|
Dzień 261. Zbieram się w jedną całość. I zakochać chcę się dopiero kiedy będę pewna , że nie rozsypię się jak domek z suchego piachu - po najsłabszym podmuchu wiatru.
|
|
|
Dzień 258. Pamiętam swoją pierwszą miłość. Miłość, która odchodząc zabrała ze sobą tak ogromny kawałek mnie, że już nigdy potem nie wróciłam do siebie. Choć byłam wtedy dzieciakiem z marzeniami, planami i wydawało mi się że gdy odszedł nic się nie stało. Nie szanowałam tej miłości. Potem dorastała i jeszcze długo szukałam tego uczucia. Do dzisiaj nie znalazłam. Znalazłam inne zauroczenia - pełne emocji, rozczarowań. Jest jesień. Jesień najbardziej mi się z nim kojarzy. W jesienne, deszczowe dni uczucia ciężej przetrwać. A On naprawdę ożeni się z inną...
|
|
|
Dzień 256. -I wtedy przestałem Ją kochać. - Co Ty wygadujesz, jak przestałeś? Przecież jesteście razem tyle lat. - Bo pies wpadł jej pod samochód. - Pies wpadł jej pod samochód i dlatego jesteście do dziś razem. - Tak. Jechałem wtedy z pracy, do niej, powiedzieć że to nie to. A ona zadzwoniła z płaczem, że stoi na ulicy że pies wleciał jej pod auto. I gdy ją zobaczyłem nie mogłem, rozumiesz mała nie mogłem, złamać jej tego serca. Przypomniałem sobie, dlaczego jesteśmy tyle lat. Bo ona to ona. Bo kocha zwierzęta, bo płaczę gdy dzieje się coś złego i wreszcie bo mnie potrzebuje, bo dzwoni do mnie kiedy się boi. Byłem gnojem, kawał dupka ze mnie był. I wiesz co ja jej potrzebowałem, właśnie takiej, z tym jej wielkim wrażliwym sercem, z tym jeżdżeniem 100km do weterynarza, z tym że potem całe noce siedziała przy tym psie i z tym, że na koniec zakopała go tam gdzie "był szczęśliwy". Bo ja też jestem z nią tak kurewsko szczęśliwy, ona sprawie, że w tym całym świecie jeszcze czuję.
|
|
|
Dzień 255. - O co Ci chodzi?
Wiedziałam, że to będzie jedna z naszych ostatnich rozmów. Czasami wie się takie rzeczy. Czasami wiesz, że to ostatnie stronice tej powieści. Że potem już tylko okładka i półka. Daleka, ciemna półka, gdzieś w zakamarku duszy.
- O to „spierdalaj”, o to jaki jesteś, o to jak się w Tobie głupio zakochałam,o to jak się fajnie zabawiłeś. Wiesz nie mam do Ciebie żalu. To nie Twoja wina. To wina tych wszystkich, którzy bili Ci brawo gdy powinni strzelić Cię w pysk i powiedzieć „ogarnij się”. Bo myślę, że pod pozą księcia kryło się jeszcze nie dawno dużo człowieka. Zgubiłeś to. I jest mi Ciebie żal.
O tyle to istotne w mojej opowieści, że po tym wszystkim wsiadłam do samochodu i poczułam ulgę na samą myśl o tym, że wracam do Wrocławia. Do człowieka, który niczego nie udaje, który na pytanie „stęskniłeś się?” powiada „no pewnie, że tak”. I bardzo chciałabym już być z tamtym. Mimo, że młodszy robi wrażenie dojrzalszego, traktującego mnie bardziej poważnie
|
|
|
Dzień 254. „Przecież to jeszcze dzieciak” kołatało mi się nieprzerwanie w głowie. Całe życie to ja byłam w związkach ze starszymi facetami, czasami odnosiłam wrażenie, że odchodzili gdy tylko uświadamiali sobie, że nie jestem dziewczynką, którą trzeba się opiekować. Że obrazek słodkiego blond aniołeczka jest tak bardzo odległy od mojego prawdziwego JA.
A tutaj nagle taki K. dla Niego nigdy nie próbowałam udawać aniołeczka, nie miałam powodów. Byłam po prostu sobą, nie byłam słabym listkiem, nie potrzebowałam aby mnie ktoś ochronił, bo tak naprawdę nigdy tego nie potrzebowałam. Z nim jest mnie 200%. A on nie ucieka. Akceptuje. Z K. nie znamy się jeszcze zbyt dobrze. Mamy tylko swój obraz, jakiś szkic. Kiedy patrzę na niego odnoszę wrażenie, że coraz bardziej zatapia się w tym co jest między nami, że idzie o krok przede mną, a ja jeszcze nie wiem gdzie idę
|
|
|
Dzień 252."-Kiedy wracasz? - A co, stęskniłeś się już ? - Pewnie, że tak."
|
|
|
|
Bóg spłatał ci brzydkiego figla. Dał ci wszystko. I pewno sam tak osłupiał na twój widok, że zapomniał dodać ci na koniec odrobinę wiary w siebie. W porządku. Nie jestem może tym facetem. Niełatwo się z tym pogodzić, ale jakoś sobie z tym poradzę. Mam tylko nadzieję, że pewnego dnia ktoś wbije ci trochę rozumu do tej twojej cudownej głowy i sprawi że pokochasz samą siebie.
|
|
|
Dzień 248. - Gdzie uciekasz? - Objął mnie w pasie i oparł głowę na moim ramieniu. Lubiłam gdy tak robił, ale chyba nie na tyle żeby zostać. - Jakie uciekasz??? Udawałam głupią. Zamilkł. A ja wróciłam do pakowania swoich rzeczy. - Jadę na kilka dni do domu. Rzuciłam od niechcenia. Chociaż w głębi duszy chciałam żeby kilka dni przedłużyło się w nieskończoność. Wszystko to co jest między nami jest zbyt trudne. On zawsze będzie za młody, a ja za stara, on zakochany, a ja nie wiem czy jeszcze umiem coś poczuć, on dobry, a ja niewystarczająco dobra... przecież ja zawsze uciekam...
|
|
|
Dzień 243. Przeleżałam cały dzień na kanapie - i nic się nie stało.
|
|
|
Dzień 241.
Przytulił mnie na przystanku. Kurwa, już nie pamiętam kiedy ktoś przytulał mnie na przystanku, nie pamiętam kiedy cokolwiek było takie proste...
|
|
|
Dzień 239. Nie chcę dzisiaj wierzyć w choroby, krzywdy, łzy, złamane serce, w to, że coś może się nie udać. Dzisiaj chcę żyć, być szczęśliwa zakochiwać się, pojechać nad morze, zrobić pranie, zjeść tosta, spotykać się z kimś, pójść do kina. Sprzeciwiam się byciu bohaterem tanich melodramatów.
|
|
|
Dzień 224. Coś mnie rozwala od środka - szarpie i nie daje spokoju.
|
|
|
|