 |
Póki jeszcze
Twoje serce
Nie przestało dla mnie bić
W Twoich oczach mam następny świt i więcej nie potrzeba mi
Nie zabierze tego nikt
Póki jesteś
Ty
|
|
 |
Tylko w taki dzień
W mieście, gdzie od dawna zakazano łez
Znajdę Cię
|
|
 |
Nie chcę wiedzieć, że
Jutro Cię zabraknie
|
|
 |
Podnoszę głowę patrzę na niebo, by chodź przez chwilę nie czuć się jak dnia każdego. Pytam "dlaczego ?" lecz znów odpowiedzi nie ma żadnej, wiem tylko jedno, że zawsze wstanę gdy upadnę.
|
|
 |
Widzę jak zazdrość cię zżera , lubię ten widok
|
|
 |
Szukam mojej drugiej połówki. Może być 0,7.
|
|
 |
cieńka granica między miłością a nienawiścią,
dziś są tak daleko od siebie jeszcze wczoraj tak blisko
|
|
 |
znasz to uczucie gdy ściska gardło, łza kręci się w oku
|
|
 |
była mu jak tlen potrzebna do życia tak mocno,
dziś jak on, samotna opiera czoło o okno
|
|
 |
Otula zmarźnięte ciało grubym kocem,
w rękach gorąca herbata nalepsza na chłodne noce.
Z nerwów masuje skronie czubkami palców,
znów rani to coś czego nie można wyrazić łzami.
To podły chichot losu,
wyciąga ręke gasząc gorącą żarówkę w osłoniętym kurzem kloszu.
Zasypia sama z własnymi myślami,
płacz goi rany, ból przez ludzi których kochamy.
|
|
 |
Gdzie pocieszycielka chwili niedoli,
pamięta ostatni pocałunek winna Bogu ducha,
był jak gorzki sekret szeptany do ust nie do ucha.
Związek tonął wzdłuż linii nurtu podczas ostatniej kłótni
pobili się ostatnimi deskami ratunku.
Na samą myśl o tym serce prawie jej pękło,
zostały zdjęcia które na chwile zatrzymały przeszłość.
Dalej kręci się ziemia, a gdyby mogła cofnąć czas
lub wiedzieć jak wymazać przykre wspomnienia.
|
|
 |
Smutna, opiera czoło o okno w czarną noc,
bez gwiazd, fale morza uderzają o falochron.
Martwy chłód, nocne bryzy,za szybą płatki śniegu
osiadają na froncie starej markizy.
Jak smutek na dnie jej serca, smutek bez końca,
przez niego pokochała zachody słońca.
Wiesz ,że niema co zganiać na los,
boli ciężki dla serca cios,
|
|
|
|