|
Odejdź!
Nie dotykaj już nigdy.
Wejdź
w inny kadr, innej Enigmy.
Nudzisz się wyraźnie.
Zatrzasnę
za tobą ciało.
Niestety, serce będzie pamiętało.
Nieopatrznie dałam tobie
do niego klucze.
Wiem co zrobię,
zamki zmienię
a nowy klucz za ostatnie wspomnienie
- wyrzucę.
|
|
|
Jeśli zapragniesz sny śnić na jawie
pić słodki nektar spełnionych marzeń
wystarczy szepnij, zaraz się zjawię
gwiazdom na ziemię z nieba zejść każę.
Twoim imieniem niczym zaklęciem
otworzę ciężkie wrota sezamu
uwolnię szczęście, troskom kark skręcę
a Ty mi tylko uśmiech podaruj.
|
|
|
Gdzieś nad przepaścią olbrzymiej góry lęku..stoję rozmazana rzeką wspomnień... na granicy rozumu odnajduję swe marzenia! Gdzieś w oddali zamazana postać staruszka, jego postać odbicie smutku... droga do gwiazd przez bagno życiowych klęsk... Serce uwięzione na dnie piekła posypane złotym pyłkiem przeszłości. Cień utraconej miłości...na dnie oceanu marzeń.
|
|
|
Choć zraniłaś mnie nie raz
Nadal płynie szybko czas
Mimo wszystko
Mej miłości ognisko
Nadal płonie dla Ciebie
Bez Ciebie nie mogę być w niebie
Ranisz ciągle mnie
A ja nadal kocham Cię
|
|
|
Miłość jest piękna, nawet przyjemna
Lecz tylko wtedy kiedy wzajemna
|
|
|
Kiedy wspomnę
pieszczotę twych rąk
nie jestem już dziewczyną
która spokojnie czesze włosy
ustawia gliniane garnki na sosnowej półce
Bezradna czuję
jak płomienie twoich palców
zapalają szyję ramiona
Staję tak czasem
w środku dnia
na białej ulicy
i zakrywam ręka usta
Nie mogę przecież krzyczeć
|
|
|
Jest czekaniem
na niebieski mrok
na zieloność traw
na pieszczotę rzęs
Czekaniem
na kroki
szelesty
listy
na pukanie do drzwi
Czekaniem
na spełnienie
trwanie
zrozumienie
Czekaniem
na potwierdzenie
na krzyk protestu
Czekaniem
na sen
na świt
na koniec świata
|
|
|
Życie to droga ciernista,
Długa, posępna, daleka,
Ciernie to ból i tęsknota
A kwiat to miłość człowieka
|
|
|
Wierzę tylko w twoich ramion
aksamitny, ciepły krąg.
I w brązowość twoich oczu
I w dotknięcia twoich rąk.
Dzień się znowu w przepaść stoczył,
to jesienny, pozłacany liśćmi mrok.
To tęsknoty horyzontów,
które spłoszyłby twój krok.
Drogi idą w pustkę, w mgłę.
Po cóż iść mam którąś z dróg.
Przecież nic nie znajdę .....
tam nie ma śladów twoich nóg.
|
|
|
Trzy czwarte z miłości,
Dwie piąte z rozsądku,
Trochę dla porządku,
Ciut z wyrachowania,
Tyciu dla reklamy...
Oświadczymy wszystkim,
Że się pobieramy!
|
|
|
Wciąż rozmyślasz. Uparcie i skrycie.
Patrzysz w okno i smutek masz w oku...
Przecież mnie kochasz nad życie?
Sam mówiłeś przeszłego roku... Śmiejesz się, lecz coś tkwi poza tym.
Patrzysz w niebo, na rzeźby obłoków...
Przecież ja jestem niebem i światem?
Sam mówiłeś przeszłego roku.
|
|
|
Nie kocham jeszcze, a już mi jest drogi,
Nie kocham jeszcze, a już drżę i płonę
I duszę pełną o niego mam trwogi
I myśli moje już tam, w jego progi
Lecą stęsknione...
I ponad dachem jego się trzepocą
Miesięczną nocą...
Nie kocham jeszcze, a ranki już moje
O snach mych dziwnie wstają zadumane,
Już chodzą za mną jakieś niepokoje,
Już czegoś pragnę i czegoś się boję
W noce niespane...
I już na ustach noszę ślad płomienia
Jego imienia.
Nie kocham jeszcze, a już mi się zdaje,
Że nam gdzieś lecieć, rozpłynąć się trzeba,
W jakieś czarowne dziedziny i kraje...
Już mi się marzą słowicze wyraje
Do tego nieba,
Które gdzieś czeka, aż nas ukołysze
W błękitną ciszę
|
|
|
|