 |
życie dotykiem twym słodzę, wiem że mogę tak codzień
|
|
 |
moja fascynacja tobą, dziś robiliśmy to i owo
|
|
 |
mama mi mówiła, że to wszystko kiedyś minie
|
|
 |
nie wierzę w nic, w ani jedno twoje słowo
|
|
 |
Powykręcany w kurwę, ledwo podnoszę głowę,
ledwo otwieram oczy, więcej chyba nie mogę.
Choć bym obiecał coś tobie i sobie
i tak przy pierwszej lepszej okazji znowu to zrobię.
Świat dziś pode mną powoli traci barwy,
krzyczę, że czuję, że żyję mimo iż już prawie jestem martwy.
Słychać śpiew, a w tle salwy,
granica to cienka linia, kolejna z papilarnych.
Wypalmy to wszystko, wypijmy resztę
i tak to miejsce nie da nam szans na więcej.
|
|
 |
Nie widzisz nic, kiedy tak patrzysz mi w twarz, nie czytasz z moich oczu,
a wiedziałeś, że upadnę i w końcu stracę rozum.
|
|
 |
Coś pękło, kiedy przyszła codzienność,
i wiesz co, zaczęli żyć na odpierdol...
Brak szkoły i pracy i kłótnie, bezsenność
i poszło się jebać im całe ich piękno...
|
|
 |
może i zranił tak strasznie, ale gdyby nie On, nie wiedziałabym, że można być tak bardzo szczęśliwym.
|
|
 |
i chyba dostałem to co zawsze chciałem mieć
|
|
 |
lubię na ciebie patrzeć jak jesteś uśmiechnięta
|
|
 |
miła osoba, spoko biust, ma seksi usta, trafia w gusta
|
|
 |
letni upał, niezły ubaw, śmigam z pełną coli szklanką
|
|
|
|