaniałego bólu, kiedy pożądamy kogoś niedostępnego?
|
|
 |
I wtedy pomyślałam - może go nie okiełznam, może on nie mógł okiełznać mnie? Może jestem taką właśnie kobietą… Może muszę być wolna do czasu, aż spotkam kogoś równie dzikiego jak ja?
|
|
 |
To właśnie było sedno problemu. Mógł zrobić dla niej wszystko- oprócz tej jednej jedynej rzeczy: nie chciał zostawić jej w spokoju.
|
|
 |
Jego oczy, jego bluza, jego mina, gdy mnie widzi, jego głos wyłapywany z tłumu, jego zapach, jego uśmiech, jego urok i ja, miotająca się pomiędzy strachem przed odrzuceniem a wizją bezpiecznego szczęścia.
|
|
 |
Pokochałam te chwile, w których łapałam Cię na wpatrywaniu się we mnie.
|
|
 |
Uświadomił sobie, że nie kochał jej jeszcze nigdy tak bardzo, jak właśnie w tej chwili, kiedy patrzył, jak odchodzi.
|
|
 |
Przy nieobecności zegar dalej tyka...
|
|
 |
Zamiast iść do przodu ciągle goję rany.
|
|
 |
Żałuję wielu wypowiedzianych słów, niektórych zbyt pochopnie, niektórych zamierzenie, tych, które zabolały bądź dotknęły kogoś bardzo, tych niepotrzebnych, tych za mocnych. Żałuję też tych słów niewypowiedzianych, które nie padły z moich ust, a powinny. Żałuję wielu podjętych decyzji, ale też tych, które zostawiłam za sobą i oddałam je w ręce przeznaczenia. Żałuję niektórych kontaktów międzyludzkich, ogromu zaufania jaki komuś powierzyłam, obietnic bez pokrycia, wiary w nicość. Żałuję tego braku wiary w siebie, jaki posiadam, a jakiego nie mogę się wyzbyć. Żałuję łez, które wywołałam u innych osób zupełnie niepotrzebnie. Żałuję miłości w jaką sama siebie wpędziłam, miłości, która nigdy nie powinna była mieć miejsca. Żałuję tych błędów, które niczego mnie nie nauczyły. Żałuję również siebie w momentach, kiedy upadłam i nie potrafiłam się podnieść. Tak bardzo tego żałuję. [ yezoo ]
|
|
 |
Nie znosisz tego miejsca, bo właśnie tam wszystko się skończyło. Wraz z Jej zimnym ciałem pochowałaś wiarę w siebie i sens życia. Co jakiś czas przychodzisz, zapalasz znicz, który jest symbolem pamięci i odchodzisz, bo tak bardzo boisz się narastających wspomnień. I choć wiesz, że one nie przeminą, uciekasz. Pamiętasz Jej ostatnie słowa, ten moment, kiedy resztkami sił chwyciła twoją dłoń i wyszeptała, że dasz sobie radę? I kiedy patrzyłaś jak zamyka swoje piękne oczy. I ta chwila, gdy ktoś gdzieś z tyłu powiedział, że to już koniec. Nie uwierzyłaś, nie potrafiłaś. Później nadszedł czas pożegnania. Nie wiedziałaś co powiedzieć. Jak odpowiednio ubrać słowa, by uchwycić w nich wszystkie uczucia wobec własnej mamy? Czy możliwym jest pożegnać się raz na zawsze? Czy zwykłe "kocham" to nie będzie za mało? [ yezoo ]
|
|
 |
Właściwe słowa
nie wiadomo dlaczego,
zawsze przychodzą
za późno.
|
|
|
|