 |
chyba najgorsze w tym wszystkim jest to, że dostałam od życia tak wiele, podarowało mi tyle szans, by w końcu podnieść się z tego bagna, a ja, zaślepiona jednym, dotąd najwspanialszym człowiekiem, nawet nie próbowałam sobie pomóc, wchodziłam w to uczucie pewnym krokiem, nie biorąc pod uwagę myśli, że coś może się zepsuć, że za kilka dni, miesięcy coś pęknie.. i pękło. / nieracjonalnie
|
|
 |
może za dużo widziałam. może zbyt dużo przeżyłam, jeśli mówimy o miłości i cierpieniu. może to powód tego strachu, braku odwagi. może już wygasłam. / nieracjonalnie
|
|
 |
wymykam się z domu. kolejny raz, to już kolejna noc spędzona poza ciepłym łóżkiem i całkowicie pozbawiona bezpieczeństwa. patrzę w niebo, gdzieś w oddali słyszę przygnębiającą muzykę, opisuje stan mojej duszy, wypełnia wszystko wokół. znów mam zaszklone oczy, ale nadal tu jestem. nadal czekam. mija kolejna godzina, zaczynam drżeć, chcę krzyczeć, prosić o pomoc, o oddanie mi mojego życia. to zbyt dużo? zabierzcie mnie stąd. / nieracjonalnie
|
|
 |
nawet gdybym próbowała to opisać w postaci rysunku, obrazu czy też dźwięku, który wydaje się być najbardziej szczerym odbiciem naszych uczuć, nigdy zbyt dobrze nie określiłabym uczucia, które we mnie wzbudza. / nieracjonalnie
|
|
 |
|
I widzisz ideał, obraz jakby wyjęty z Twojej głowy i wykonany specjalnie dla Ciebie, wyrzeźbiony, odlany, wykuty, ulepiony według każdego Twojego kaprysu, wypolerowany, żywy i jakby stojący tu tylko dla Ciebie. Miliony iskier, miękkie i ciepłe włosy, usta, krwiste, wyraźne, kości policzkowe jak rzeźbione w marmurze, oczy w kradzionym kolorze nieba, dłonie, które nie muszą Cię dotykać, żeby wywoływać dreszcze, linie obojczyka i ramion wyznaczające granice wszechświata, wszystko takie gładkie, takie perfekcyjne. Stoi przed tobą idealna liczba kilogramów, pulsującej, czystej miłości, a Ty wyczuwasz trzaski w powietrzu i słyszysz najmniejszy ruch każdego ścięgna, każdy szelest skóry, krew, gorącą, czystą, płynącą przez aorty, słyszysz serce, duże ciepłe, uderzające o żebra raz i jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz i aż chce Ci się krzyczeć, bo czujesz, że właśnie zgubiłaś gdzieś swoje i wiesz, już wtedy wiesz, że nigdy więcej go nie odzyskasz.
|
|
 |
zazdrość okaleczy nasze życie, będziemy jak wysuszone liście, jak przed chwilą stopiony śnieg - jeszcze na ziemi, jednak już nie po to, by żyć. chęć posiadania Jego ramion tylko dla siebie wyrysuje w oczach smutek, zabierze uśmiech. pozbawi wiary w siebie, motywacji, szacunku do swojej duszy i odbierze wszystkie marzenia, nie zostawiając niczego. / nieracjonalnie
|
|
 |
mówią, że wczoraj miałam w oczach Jego uśmiech.. nikt nie wie, że już kilkanaście miesięcy jest u mnie w sercu. / nieracjonalnie
|
|
 |
zastanów się, czy warto poświęcać wszystko, by w zamian nie otrzymać niczego. powiesz - to banalne. ale wypowiadając to słowo, nie poczujesz tego bólu, nie stracisz chwilowo oddechu, nie będziesz mną, będzie to banalne, ale tak cholernie trudne do zrozumienia i przełknięcia, że zaczniesz wybierać między śmiercią, a zniknięciem. innej drogi nie zauważysz. / nieracjonalnie
|
|
 |
zapomniałam, zapomniałam o kilku rzeczach, zapomniałam o trzech ważnych sprawach, o których wydawało się, że będę pamiętać zawsze. piłam i zapominałam. z coraz szybszym ruchem dłoni zalewałam każdą nową myśl. był w każdej. wypełniał nawet tę najmnięjszą, tę najbardziej absurdalną. próbował mnie powstrzymać, czułam jak ściska moje nadgarski, czułam Jego oddech, chociaż był daleko ode mnie. wydawało mi się nawet, że coś mówił, prosił, były chwile, w których krzyczał. a ja, ja podnosiłam kieliszek i ze łzami w oczach powtarzałam "Twoje zdrowie, kochanie", przy czym głos łamał się w pół.. tamtej nocy miałam Go na ustach za każdym razem, przy każdym słowie. tak mało rozumiesz. / nieracjonalnie
|
|
 |
Już nawet coraz częściej mam wrażenie, że nauczyłam się zapominać, albo może chociaż nie myśleć o Twoich oczach, o spojrzeniach, niepowtarzalnym układaniu ust i niezastąpionym uśmiechu, o sposobie w jakim mrużysz brwi, gdy chcesz mnie przekonać, żebyśmy właśnie dziś zostali w domu, nie włucząc się po ciemnych ulicach, o ramionach też, o oddechach, które gwarantowały mi Twoją obecność. Puste i ciche wieczory nauczyły mnie, jak mam teraz żyć, jak radzić sobie, gdy jedynym najlepszym rozwiązaniem jakie wypełnia myśli jest ucieczka. W mieszkaniu brakuje zapachu Twoich perfum, otwierając drzwi na wieszaku nie ma Twojej kurtki, pusta szafa, przenikliwie głucho i zimno. To ten etap w życiu, w którym wciąż oczekuję na dźwięk przekręcanego klucza, a przecież dobrze wiem, że to jeden z dźwięków, których już nigdy nie usłyszę./nieracjonalnie
|
|
 |
Zamykam i otwieram oczy, widzę Ciebie i widzę bolesną rzeczywistość, ludzi, obłudnych, pełnych chciwości i nałogowe wpychanie rąk w czyjeś życie. Drżą mi dłonie, a gdybyś tu teraz był, gdybyś je złapał i osłonił swoimi byłyby spokojne, w bez ruchu wpatrywałabym się w Twoje źrenice, zapewne ze szczęścia nie potrafiłabym ubrać w słowa jak bardzo byłeś mi tu dziś potrzebny. Wiesz, dziś jesteś mi potrzebny tak bardzo, że zaczynam bredzić, obwiniam wszystkich o wszystko, co pięć minut sprawdzam skrzynkę odbiorczą, chociaż wiem, że jest pusta, pusta i przenikliwie bolesna, bo tam zawsze były powody, dla których mogłam spokojnie zasnąć. Zobaczyłam dziś własną krew i może uznasz, że to chore, ale jedyne o czym pomyślałam, to chęć zadedykowania ją Tobie./nieracjonalnie
|
|
|
|