 |
pierwszy raz w życiu poczułam się jak w jakiejś pieprzonej komedii romantycznej, gdy po płaczu i tęsknocie wszystko obraca się o 180 stopni, i znów przychodzi to pierdolone szczęście.
|
|
 |
Stałeś się częścią tego chaosu dookoła mnie, polubiłam Twoją obecność. Dlaczego? ponieważ jesteś zawsze gdy tego potrzebuje i wspierasz mnie nie ważne jak bardzo pesymistyczny byłby mój humor; ponieważ codziennie słyszę od Ciebie, że kochasz mnie taką jaką jestem, że nie kochasz mnie za to jak wyglądam, a za to co mam w środku. Ponieważ masz siłe i tą męską czelność, trzymać mi ręce nad głową, kiedy staram się wyrywać. Ponieważ zdejmujesz tę cholerną koszulke, kiedy przychodzisz do mnie i wiesz, że możesz wtedy przekonać mnie do wszystkiego...
|
|
 |
A dzisiaj próbowałam się cieszyć tym, że w ogóle go poznałam. I wiecie co? Przez sekundę czułam się świetnie. Ale zaczęłam wspominać wszystkie wspólne chwile i całą radość trafił szlag. Znów przypomniałam sobie, że więcej go nie zobaczę, i nic nie wydarzy się już ponownie. Pomimo tego, że obiecał, że wystarczy jeden telefon i jest. Ja już mu zwyczajnie nie ufam.
|
|
 |
Każdy ma swoje miejsce, jakaś hierarchia musi być. Najpierw my potem to coś.
|
|
 |
'wiedziałam, że chodzi cicho jak kot, ale jednak usłyszałam ledwo wyczuwalny,
gdzieś na granicy świadomości, szelest poszycia, skrzypnięcie podeszwy.
Poczułam jego ciepły oddech na moim policzku, gdy jeszcze raz szepnął: poczuj to...'
|
|
 |
zobaczysz kiedyś moje powieki bez życia
znieruchomiałe w pół mrugnięcia
jak obiektyw aparatu,
zostanie Ci pół zdjęcia, pół wspomnienia, pół życia.
|
|
 |
przywieram ustami do zmarzniętej szyby,
łapię ciche słowa, niczyje szepty niechciane
wpycham w rękawy i z drżącymi zębami zerkam nerwowo
na cyniczne szmery wiatru chwytające mnie za dłonie
i z rękoma w górze poddaję się zimie.
|
|
 |
pleciesz niewyraźnie ledwo złożone zdanie i słyszę końcówki wyrazów,
wzruszam ramionami, widzę w szkle odbicie wiszącej mi w oku pogardy,
odgarniam z czoła loki odrazy.
|
|
 |
strzepuję popiół z papierosa
i spada gdzieś pod twoje rzęsy.
|
|
 |
Dobry Boże, czy ja nie mam już łez?
czy wypłakałam już naprawdę wszystkie... ?
|
|
 |
On tak bardzo przypominał Ciebie,
że sama nie wiedziałam na czyj widok drżą mi palce.
|
|
 |
parada wspomnień,
gasimy świece, podpalamy alkohole.
|
|
|
|