| 
                                                                            
                                                                                            
                                                
                                                
                                                                                                                            
                                            
                                        
                                        
                                                                                        
                                                
                                                    
                    
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | starałam się być silna, choć ból łamał każdego dnia. |  |  
             
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | nie trzyma mnie już nikt, a więc spadam w dół. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | [cz13] - O czym tak myślisz.? – z zamyślenia wyrwał mnie głos Roberta. – o niczym –skłamałam. Nagle auto zaczęło dziwnie burczeć. – Poczekaj . Wyjdę zobaczyć co jest nie tak. Wysiadł z wozu z taką lekkością jakby siedział w nim całe życie. – Dziwne – zaczął po powrocie – jeden kabel był uszkodzony. –Znasz się na tym co robisz nie? – Jestem mechanikiem słońce. Muszę się znać,by mieć pracę w swoim fachu. No tak . To wyjaśnia jego płynność w posługiwaniu się tym sprzętem. Przed domem złapał mnie za rękę . WRESZCIE JAKIŚ RUCH. –Dziękuję za dzisiejszy wieczór – odpowiedziałam. – To ja dziękuję. Wiesz, obiecałem twojej mamie, że wrócisz w stanie nienaruszonym, ale zastrzegłem sobie prawa do Twojej dłoni. – powiedział po czym uniósł ją  do swoich ust. To było czarujące. Nie był nachalny jak inni. Sprawił, że pragnęłam wiecej. –śpij dobrze – dziękuję. No zmykaj zanim złamię obietnicę złożoną Twojej mamie. Zniknęłam za drzwiami.   ... |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | wypełnij moją pustkę sobą. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | chcesz? bądź. tylko nie sprawiaj bym się uzależniła. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | smak lata. smak miłości. smak przemijania. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | rozwalać swoją duszę od środka. tego nigdy nie rób dziewczyno. bo może zabrać toje serce ale duszy nie odbierze Ci nikt. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | nie rób nic na przekór sobie. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | [cz12] OJCIEC. Tak. Jasne. Nie wyszedł bo jak 22 lata temu wyszedł to do dziś nie wrócił. Tchórz. Robert zauważył mój nieobecny wzrok. –Hej. Powiedziałem coś nie tak? – Nie. Nie . Oczywiście, ze nie. –On nie żyje? To dlatego tak zareagowałaś? – Tak. Nie żyje. Dla mnie własnie tak jest. –A jak jest naprawdę?Jeśli oczywiście nie chcesz mówić to nie mów. Nie mój interes.-bronił się Robert. – Trafił swój na swego co nie? Ostatnio ja zadawałam pytania teraz Ty.-uśmiechnęłam się na to wspomnienie. I opowiedziałam. Opowiedziałam mu jak to było z człowiekiem, który mnie nie chciał. Wszystko szło świetnie, atmosfera była niesamowita. I do tego ten wrześniowy wieczór. Gdy zaczęło się ściemniać ruszyliśmy w stronę auta.Wszystko świetnie, tylko dlaczego mnie nie pocałował? A było tak blisko. Tylko ten jeden mały element wieczoru był nieudany.Ale… jeszcze droga powrotna. Może coś się zmieni.... |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | na swój sposób mnie kochał. inny. wyjątkowy. nieprzewidywalny. co by sie nie działo. i tak wiedziałam, że jestem dla niego wszystkim. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | uśmiechnięty. zamknięty w sobie. milczący. nieobecny, troskliwy. kochany. obojętny. musisz być silna by być z człowiekiem, który tak łatwo zmienia maskę. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | jego milczenie doprowadzało mnie do szału. za to opieka nade mną rozczulała do granic możliwości. |  |  |  |