 |
Już od samego rana jakieś dziwne przeczucie mam Że wieczorem będzie kapa, melanż szykuje się nam, Arria-rriba! Dobra biba, chyba będzie libacja, Może jakaś dzida dzisiaj mi da, doda do pieca.
|
|
 |
rodzimy się by żyć, żyjemy by umierać. Aniele śmierci proszę powiedz mi, czemu w stosunku do nas jesteś obojętny, najlepsze są dla ciebie młode ofiary, nigdy nic Ci nie zrobiły a traktujesz je jak psy.
|
|
 |
Rodzice dali Ci życie więc to uszanuj brat, dawać przykład po to przyszedłeś na świat, by pokój miłość i szacunek przekazywać, a mniej duszy okradać a ciało zabijać, każdy dostaje tą szanse,
|
|
 |
Nigdy wiecej z tobą wódki, nigdy wiecej daj mi pyska Wole z obcym starcić niż z tobą zyskać W telefonie nie mam juz tego nazwiska Przed oczami stoi nadal twoja mina sfinksa
|
|
 |
Od zawsze tak było - pozostanie synku Słuchasz czyichś płyt dla naszych featuringów
|
|
 |
Że niby co jeszcze? co? wciągam fetę? Okazałeś się krzyżówką chuja z taboretem
|
|
 |
Nie módl się za mnie, módl się za moich wrogów, ziomuś
|
|
 |
Moralność? to wymysł przegrywających
|
|
 |
Nikt Ciebie nie zwróci, nikt tego nie zmieni Leżysz czarną mgłą osnuty, oddech pełen ziemi Zapadnięty w gardło martwy język, cisza Obraz stoi przed oczami, nie oddychasz
|
|
 |
chuj ci w pikawe, jestes pies, zwykly kundel ktorego serce ma wiecej pokoi niz burdel.
|
|
 |
Zbierałem podwiązki, rozbijałem związki Byłem tym typem co w głowach im mącił
|
|
 |
Świat umiera, razem z naszym sumieniem, z ostatnim promieniem słońca, ostatnim spojrzeniem `
|
|
|
|