 |
|
' to już ponad rok ' - wydusił nagle z siebie leżąc na łóżku, i gapiąc się w sufit. odwróciłam się od lustra, patrząc na Niego. nie musiał mówić nic więcej, bym wiedziała, że chodzi o wspólnego przyjaciela. ' ta, pieprzony rok ' - powiedziałam, zamyślając się. zamilkliśmy, gapiąc się tępo, każde w inny punkt. po chwili oboje z ogromnym bananem na twarzy równocześnie powiedzieliśmy: ' a pamiętasz jak w wakacje wpadł do stawu?' , po czym zaczęliśmy się śmiać, na piękne wspomnienia. dziś nie ma Go tu z Nami, a ludzie nie na darmo mówią, że byliśmy najelpiej zgraną trójką przyjaciół pod słońcem. teraz zostailiśmy sami - ale Jego nie zapomnimy nigdy, zbyt dużo pięknych chwil wprowadził do Naszego życia. || kissmyshoes
|
|
 |
|
Pytasz kim jestem? 166cm czystego skurwysyństwa ziomuś.
|
|
 |
|
chcę kochać, ale tym razem się boje.
|
|
 |
|
' miałeś nie jarać! ' - wydarłam się, wchodząc do mieszkania w których siedział z kumplami. spojrzał na mnie od niechcenia i zaczął coś marudzić pod nosem. stałam, patrząc na stół zawalony trawą, bletkami i innymi pierdołami. ' ogarniesz się, czy mam to kurwa za Ciebie zrobić?' - nadal krzyczałam. wstał, rzucając na stół zapalniczkę. ' daj mi kurwa spokój i spierdalaj ' - przeliterował, wpatrując się we mnie zaćpanym wzrokiem. nie zwracająć uwagi na kolegów, którzy przypatrywali się całej sytuacji wyjebałam mu z całej siły w ryj, po czym dodałam: ' żadne spierdalaj. tak sobie mów do pierwszej lepszej szmaty, nie do mnie '. stał zszokowany, nie potrafiąc powiedzieć słowa. kumplom zrobiło się głupio, i wstali by wychodzić. wzięłam kurtkę i powiedziałam ' nie, nie zostańcie. to ja wyjde, z tego burdelu kurwa', po czym trzasnęłam drzwiami i wyszłam, czując na sobie Jego wzrok przepełniony nienawiścią. || kissmyshoes
|
|
 |
|
dla mnie rap i ulica ciągle znaczy to samo, przyjdź i powiedz mi w oczy że mnie słusznie skazano.
|
|
|
|