 |
|
masz wybór, możesz siedzieć i płakać albo wstać i powiedzieć sobie, że będzie dobrze, że dasz radę i uwierzyć w to z całych sił i zacząć działać.
|
|
 |
|
przecież nie codziennie poznaje się takiego wspaniałego chłopaka, który w moich oczach nawet z każdą największą wadą jest nieskazitelnie idealny.
|
|
 |
|
mimo przeszkód, wylanych łez, niedomówień, dzielących nas kilometrów, różnicy wieku i odmienności charakteów, ja coraz bardziej czuję do Ciebie nieokreśloną falę ciepła za każdym razem, gdy w twoich tęczówkach widzę odbicie siebie
|
|
 |
|
za późno na mówienie, że ci przykro
|
|
 |
|
ona chciała trzymać go za rękę, a on ją za piersi
|
|
 |
|
dla koleżanek zawsze było miejsce na jego kolanach - w wersji dla mnie zawsze był zmęczony
.
|
|
 |
|
pewnego dnia, na przestanku autobusowym dosiadła się do mnie starsza kobieta i powiedziała: jestem zakochana w tym samym mężczyźnie od 50 lat. Byłam naprawdę wzruszona, lecz ona za chwilę dodała: chciałabym tylko, aby o tym wiedział.
|
|
 |
|
`spotkaliśmy się miesiąc po Naszym rozstaniu. siedziałam na ławce w parku, chudsza o dziesięć kilo, z delikatnym makijażem, w rurkach, o których zawsze marzyłam, ale moje sylwetka mi wszystko uniemożliwiała i luźnej koszulce. żułam moją ulubioną gumę, napawając się letnim powietrzem i ciepłem na ramionach. przechodziłeś ze swoimi kumplami. wyrwało Ci się ciche 'wow'. od razu rozpoznałam Twój głos, więc podniosłam wzrok. - zaraz Was dogonię, chłopaki. - powiedziałeś, patrząc centralnie w moje oczy. usiadłeś obok. - zmieniłaś się. - oznajmiłeś. wtedy zobaczyłam, że zaraz dojdzie tu mój obecny chłopak. wstałam. - nie mam czasu, wybacz. - ruszyłam w stronę mojej miłości. - hejj. - zamruczałam, kiedy mnie objął. - tęskniłam, kotku. - pocałował mnie. czułam na plecach, Twój wzrok... `
|
|
 |
|
`żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy do niej strzelać z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza - wie, jak przeżyć. Potrafi znaleźć sobie drogę do wolności i zaskoczyć nas, pojawiając się, kiedy jesteśmy już cholernie pewni, że umarła, albo, że przynajmniej leży bezpiecznie schowana pod stertami innych spraw.. `
|
|
 |
|
jeśli naprawdę nie ma innego wyjścia, i musimy się rozdzielić, puścić swoje dłonie, skierować się w przeciwnych kierunkach - dobrze. tylko nie zapominaj. wspomnij czasem mój śmiech, to, jak czule mnie łaskotałeś, zakładałeś kosmyk moich włosów za ucho i jak zaciskałeś swoje palce pomiędzy moimi. nie zakopuj mnie gdzieś na dnie wspomnień, w najciaśniejszym kącie serca. i choć niewątpliwie wszystko w środku rozpadnie mi się w drobne kawałki - pozwolę Ci odejść, lecz spójrz czasem w niebo, kiedy księżyc będzie lśnił pełnią, i szepcz pod nosem moje imię. usłyszę. sercem `
|
|
 |
|
Czas nie zwalnia, zapierdala coraz prędzej, póki możesz bierz sprawy w swoje ręce
|
|
 |
|
jego ramiona - najpewniejsze pasy bezpieczeństwa.
|
|
|
|