 |
[1] Niedzielny poranek, jeden z wielu. Budzę się, a obok śpisz Ty. Czuję Twój zapach, ciepło Twojego ciała, czuję Twoją skórę pod moimi palcami. Nie mogę się oprzeć i delikatnie całuję Cię w kark, nie budząc Cię i nie wywołując żadnej Twojej reakcji. Zaczynam błądzić po Twoim ciele dłonią, po jakimś czasie zauważam, że nie śpisz i zaczynasz robić to samo co ja. Pochłania nas podniecenie, czuję jak co chwilę drżysz pod wpływem mojego dotyku. Nasze oddechy są przyspieszone, ale równomierne. Składam kolejny pocałunek na Twoich delikatnych wargach. Mogłabym tak codziennie po przebudzeniu patrzeć w te niebieskie tęczówki i czytać z nich coraz to nowsze i silniejsze emocje. Tak kurewsko Cię kocham i tak bardzo pragnę, że nie potrafię tego unieść. Przygryzam wargi i zagłębiam się w myślach na Twój temat, gdy tylko widzę Cię taką, jaką najbardziej uwielbiam. Taką uśmiechniętą, w lekkim nieładzie, trzymającą mnie za rękę. Taką moją.
|
|
 |
[2] Nieważne, czy w dresach i w najkach, czy akurat masz rurki i top. Nieważne, czy masz świetny humor i obdarowujesz tym uroczym uśmiechem pół miasta, czy wkurwiasz się na wszystkich łącznie ze mną. Nieważne, czy jesteśmy razem na kolejnym melanżu, czy wieczór spędzamy wtulone w siebie oglądając kolejny raz ten sam film. Nieważne w jakim wydaniu, chcę zawsze i wszędzie móc Cię kochać. Tylko proszę, pozwól mi. /pierdolisz
|
|
 |
Wiesz, kiedyś miałam pasję. Dziś mam dom, szkołę, i dziecko. /improwizacyjna
|
|
 |
Byłam świadkiem wielu tragedii i nieciekawych zdarzeń, dlatego proszę, zajeb mi, jeśli w przyszłości będę zachowywać się jak ludzie, których teraz potępiam. /pierdolisz.
|
|
 |
Coraz częściej bezsilność daje mi w mordę. Ostatnio za każdym razem mocniej. /pierdolisz.
|
|
 |
Dom kojarzy mi się z tykającą bombom zegarową, która lada dzień wybuchnie powodując wielką aferę, tak, jeszcze wytknę matce wszystko co mi leży na sercu, wszystko co mam jej za złe, jeszcze nie teraz, nie jestem na to psychicznie gotowa. Mieszkanie, to również ta mała dziewczynka, której w gruncie rzeczy zastępuje matkę, nie pozwolę by to dłużej tak wyglądało. Czas z tym skończyć, podjąć wszelakie środki. Tak, odbierz to teraz jako moje jedno wielkie użalanie się nad sobą, ale to mnie w jakis sposób odciąża. /improwizacyjna cz.2
|
|
 |
Siedzi we mnie coś czego nie potrafię uzewnętrznić, ani spisać gdziekolwiek. Zajmuję myśli, ale nie mogę, poddaję się, leżę ze smętami w głośnikach i kubkiem mleka, próbuję w kawałkach odnaleźć jakąś część siebie, wykryć to co mnie naprawdę męczy. Uczucie utknęło w środku, na samym dnie i nie chce wyjść, tak jak łzy które kumulują się o oczach, ale nie płynął po polikach. Boję się, że nie ogarnę tego wszystkiego. Chcę uciec od błędu, nie mogę znieść myśli, że nie jestem dla siebie wystarczająca, przez co mogę zawieść. Oni nie wytkną mi błędu teraz gdy będzie on do naprawienia, tylko w przyszłości, przytłoczą mnie żalem. Nie chcę popełniać błędów, pragnę być dobra. Tylko jest mi naprawdę ciężko, tak mocno, że upadam, tocząc walkę z samą sobą o kolejne powstanie. Szkoła stała się wielką męczarnią, a zdobywanie dobrych ocen katuszami, narzuciłam sobie wygórowane ambicje, których nie moge zmniejszyć, a są trudne do realizacji. /improwizacyjna cz1.
|
|
 |
Chciałam więcej niż mogłam unieść.
Gnało serce o krok przed rozumem.
Chciałam w zgiełku o ciszy zapomnieć.
W próżnym biegu straciłam oddech.
Czasu żal... /Varius manx.
|
|
 |
Kolejny raz jest mi ciężko, znów mnie to jakoś przerasta, na chwilę odpuściłam jednak efekty okazały się być tragiczne. Najchętniej wyszłabym i zostawiłabym to w cholerę, nie wybaczyłaby mi tego w przyszłości. /improwizacyjna
|
|
 |
Czasami nie masz już sił spojrzeć na siebie. Wtedy już wiesz, że gorzej być nie może. /pierdolisz.
|
|
 |
Dziękuję Ci za miłość do piłki nożnej, za znajomość pojęcia 'patriotyzm', za umiejętność dzielenia się z innymi szczęściem, ale też nieszczęściem. Ale nie tylko, jestem też wdzięczna, za wszystko inne. Po prostu za to, że byłeś. /pierdolisz.
|
|
 |
[1] Za miesiąc mija kolejna rocznica. Tak, to 22 luty, dokładnie miesiąc po dniu dziadka. Byłam wtedy prawie 100 kilometrów od Ciebie. Rodzice wyjechali rano, a wrócili wieczorem. Dopiero wtedy dowiedziałam się, co się tak na prawdę stało. Ciebie już nie było. Odszedł człowiek, który wychowywał mnie w dzieciństwie, któremu zawdzięczam to, że mimo wszystko byłam szczęśliwym dzieckiem. Całą noc łkałam, powtarzając pod nosem, że mają mi Cię oddać, że ja potrzebuję Ciebie bardziej niż oni tam u góry. Kilka kolejnych nocy było takich samych. Nie mogłam zasnąć, prosząc o Twoją obecność. Sen przychodził tylko wtedy, kiedy zmęczyłam się rzucaniem się po łóżku i płaczem. W gruncie rzeczy wiedziałam, że szanse na Twoje przeżycie są małe, ale miałam nadzieję. Wierzyłam, że Ty dasz radę i zwalczysz pieprzony nowotwór. Powtarzałam sobie, że jakiś tam rak nie może zniszczyć mojego dziadka. Mimo to zniszczył. Miesiąc temu przechodziłam koło tego szpitala. Patrzyłam w okno, przez które
|
|
|
|