 |
Urodzeni do imprezowania, zmuszeni do nauki.
|
|
 |
wszystko co nielegalne strasznie mnie pociąga.
|
|
 |
Mam dość czarnych poniedziałków, złowieszczych wtorków, śród i czwartków bez większego sensu by zapłakiwać się weekendami.
|
|
 |
dokładnie dwanaście dni temu było tak jak powinno być. spełnił moje małe marzenia. byłam szczęśliwa, siedzieliśmy sami w pokoju. jego niepowtarzalny zapach unosił się w powietrzu, byłam w niego wtulona i wiedziałam, że nie chce nic wiecęj. z nikim nie było mi tak zwyczajnie jak z nim i to właśnie było wyjątkowe. kiedy patrzyłam jak wracał do domu, nie wierzyłam we własne szczęście. to właśnie ode mnie wracał ten ideał. sądziłam ,że po tym wszystkim będzie tylko lepiej. że będziesz do mnie częściej wracał. ale Ty wtedy odszedłeś na zawsze. a ja stałam i patrzyłam. nie potrafiłam Cie zatrzymać.
|
|
 |
SUKA.SUKA.SUKA.SUKA .SUKA.SUKA .SUKA.SUKA .SUKA.SUKA .SUKA.SUKA .SUKA.SUKA .SUKA.SUKA .SUKA.SUKA.SUKA .SUKA.SUKA .SUKA.SUKA .SUKA.SUKA .SUKA.SUKA .SUKA.SUKA .SUKA.SUKA .SUKA.SUKA.SUKA .SUKA.SUKA .SUKA.SUKA .SUKA.SUKA ..SUKA .SUKA.SUKA .SUKA.SUKA .SUKA.SUKA.SUKA .SUKA.SUKA .SUKA.SUKA ..SUKA.SUKA .SUKA.SUKA .SUKA.SUKA i w dodatku DZIWKA ! [phi]
|
|
 |
Nie przepraszaj za płacz. Bez takich uczuć jesteśmy tylko robotami.
|
|
 |
To wszystko troche nie tak. NIE chce współczucia, nie chce użalania, nie chce pytań, łez i wspomnień. Minie...
|
|
 |
bez najmniejszego zawahania zaakceptował całą, porytą mnie. to, że naprawdę nie umiem gotować jakoś zupełnie mu nie przeszkadza, mam bzika na punkcie różnych rzeczy, jednego męskich perfum, dużych bluz. pokochał mnie, taką małą, upartą, wredną trzpiotkę, która woli nogami tupać w ziemię całe dnie i upierać się przy swoim, niż przyznać mu rację. nie wystraszył się moich napadów płaczu kiedy coś poszło nie tak. spędzał ze mną najpiękniejsze dni i wieczory. całował w małych uliczkach . pokazał mi jak wygląda naprawdę miłość i jak wiele potrafi przetrwać .
|
|
 |
tak często proszę , żeby właśnie On mnie przytulił , tak strasznie tego potrzebuję
|
|
 |
Dziewczyno uśmiechnij się- to druga najlepsza rzecz jaką możesz zrobić ustami...
|
|
 |
Pomagam wszystkim wkoło, daje rady, jakich pierdolony psycholog by nie wymyślił, a sama nie potrafię ogarnąć syfu, który rozrywa mnie od środka. Nie radzę sobie z ciszą. Nie radzę sobie z drżącymi dłońmi przy odpalaniu papierosa. Mam milion wad, ale potrafię kochać. Potrafię oddać serce, jak nikt, nikomu.
|
|
 |
Leżała w szpitalnym łóżku. Jej kruche serce nigdy jeszcze nie biło z taką siłą. Długo starała się przyzwyczaić wzrok do ciemności. Podnosiła się z ogromnym bólem. Po chwili zobaczyła, że jej przyjaciel śpi, powyginany, na krześle obok. Miał podpuchnięte oczy i znoszone ubranie. 'Zawsze przy mnie jesteś.' Szepnęła zmęczonym głosem. 'I zawsze już będę.' Usłyszała równie cichą odpowiedź. Spojrzał na nią nieobecnym wzrokiem. 'Ale ja nie będę mogła być. Nie przeżyję operacji, ale przynajmniej będę miała świadomość tego, że zrobiłam co mogłam.' Powiedziała, nie patrząc mu w oczy. Usiadł obok. Dotknął jej zimnej dłoni, spojrzał na zaczerwienione oczy i bladą twarz. 'Obiecaj mi, że wygrasz.' Poprosił łagodnym głosem. 'Mogę Ci jedynie obiecać, że się postaram.' Odszepnęła. Trzy dni później siedział na tym samym krześle, przy pustym łóżku. Między ścianami słyszał jej cichy szept. Mówiła, że wciąż przy nim jest i zawsze już będzie.
|
|
|
|