 |
To nie jest tak, że wszyscy faceci są beznadziejni. Większość z nich jest spoko. Nawet niektórzy potrafią pójść z dziewczyną na spacer bez żadnych podtekstów, albo dać jej kwiatka tak bez okazji. Tylko wśrod nich znajduje sie grupa tych kompletnie beznadziejnych przypadków, ale których dziewczyna jest przedmiotem, który można wykorzystywać i traktować jak szmatę do podłogi. Oni psują opinie całej reszcie chłopaków. Tak jak są dziewczyny spokojne, ciepłe, odpowiedzialne a są też te kompletne dziwki, psujące opinie reszcie. Takie jest życie.
|
|
 |
|
Masz czasem tak, że jesteś bezradny i nie wiesz, co myśleć? Siedzisz sam w pokoju i czujesz się, jakbyś nie miał nic. Wszyscy, którzy dawali Ci powód do uśmiechu, się od Ciebie odwrócili. Przez rodzinę masz zniszczoną psychikę, a przyjaciele są zbyt zajęci, żeby Ci pomóc. Powracają wspomnienia o lepszych czasach, kiedy uśmiech nie schodził Ci z twarzy, a każdą łzę ocierali najbliżsi. Oglądasz te zdjęcia i jesteś tam, w tamtych czasach, gdzie nie liczyło się nic, oprócz dobrej zabawy. Wszyscy uśmiechnięci szczerze. Nie to, co teraz, że większość uśmiechów jest wymuszona, bo przecież `tak trzeba`. Lubię powracać do tamtych chwil... [samoczynnie]
|
|
 |
Kombinowanie z paznokciami i malowanie ich mnie odpręża :)
|
|
 |
Wiesz, bo miłość to nie tylko ładne wyglądanie na wspólnym zdjęciu. To także bieg za uciekającym wakacyjnym pociągiem, wyczekiwanie pod salą operacyjną, wspólny ból i płacz, wspólna radość z nowo kupionego samochodu i wspólny gniew gdy, któreś go rozbije. To natłok myśli gdy drugie nie daje znaku życia i zdarte kolana gdy klęczy się płacząc nad grobem swojej drugiej połowy. To jest miłość.
|
|
 |
Sen, który mnie zaskoczył. On. Był taki realny, szedł przed siebie nie zważając na przeszkody. Uśmiechał się, żartował, wygłupiał. Później wszystko obróciło się o 180 stopni. Jego uśmiech już nie był taki radosny, oczy - chyba posmutniały, usiadł na sofie: zapytał czemu jest w moim śnie i czemu czuje takie dziwne ciepło w sercu. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, spojrzałam mu w oczy, tak jakby całe życie przeleciało przede mną. Samoistnie zapytałam: czego się boisz? Wstał, podszedł do lustra i rozbijając je pięścią powiedział: siebie, chyba siebie. Chociaż niczego już nie jestem pewien. Odwrócił się i poszedł w stronę drzwi: nie wiem co tutaj robię, nie wiem co siedzi w mojej głowie, ale się tego cholernie boję. Proszę, nie próbuj mnie zatrzymywać, bo chociaż to ciepło w sercu jest ulgą, cala reszta powoli mnie wykańcza. Po prostu pozwól mi odejść. Nie rozumiałam z tego nic, zupełnie nic, ale wrócił. Po raz kolejny wrócił z tymi radosnymi oczami, w które nie pozwolił mi patrzeć.
|
|
|
|