 |
chodź, zabiorę Cię tam, gdzie w kolorach jest świat choć na chwile zapomnij.. otulę Ciebie szalem ciepłym tak doskonale gdzie czas z przestrzenią stykają się zmieniając bieg otulę Cię do snu byś choć na chwilę mógł odpocząć od ciężaru ludzkich spraw oddaj się w me ramiona już nadeszła pora by przestać toczyć syzyfowy głaz
|
|
 |
krzyk bezradności zanim śmierć zabierze nas z tego miejsca zobacz karmi nas kultura ideałami wkłada nam te wszystkie bzdury w usta i co? też chcę wierzyć w miłość, w coś co da mi szansę
|
|
 |
chciałbym wykrzyczeć swoje grzechy by z nowym dniem budzić się czystym, a nie z coraz większym garbem gdzieś to dziewictwo niewinności zniknęło taka była przeszłość, teraz jest tych chwil przemoc.
|
|
 |
przyzwyczaili się. popłakali, a potem się przyzwyczaili. człowiek jest podły i do wszystkiego się przyzwyczaja.
|
|
 |
zawsze mówiła, że chodzi o moją twarz. że w mojej twarzy jest coś, czego nie może znieść. w moich oczach, w sposobie, w jaki na nią patrzę, w tym, że istnieje.
|
|
 |
może kiedyś, po latach jednak szepnę nieśmiało 'kiedyś, tamtego lata strasznie panią kochałem'. a ty przerwiesz w pół zdania me wyznania zabawne 'i ja pana kochałam, wtedy latem i dawniej'.
|
|
 |
posyłam ci moje bezdomne serce. co chcesz z nim zrób.
|
|
 |
wiesz, nie spałem tysiące lat, teraz chcę zasnąć
|
|
 |
czuję, że coraz mniej mnie we mnie na bani niosę powtórki ze snów i wiem, że dziś mi już lepiej nie będzie opuszczam nocny, odpakowuję, odpalam, buch buch kuje mnie w sercu, sprawdzam tętno, paranoja wciąż działa suka trzyma w szponach, nigdy nie puszczała wbiegam na drugie piętro i ona ze mną, trzeba przyznać wierność jej nie wiem co mam robić bo chyba do rana nie zmrużę oka myślę o tych dziewczynach co sypiają ze mną, piją ale żadna nie kocha JA TEŻ NIE KOCHAM ŻADNEJ Z NICH, a przydałaby mi się muza
|
|
 |
mówię o tym z bólem powiedz ile masz masek,
dla obcych chcesz być ziomem, dla swoich jesteś kutasem
|
|
|
|