 |
Chciałam się w to angażować, walczyć, uwić to nasze prywatne ciepełko, być szczęśliwą, dawać Ci takie same odczucia i pokochać Cię - na poważnie, już bez żadnego dystansu, całą sobą. I dzisiaj, kiedy już otrzepałam się z kurzu powstałego w momencie zburzenia całego naszego "my", mogę Ci zapewnić, że nie mam serca. Nie mam narządu, które potrafi wydobyć z siebie coś takiego jak cała rzekoma miłość, to jakiś automat bije w mojej piersi, nie ma duszy, nie wierzy, w moim słowniku nie ma tego uczucia.
|
|
 |
coś w jego osobie powoduje dreszcze w moim ciele. coś w jego spojrzeniu sprawia, że nie umiem oderwać wzroku. coś w jego mowie, w jego słowach uświadamia mi, jak bardzo chcę słuchać go codziennie. coś, co ukryte jest w jego wnętrzu z każdym spotkaniem, z każdym dniem pokazuje, że nie chcę go tracić, że jakaś cząstka serca bije dla niego. wplątał się w zakamarki mojej duszy, podszył się pod cieniutką warstwę podświadomości, która codziennie przypomina mi właśnie o nim. nie mogę tego kontrolować, nie mogę opanować tej siły, choć czuję, że mnie pokonuje. trzymając się resztek rozsądku staram się nie tonąc, staram się utrzymać na powierzchni, w której myślę racjonalnie, w której jego osoba nie jest w stanie zamącić.
|
|
 |
nie chcę drogich prezentów czy kolacji przy świecach. nie chcę bukietów kwiatów czy wylewnych deklaracji miłości. nie chcę tych wszystkich pseudoromantycznych czynności, które mogę zobaczyć na ekranie bądź też przeczytać w książce. chcę prawdziwego Ciebie. chcę słuchać Bisza, gdy objęci wpatrujemy się w swoje oczy, chcę pić piwo wraz z Twoimi kumplami na trzepaku, chcę kłócić się zawzięcie, bo przecież żadne z nas nie ustąpi. chcę szukać z Tobą Małego Wozu, chcę jeść z Tobą ogromniaste kartony pizzy, chcę patrzeć jak jesteś szczęśliwy, jak radość napędza Twoje serce. chcę by to wszystko było prawdziwe, chcę byś był. to mi wystarczy. / cynamoon
|
|
 |
właściwie to nie wiem już gdzie jestem i dokąd zmierzam. wszelkie znaki, wszelkie kierunkowskazy nagle zniknęły i stoję tak bezsensownie, nie wiedząc gdzie iść. rozum przestał ze mną współpracować, a serca boję się słuchać, tyle już razy wyprowadziło mnie na manowce. czekam żałośnie aż ktoś złapie moją rękę i wyprowadzi w końcu z tego labiryntu, jednak nic takiego się nie dzieje. sama jak palec zagryzam wargi, by powstrzymać napływające do oczu łzy. w końcu obiecałam sobie być silną, obiecałam, że tym razem sobie poradzę. /cynamoon
|
|
 |
[2] Zostawimy za sobą tę chwilę, w której boleśnie dotrze do nas, że wystarczy chwila, by stracić wszystko to, co jest dla nas piękne. Jeszcze mocniej docenimy to w oparciu o każde ze starań włożonych w reanimację tego uczucia. Będziemy silniejsi i pewni, przede wszystkim pewni i cholernie świadomi wartości tego, co mamy. Wówczas dopiero będę wiedziała, że Cię kocham i jestem w stanie poświęcić dla Ciebie niewyobrażalnie wiele, tak jak Ty - i dlatego warto.
