głupie teksty, śmieszne teksty, opisy gadu-gadutwój portal społecznościowy

Teksty znajomych użytkownika coloredmirror

kiedy kochasz nawet Twój oddech jest taki obcy  jakby nienależący do Ciebie  a kolejne bicia serca są serią niekontrolowanych uderzeń. wszystko to  czym się dawniej kierowałaś  kim byłaś  co czułaś  każdy z instynktów zanika. ktoś zabiera Ci serce.

definicjamiloscii dodano: 26 września 2011

kiedy kochasz nawet Twój oddech jest taki obcy, jakby nienależący do Ciebie, a kolejne bicia serca są serią niekontrolowanych uderzeń. wszystko to, czym się dawniej kierowałaś, kim byłaś, co czułaś, każdy z instynktów zanika. ktoś zabiera Ci serce.

któregoś jesiennego południa  między spadającym liśćmi klonu uśmiechnął się do mnie. dłonie  choć szczelnie opatulone rękawiczkami zaczęły marznąć  a równomierny dotąd oddech przyspieszył. przedstawił się lekkim głosem  a moje serce wyrywało się z piersi  jakby chcąc zapytać  czy przyszedł po to  aby się nim zaopiekować.

definicjamiloscii dodano: 26 września 2011

któregoś jesiennego południa, między spadającym liśćmi klonu uśmiechnął się do mnie. dłonie, choć szczelnie opatulone rękawiczkami zaczęły marznąć, a równomierny dotąd oddech przyspieszył. przedstawił się lekkim głosem, a moje serce wyrywało się z piersi, jakby chcąc zapytać, czy przyszedł po to, aby się nim zaopiekować.

uwielbiam Jego obecność  niczym dziecko zimę. uwielbiam Jego dotyk  który jest dla mnie jak lodowaty  zimowy puch na przełomie grudnia i stycznia dla tych krasnali w kolorowych kurtkach biegających po podwórku rzucając się śnieżkami. uwielbiam jak Jego oddech owiewa mi twarz  a policzki  niczym od mroźnego powietrza  rumienią się.

definicjamiloscii dodano: 26 września 2011

uwielbiam Jego obecność, niczym dziecko zimę. uwielbiam Jego dotyk, który jest dla mnie jak lodowaty, zimowy puch na przełomie grudnia i stycznia dla tych krasnali w kolorowych kurtkach biegających po podwórku rzucając się śnieżkami. uwielbiam jak Jego oddech owiewa mi twarz, a policzki, niczym od mroźnego powietrza, rumienią się.

nienawidzę samotnych jesiennych spacerów  siedzenia wieczorami pod kocem z kubkiem herbaty i książką opowiadającą o miłości  której tak dotkliwie mi brakuje  muzyki w tle  która pozostawia mi każdym brzmieniem kolejne rysy na sercu  razem układające się w imię  które boli mnie do dziś. nienawidzę liści spadających z drzew  tuż za oknem i pustki  kiedy uświadamiam sobie  że to wszystko  zaczęło się  i skończyło tamtej jesieni  kiedy bezmyślnie wyjęłam z piersi serce lokując je w Jego gorącej dłoni.

definicjamiloscii dodano: 25 września 2011

nienawidzę samotnych jesiennych spacerów, siedzenia wieczorami pod kocem z kubkiem herbaty i książką opowiadającą o miłości, której tak dotkliwie mi brakuje, muzyki w tle, która pozostawia mi każdym brzmieniem kolejne rysy na sercu, razem układające się w imię, które boli mnie do dziś. nienawidzę liści spadających z drzew, tuż za oknem i pustki, kiedy uświadamiam sobie, że to wszystko zaczęło się, i skończyło tamtej jesieni, kiedy bezmyślnie wyjęłam z piersi serce lokując je w Jego gorącej dłoni.

to jest trochę tak  że faceci są jak powietrze. dzielą się na dwie grupy: tlen   czyli On  i azot   czyli inni. i w sumie azotu jest więcej  ale tlen to podstawa  nie?

