 |
Boję się śmierci, ale brakuje mi woli życia. Moje życie to ciągłe cierpienie.
|
|
 |
Pamiętaj także o tym, że kochałam, i że to miłość skazała mnie na śmierć.
|
|
 |
Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć.
|
|
 |
Myślałam, że Śmierć zawsze dotrzymuje słowa. Myliłam się.
|
|
 |
Za późno jest tylko wtedy , kiedy przychodzi śmierć.
|
|
 |
I teraz zachowam się jak małe dziecko -
na mojej ulubionej koszulce napisze ' miłość ' ,
potem ją gdzieś wrzucę do szafy ,
a po kilku dniach będę mogła powiedzieć ,
że znalazłam swoją miłość .
|
|
 |
Czasami czuję się jak ziarnko pisaku na pustyni ,
które nie robi różnicy gdy jest i gdy go nie ma.
|
|
 |
- zjebałam, wiesz. - to ja zjebałem, to ja Cię zdradziłem, sorry. próbowałem się zabić, nie udało mi się. - to moja wina, gdybym była lepsza, nie rozważyłbyś nawet takiej możliwości. - nawet nie wiesz jak bolało mnie gdy płakałaś, śpiąc w moich ramionach, gdy błagałaś, bym Cię nie olewał. - płakałam? - płakałaś, mówiłaś, wiem, że mnie kochasz Kocie. ja Ciebie też, uwierz mi kurwa, pokażę Ci to jak tylko chcesz, mogę pójść nago na rondo tylko mi wybacz. - wybaczam, nie potrafiłabym inaczej Słońce.
|
|
 |
odrabiałam lekcje, jak zwykle w szkole. nerwowo rozglądałam się po korytarzu, szukając wzrokiem jakiejś nauczycielki. -wyluzuj - usłyszałam - nikogo tu nie ma, zerkam na przypał. spojrzałam w górę, stał nade mną i szczerzył zęby w cudownym uśmiechu. - dziękuję - wyszeptałam. -ależ nie ma za co Maleństwo. a wiesz, tak w ogóle uwielbiam patrzeć kiedy jesteś taka zapracowana, wyglądasz wtedy jak milion dolarów. zaczerwieniłam się. już nic nie mówił. pogłaskał mnie po głowie i odszedł do kolegów.
|
|
 |
*sms* -chciałabym, żebyś leżał teraz nago w moim łóżku.. -ŻE CO PROSZE?! -kurde, to znaczy 'cześć, co słychać?' pieprzony T9.
|
|
 |
[2] po dwóch dniach wróciłam do szkoły. dowiedział się i przyszedł pod budynek. padł na kolana, przeszłam obojętna. spotkałam go kilka dni później, spacerował spokojnie, naćpany jak zwykle, słuchał Piha, na mój widok przyśpieszył. parę godzin później otrzymałam telefon - nie żyje. zostawił dla mnie coś na pendrive. jego ziomek przyniósł mi to do domu. objął mnie ramieniem. - rozumiem Cię - powiedział - sam to robię, ale nie mam dupy, zranił Cię, teraz jest mu lepiej. to wiadomość, rymował o mnie, o tym jak kochał. nie potrafiłam go wspierać, być z kimś takim. załamałam się. dzisiaj jestem w psychiatryku, piszę to ze łzami w oczach. proszę uważajcie, uciekajcie na początku takich związków jak najdalej, nie angażujcie się, błagam.
|
|
 |
[1] nerwowo rozejrzał się po moim pokoju. - gdzie to masz? - zapytał. nie odpowiedziałam. wiedział, że jestem sama. otwierał szuflady, wszystkie pokolei. przeszukał kuchnię, łazienkę, salon, pokój mojego młodszego brata, sypialnię rodziców, ba nawet przedpokój. przegrzebał każdy zakamarek. nie znalazł. - gdzie to schowałaś? -nigdzie - wyszeptałam poddenerwowana. - powtarzam te pytanie ostatni raz, gdzie masz moją fetę? - nie mam. - nie masz jej? jak mogłaś? widzisz, że jestem na głodzie. - rzuć to, błagam. obiecywałeś tyle razy, a nadal to robisz. - nie potrafię, nie ogarniasz, bez tego nie umiem się z Tobą spotkać. chcę żyć. - nie w ten sposób. nie będę z ćpunem. strzał. poczułam niemiłosierny ból. - wypierdalaj, ale to już. wyjdź stąd. to koniec. - okey, idę jak chcesz. rozpłakałam się, telefon wyłączyłam, rozważałam samobójstwo, ale nie miałam na nie odwagi.
|
|
|
|