|
|
 |
[1] Nie będę potrafiła powiedzieć Ci, że zawsze dobrze mi z Tobą, bo ocena wspólnie spędzanych chwil będzie wahała się od najlepszych z możliwych do tych, w których najchętniej znalazłabym się jak najdalej od Twojej osoby. Nie powiem Ci, że chcę, by to trwało wiecznie. Zapewnię wówczas natomiast, że nie pozwolę, by się skończyło, bo bez Ciebie nie ma już mnie. Przestaniesz powodować wyłącznie uśmiech, a coraz częściej pojawią się łzy, które swoją drogą tylko Ty będziesz mógł ocierać. Wyjdę z durnego ubóstwiania Twojego ciała, a znajdę w nim dziesiątki mankamentów, które spodobają mi się jeszcze bardziej, niż wszystko to, co będzie idealne. Zaakceptuję Cię i maksymalnie się do Ciebie przywiążę. Nie wypowiem pustego zapewniania, że będę walczyła o to uczucie, bo będziemy w miejscu, kiedy z pewnością w oczach spojrzymy na siebie, wymienimy uśmiechy i stwierdzimy, że daliśmy radę, przebrnęliśmy wspólnie przez jakąś przeszkodę i znów mamy stuprocentowo siebie.
|
|
 |
|
Zabawne, że ta znajomość rozpada się tak naturalnie pod wpływem czasu. Coraz mniej bólu każdego dnia, coraz mniejsza tęsknota i myśli tak jakby nie krążą koło Ciebie. Czasami jeszcze tylko to głupie serce się wyrywa, próbuję, ale nie jestem już tak głupia i w odpowiednim momencie chwytam za smycz, przyciągam do klatki piersiowej, bo drugi raz nie przeżyłabym końca tej miłości, rozumiesz? Nie mogę wiecznie opłakiwać jednego końca./esperer
|
|
 |
Mógłbyś mnie przytulić, by znieczulić tę pustkę od środka. Pocałować, bym ponownie poczuła smak życia i sensu. Zamknąć silnie w ramionach i pozwolić zatopić się w marzeniach. Być obok i zaspokoić żądzę potrzeby bezgranicznego szczęścia. Siedzieć obok mnie i pozwolić powiedzieć wszystko co w sobie duszę. Dotknąć Twojej dłoni i zamknąć w swoich dłoniach, by pokazać, że mówię szczerze i z uczuciem. Patrzeć prosto w oczy i spojrzeniem wyznawać Ci miłość, poprzedzone słowami mówionymi szeptem i delikatnym dotykiem dłoni Twojego policzka. / dzekson
|
|
 |
Usiądź obok mnie. Po prostu bądź. Nie musisz się odzywać. Pozwól ukoić moją duszę swoją obecnością.
|
|
 |
Zabawne, że ludzie, którzy mieli nigdy nie ranić, zranili najbardziej. Ci, którzy mieli być na zawsze, pierwsi spakowali walizki. Nie składaj obietnic, ludzie zbyt często je łamią./esperer
|
|
 |
Miłość i inne dziwactwa. Myśli człowiek, że nie, że jego to nie dotyczy, że nie on, każdy tylko nie on. A potem ktoś się pojawia i strzela nam prosto w łeb. I później, jest tak jakby nie było żadnego "przedtem", to wszystko było nieważne, nieistotne, było historią, niczym, niczym, przy tym co jest teraz. I widzi się już tylko jedno, jedną parę oczu, jedne usta, jedno ciało, jeden ton głosu, jedne dłonie, jedną, jedyną osobę, która przesłania wszystko, wszystko i kurwa, przecież to nie do pojęcia, przecież to tylko człowiek, jak każdy, z wadami, z nałogami, z niedoskonałościami, ale nie, akceptuję się wszystko, kocha się wszystko, całuję się każdą wadę, że się spóźnia, że pije, że bywa nieznośny, że czasem egoista, że dogryza, że cokolwiek, wszystko i zawsze. Przecież to przerażające. / niecalkiemludzka
|
|
 |
Im bardziej staram się swobodnie oddychać bez Ciebie, tym mocniejszy ucisk w klatce piersiowej odczuwam. Im częściej koncentruję się na tysiącach innych myśli, tym pojawia się coraz więcej tych o Tobie. Im intensywnie próbuję wymazać wspomnienia, tym więcej szczegółów, naszych planów, marzeń i obietnic wraca mi do pamięci. Im mocniejszą wzbudzam w sobie wiarę w to, że moje uczucie do Ciebie tak naprawdę nie istniało, tym bardziej nasilone stają się palpitacje mojego serca - cholera, to było, naprawdę, i paradoksalnie do całego bólu Twojego autorstwa, wciąż dotąd nie zniknęło.
|
|
|
|