 |
Najgorsze było to, że potrafiłabym wybaczyć Mu wszystko. Wszystko, prócz braku obecności..
|
|
 |
Wiesz, lubiłam te nasze nieprzespane noce. Lubiłam, kiedy na każdy mój komentarz o tym, że zaraz zasnę odpowiadałeś 'śpij kochanie, będę tu kiedy się obudzisz'. Lubiłam to, jak miałam Cię na wyciągnięcie ręki i w każdej chwili mogłam się schronić w Twoich ramionach. Lubiłam oddychać miłością, którą dawałeś mi w każdym swoim słowie i czynie. Lubiłam to poczucie połączenia naszych dusz i dzielenie wszystkich myśli, szczególnie tych niewypowiedzianych. Lubiłam to, jak bardzo byłam ważna, jak bardzo mnie wtedy kochałeś..
|
|
 |
- Kochałam wtedy.
- Milczałaś wtedy. Gdybyś powiedziała choć jedno słowo, wszystko byłoby inaczej.
|
|
 |
Był wszystkim – kiedy nie miałam nic. I to po Jego odejściu umierałam zbyt wiele razy, próbując stłumić w sobie nieugaszone pragnienie Jego obecności i starając się zabić ostatnie krzty miłości. Każdego dnia budząc się z poczuciem konieczności budowania życia od nowa, ponownie wdychając opary samotności i poddając się bólowi, próbującego zacisnąć pętle na mojej szyi..
|
|
 |
Tak starannie kolekcjonowałam chwile z Nim, jakbym czuła, że to nie będzie trwało wiecznie. Chciałam, by po Jego odejściu, to wspomnienia nadawały puls mojemu sercu..
|
|
 |
Kilka kłótni, co stały się poważne dopiero w czasie ciszy po nich.
|
|
 |
'- Jaki On był?
- A płakałeś kiedyś, synu?
- Każdy chyba..
- Ja płakałam, gorzko płakałam, jak było mi źle, jak jemu nie było, nie miałam go, a chciałam, potrzebowałam. Wiedziałam od początku, że tylko jego.. i tylko z nim, wszystko. Z nim leżeć w słońcu, z nim wędrować, jak oglądać świat to jego oczami, mówić, to jego ustami... ale zniknął i nie miałam go, i sił też nie miałam, i łamałam się jak sucha gałąź. I rwałam włosy z głowy, myśląc, jak go zatrzymać, kiedy traciłam go z oczu. Potrzebowałam jego głosu, śmiechu, jego łez, bardziej niż on mnie całej... Myślisz, synu, że mi wstyd? Postawiłabym pomnik i zapisała to wszystko na nim, i klękałabym przed nim, do końca życia.
|
|
 |
doprowadzasz do szaleństwa, tak często dając mi w tym piekle odrobinę szczęścia.
|
|
 |
boli, boli, boli, mija kolejna godzina, płacz, ryk, ból, mija kolejna. nie liczę już kieliszków. 'zgubiłaś się w tym świecie' pierdolą bzdury, nie słucham ich, nie chce słuchać, wolę wmawiać sobie że ucze sie na błędach, w świadomosci tylko czując że już nigdy się z tego gówna nie wyplącze.
|
|
 |
czasem czuję jakbyśmy się od siebie oddalali, czasem już słuchając Twojego głosu brzmisz tak obco, jest tak bardzo źle, ranisz tak mocno tylko po to aby za chwile przekonać mnie do siebie całym sobą. i co? w jednej chwili stajesz się tym najwazniejszym, a więź która jest między nami od ponad 3 lat staje się jeszcze silniejsza.
|
|
 |
nie było mnie tu aż rok, może tylko rok? może jeszcze nie jest za późno by wrócić?
|
|
|
|