 |
Nie umiałbym przeprosić ich za żadne z moich słów,
Choć po większości z nich zostało krótkie echo, wstyd i brud,
|
|
 |
Zostawiam wam, ziemskie więzienie i strach
|
|
 |
"Potrzebujesz ryzyka. Potrzebujesz upaść, przekulać się w rowie, poszarpać, pobrudzić i pogubić. Siedzenie na tyłku w jednym miejscu jest bezpieczne, ale ile można patrzeć na świat z jednej perspektywy i dziwić się, że obraz się nie zmienia? Potrzebujesz doświadczenia, a jego nie ma bez ryzyka. Musisz popełniać błędy, sponiewierać się i wyciągać wnioski. Pod koniec życia nie będziesz wspominać dni spędzonych w swoim szarym kącie, tylko te, w których wyszedłeś poza strefę komfortu. Te, w których wyszedłeś poza siebie i zobaczyłeś, że świat jest pełen innych obrazów, tylko wcześniej bałeś się wychylić głowę, by je dostrzec."
|
|
 |
A kiedy wrócę, zanim poczujesz ulgę wielką...
Najpierw rzucisz we mnie wszystkim co będzie pod ręką…
I krzycząc na mnie spojrzysz mi w źrenice...
I zobaczysz w nich szanse na lepsze życie…
Nie zapewnię ci spokoju, nie zapewnię rutyny...
Częściej wahania nastroju, krzyki, i dziwne kminy…
|
|
 |
Nie wiem kim być kiedy jesteś obok...
Przerażają mnie te słowa, gdy mówisz żebym był sobą...
|
|
 |
Nie jestem ideałem i dobrze wiem to...
Że rzadko się starałem zmienić to nasze piekło...
|
|
 |
Daj mi usnąć, nawet na wieczność, bo sny wyblakły
Moja pustko, zapomniany malarzu bez farby
Wybacz mi obojętność, gdy znów rozlewam smutek
Kreśląc palcami przeszłość, która nie daje uciec
Połam sztalugę, malarzu
Upij się naiwnością, rozmazuj nią szarość i ostrość obrazu
Aż kontur pejzaży spowije mgła
Pij do dna, malarzu, do dna...
|
|
 |
Spójrz w me oczy, które jeszcze walczą, chwyć mą dłoń,
która jeszcze chwilę temu odbierała oddech gardłom
Chodźmy w jasność, w blask, który wypali obrazy
I naucz się znów marzyć rozlewając karmazyn
|
|
 |
Nadziejo prowadź nasze miecze do zwycięstw!
I niech spłyną krwią, jeśli to jedyna droga.
|
|
 |
Wystarczy już krzyku, łez, nienawiści parszywej, zostawmy gniew z tyłu gdzieś
|
|
 |
W byciu singlem najbardziej dojmująca jest właśnie samotność. To, że kiedy już wyciągniesz znajomych na jakąś imprezę, to po powrocie do domu i tak zostaniesz sam. Zastaniesz tam tak samo rozrzucone w nieładzie rzeczy, tak samo niepościelone łóżko, tak samo niezrobioną kolację. Nie będzie na Ciebie czekało nic poza tym, co znane i zapamiętane. Zero zaskoczeń. Wrażeń. Wzruszeń.
Kiedy będziesz mieć gorszy dzień, nikt nie zapyta, dlaczego. Bo nikt się o Ciebie nie troszczy. Nikomu na Tobie nie zależy. Nikt nie zastanawia się, jak Ci minął dzień, nie tęskni za Tobą, nie myśli o Tobie, kiedy wstaje rano ani kiedy kładzie się spać.
Dlatego czasem, zamiast myśleć, jak wiele Ci daje życie bez związku, pomyśl, jak wiele Ci ono zabiera. Jasne, że wszystko możesz robić sam, nie wyłączając z tego orgazmów. Ale nie przytulisz się sam ani przed, ani po. Ani również w trakcie."
|
|
|
|