definicjamiloscii dodano: 25 września 2011

to jest trochę tak, że faceci są jak powietrze. dzielą się na dwie grupy: tlen - czyli On, i azot - czyli inni. i w sumie azotu jest więcej, ale tlen to podstawa, nie?

tylko z Nim słuchałam tych piosenek  tylko do Niego uśmiechałam się w ten sposób  tylko Jemu mówiłam tyle o sobie  tylko On znał tak wiele szczegółów z mojego życia w tamtym czasie. nie kocham Go  ale mam cholerną dziurę w sercu.

definicjamiloscii dodano: 25 września 2011

tylko z Nim słuchałam tych piosenek, tylko do Niego uśmiechałam się w ten sposób, tylko Jemu mówiłam tyle o sobie, tylko On znał tak wiele szczegółów z mojego życia w tamtym czasie. nie kocham Go, ale mam cholerną dziurę w sercu.

onajestkurwa  dzięki wielkie za pomoc  chemiczko Ty. :D

definicjamiloscii dodano: 24 września 2011

onajestkurwa, dzięki wielkie za pomoc, chemiczko Ty. :D

wziął Ją za rękę i prowadził ku słońcu rytmem przyspieszonego bicia swojego serca.

definicjamiloscii dodano: 24 września 2011

wziął Ją za rękę i prowadził ku słońcu rytmem przyspieszonego bicia swojego serca.

  naprawdę chcesz tu być? patrzeć na nich wszystkich  zalanych do nieprzytomności  krzyczących  wygłaszających chore teorie polityczne  pierdolących co popadnie?   zagadnął sunąc lekko opuszką palca po moim udzie.   wiesz  że nie.   mruknęłam cicho przyglądając Mu się kątem oka.   chodź.   złapał moją dłoń wstając i pociągał za sobą. wyszliśmy na zewnątrz zostawiając na progu dwie puszki po piwie. prowadził mnie w milczeniu  kilka razy skręcił  aż doszliśmy do skraju lasu.   dobrze się czujesz? w środku nocy tu?!   szepnęłam Mu do ucha  jednak zacisnął tylko mocniej palce na mojej dłoni.   zaufaj mi.   w odpowiedzi jedynie wtuliłam się w Jego bok  a On czule przygarnął mnie do siebie. a potem usiadł na ziemi opierając się plecami o drzewo  wziął mnie na kolana i był tylko Jego gorący oddech ocieplający chłód nocy. a echo muzyki  mrówki gryzące nas po nogach czy dziwne wycie   były tak daleko od skupiska mojej uwagi  która skumulowała się w Jego źrenicach odbijających blask księżyca.

definicjamiloscii dodano: 24 września 2011

- naprawdę chcesz tu być? patrzeć na nich wszystkich, zalanych do nieprzytomności, krzyczących, wygłaszających chore teorie polityczne, pierdolących co popadnie? - zagadnął sunąc lekko opuszką palca po moim udzie. - wiesz, że nie. - mruknęłam cicho przyglądając Mu się kątem oka. - chodź. - złapał moją dłoń wstając i pociągał za sobą. wyszliśmy na zewnątrz zostawiając na progu dwie puszki po piwie. prowadził mnie w milczeniu, kilka razy skręcił, aż doszliśmy do skraju lasu. - dobrze się czujesz? w środku nocy tu?! - szepnęłam Mu do ucha, jednak zacisnął tylko mocniej palce na mojej dłoni. - zaufaj mi. - w odpowiedzi jedynie wtuliłam się w Jego bok, a On czule przygarnął mnie do siebie. a potem usiadł na ziemi opierając się plecami o drzewo, wziął mnie na kolana i był tylko Jego gorący oddech ocieplający chłód nocy. a echo muzyki, mrówki gryzące nas po nogach czy dziwne wycie - były tak daleko od skupiska mojej uwagi, która skumulowała się w Jego źrenicach odbijających blask księżyca.

