 |
I wierzyć. Że wirując po podłodze, w przeciwną stronę niż ziemia, jest się buntownikiem. Że zmienia się bieg świata. To dopiero wiara!
|
|
 |
I dopadnie w najmniej spodziewanym momencie. Kiedy będziesz nieprzygotowany, bez tarczy, bez ochraniaczy, bez odwrotu. Taki… lewy sercowy prosto w twarz.
|
|
 |
Są rzeczy, które cegła po cegle, burzą cię do fundamentów.
|
|
 |
Dwa uśmiechy, za brak samotności. Sto słów w zamian za zaszufladkowaną szczerość. Milion gestów zamiast wykrochmalonej godności. Trzy westchnienia, za niedobór miłości. Uczuciowy burdel.
|
|
 |
Chciałabym, umierając, zobaczyć przed oczami takie migawki z życia, że nawet Śmierć zapragnęłaby oddychać.
|
|
 |
I znów biorę tylko pół oddechu, stawiam tylko pół kroku. Półuśmiechem witam połowiczną satysfakcję. Znów w połowie staję, w połowie się cofam. Pół żyję, pół umieram.
Pieprzone ‘na pół gwizdka’ oddaj mi chociaż jedno tchnienie.
|
|
 |
Tak wyraziście pamiętali, że był pedałem, czarnuchem, cyganem, bezdomnym, że był za rudy, za gruby, za wysoki, za inny, z za dużą kurtką po bracie.
I tak dyskretnie zapomnieli, jak być ludźmi.
|
|
 |
Wciąż pragnąc czegoś co nie może być twoje, to tak jakby spadając, kurczliwie łapać się powietrza.
|
|
 |
Wizytówką naszych czasów miała być wolność, nie zagryzane z bólu wargi.
|
|
 |
A niekiedy i uśmiech ma swoją lewą stronę.
Takie ślady po paznokciach po wewnętrznej stronie dłoni.
|
|
 |
I czasem to nie ludzi kochają, lecz złudzenia. Tę błyszczącą fikcję, owiniętą szeleszczącym papierem ”powinien być”, z wielką kokardą ideału.
Wciąż tchórząc,
nie podchodzą, nie mówią, nie dotykają…
…i wciąż się dziwią, że nie sypiają po nocach
|
|
 |
Jego kaftanem bezpieczeństwa był fakt, że mu ufano.
Nie ma bowiem nic piękniejszego, a zarazem bardziej ograniczającego niż bezgraniczne zaufanie.
|
|
|
|