 |
|
# w czerwonych trampkach , których kolor niezwykle ją dzisiaj drażnił , podeptała małą , bezbronną stokrotkę , która leżała na drodze . jeszcze wczoraj podniosłaby ją i wsadziła do kubka z wodą . ale nie dzisiaj , dzisiaj wszystko było inne , złe i beznadziejne . nawet stokrotki , które uwielbiała .
|
|
 |
|
śnieg, niemiecki, On, On, On, geografia, narzekanie mamy, On, On, historia, On, krzyk taty, bla bla bla, On, On, On, On. także no.
|
|
 |
|
# kolejna łza z przeszłości, spływa po moim policzku.
|
|
 |
|
# kiedy kogoś nie lubię, nawet sposób w jaki trzyma łyżeczkę do herbaty potrafi mnie wkurwić.
|
|
 |
|
# W końcu trzeba jednak mieć jakiś talent, żeby umieć tak wszystko idealnie spierdolić.
|
|
 |
|
# uśmiechaj się do samej siebie, idąc przez ulicę. Niech przechodni zastanawiają się, czy właśnie urwałaś się z zakładu zamkniętego, czy jesteś zwyczajnie szczęśliwa.
|
|
 |
|
# Wolę patrzeć w ścianę, niż się wziąć do nauki.
|
|
 |
|
nie praktykuję zasady 'do trzech razy sztuka'. nigdy nie daję nawet drugiej szansy. jeśli coś się zepsuje widocznie z góry miało się nie udać. nawet jeżeli błąd był po mojej stronie - przepraszam tylko i odchodzę. nie potrafię oddać siebie tak jak dawniej, nie umiem na nowo zaufać, nie chcę żyć z ciągłą świadomością, że chwilowy czar może za chwilę prysnąć, a osoba, którą pokocham odejdzie. zniknie w jednej sekundzie jak dopiero co puszczona bańka mydlana.
|
|
 |
|
znowu mogę powiedzieć, że kocham deszcz. tyle, że tym razem za to, że mimowolnie rozpuszczają się w nim płatki śniegu, a nie bo Ty, nie bo nasze skakanie przez kałuże, nie bo pocałunki wśród milionów nieskazitelnych kropel.
|
|
 |
|
pamiętam tamte wieczorne spacery, jeszcze w ciepłych ciuchach bo wiosna dopiero co zdążyła się przywitać. rozmowy w których uświadamialiśmy sobie jak dużo jeszcze o sobie nie wiemy, jak wiele jest między nami niewiadomych, jak wiele pytań mamy sobie do zadania. pamiętam, że spytałam wtedy czy da mi szansę, abym mogła Go poznać, odkryć zakamarki Jego duszy. skinął głową uśmiechając się tajemniczo. z czasem zaczęłam z łatwością rozumieć każde z Jego posunięć, rozgryzać każdą minę, każdy ton głosu. i Go straciłam, bo zbliżyliśmy się znacznie za blisko. parzyło.
|
|
 |
|
- uwielbiam jak nagle miesza Ci się głos, kiedy się pojawiam. uwielbiam ten nieśmiały uśmiech, którym zawsze na początku mnie obdarzasz. uwielbiam jak niezdarnie poprawiasz włosy zaciągając kilka kosmyków na ucho. - mówił patrząc na mnie czule. przybliżył się i położył swoją dłoń po lewej stronie mojej klatki piersiowej. - i kocham... jak ono przyspiesza. tak jak teraz. - zakończył zamykając mnie w swoich ramionach.
|
|
 |
|
drogie słońce, nakurwiaj dalej, co?
|
|
|
|