nielegalne wyścigi  fajki  mocniejsze środki   a boi się pokochać.

definicjamiloscii dodano: 24 września 2011

nielegalne wyścigi, fajki, mocniejsze środki - a boi się pokochać.

  chodź z nami  ej.   zagadnął znajomy ciągnąc mnie za łokieć  kiedy już miałam skręcać do domu.   nie idzie z nami.   burknął mu w odpowiedzi On żegnając się ze mną.   niech  kurwa  sama zadecyduje  co? wolność wyboru. jak chce iść  to niech idzie  proste. idziesz?   wyskoczył ziomek  a ja rozerwana pomiędzy nimi dwoma w końcu zdecydowałam.   idę.   postanowiłam wciskając dłonie w kieszenie bluzy i przypatrując się Jego reakcji. roziskrzone z wkurwienia źrenice mierzyły mnie wściekle. odciągnął mnie trochę do tyłu.   nie pozwolę Ci się niszczyć. idziesz z nami  ale nie pozwolę  żebyś coś wzięła. nie skończysz tak  jak ja  jak oni  rozumiesz?! nie pozwolę Ci... nie Tobie.   syknął  po czym ogarniając się przyspieszył kroku doganiając resztę.   ja pierdole! muszę lecieć. wzywają na obiad. nadrobimy kiedyś.   łgałam  zawracając i w między czasie przyjmując jeszcze Jego czułe spojrzenie i bezgłośne 'dziękuję'.

definicjamiloscii dodano: 24 września 2011

- chodź z nami, ej. - zagadnął znajomy ciągnąc mnie za łokieć, kiedy już miałam skręcać do domu. - nie idzie z nami. - burknął mu w odpowiedzi On żegnając się ze mną. - niech, kurwa, sama zadecyduje, co? wolność wyboru. jak chce iść, to niech idzie, proste. idziesz? - wyskoczył ziomek, a ja rozerwana pomiędzy nimi dwoma w końcu zdecydowałam. - idę. - postanowiłam wciskając dłonie w kieszenie bluzy i przypatrując się Jego reakcji. roziskrzone z wkurwienia źrenice mierzyły mnie wściekle. odciągnął mnie trochę do tyłu. - nie pozwolę Ci się niszczyć. idziesz z nami, ale nie pozwolę, żebyś coś wzięła. nie skończysz tak, jak ja, jak oni, rozumiesz?! nie pozwolę Ci... nie Tobie. - syknął, po czym ogarniając się przyspieszył kroku doganiając resztę. - ja pierdole! muszę lecieć. wzywają na obiad. nadrobimy kiedyś. - łgałam, zawracając i w między czasie przyjmując jeszcze Jego czułe spojrzenie i bezgłośne 'dziękuję'.

zwyczajnie doszłam do etapu w którym chcę odpocząć. usiąść ot tak na krawężniku  i przeczekać. odetchnąć  wziąć głębsze oddechy  pomyśleć. mam dość walki z myślami  walki z Nim  z życiem. dość wyrzutów o to  że nie walczyłam do końca  że tamtego wiosennego popołudnia tak po prostu zgodziłam się na koniec tego  co nas łączyło.

definicjamiloscii dodano: 24 września 2011

zwyczajnie doszłam do etapu w którym chcę odpocząć. usiąść ot tak na krawężniku, i przeczekać. odetchnąć, wziąć głębsze oddechy, pomyśleć. mam dość walki z myślami, walki z Nim, z życiem. dość wyrzutów o to, że nie walczyłam do końca, że tamtego wiosennego popołudnia tak po prostu zgodziłam się na koniec tego, co nas łączyło.

Moblo.pl
Użytkownicy
Reklama
Archiwum
Kontakt
Regulamin
Polityka Prywatności
Grupa Pino
Reklama
O Grupie Pino
Kontakt
Polecane strony
Transmisja Live
Darmowe galerie i hosting zdjęć