 |
|
daj mi spokój, zaciskam zęby, zaciskam pasa,
zaciskam pięści, melancholia jak bumerang wraca do mnie,
parę wspomnień, po których przechodzą dreszcze,
większość czasu poza domem, dorastanie na najebce
|
|
 |
|
coś Ci nie idzie, chciałbyś podciąć sobie żyły,
na co czekasz, zrób to, pokaż ile w tobie siły,
szczerze? jesteś nikim, ojciec często to powtarzał,
pamiętasz? spłodzenie ciebie to był dobry kawał
|
|
 |
|
ciekawe czy będzie cię dotykał inny facet,
to wtedy my jak syzyfowe prace, chciałbym zabrać cię na bardzo długi spacer,
na bardzo długi i nic nie mówić,
zabiorę cię do krainy mojej miłości, gdzie nie ma znajomych fałszu i zazdrości, przecież jesteśmy już dorośli, popłyńmy razem nie chcę samotności
|
|
 |
|
się porobiło, już nie dzielimy razem ławki, choć kiedyś byliśmy jak szlugi z jednej paczki
|
|
 |
|
każdy chce wyjść z cienia i spełniać swe marzenia, dlaczego więc wpierdalamy się w uzależnienia?
|
|
 |
|
czy Ty też tak to czujesz? powiedziałem jej tak, teraz kurwa żałuję
|
|
 |
|
to ten świat, na niego łatwo zrzucic wine, to ten świat, a nie my jest skurwysynem, kocham Cię przecież wiem, pamiętam, może jednak spędzimy razem święta
|
|
 |
|
-a co z Panem Bogiem? -dziś jest sobota, z Bogiem pojednam się w niedziele / 8 mila
|
|
 |
|
ludzie żyją sercem przypalonym gramami
|
|
 |
|
chodze po osiedlu i słucham rapu, psy mnie nienawidzą chociaż nie wiem za co
|
|
 |
|
może z trudem ale zobaczyłem to wreszcie, że dwulicowych ludzi jest od chuja w tym mieście
|
|
 |
|
przestałem radzić sobie z życiem i zacząłem chlać co weekend i umierać, miałem rzucić wszystko w pizde
|
|
|
|