 |
jeszcze minutkę tylko. zaraz już na serio wstanę z krzesła. poważnie - pójdę do łazienki. doczłapię się jakoś. nie, nie zasnę pod drzwiami, ani pod prysznicem. trafię do łóżka. pomodlę się o możliwie jak najmniej siniaków. dobra, chuj - nie dam rady. zostaję tu, pośpię z głową na biurku. nie mówię, średnio słyszę, wszystko boli. pogo morderca
|
|
 |
Jestem szczęśliwa, wiesz? Tak po prostu, cholernie szczęśliwa. [napisana]
|
|
 |
Z Nią chcę mieć lodówkę, kota i kredyt na dom. Budzić się i zasypiać, bo bez Niej to nie to samo. Chcę dawać Jej szczęście żeby poczuła to, jak cholernie dobrze jest być kochaną. Spojrzę Jej w oczy po czym, zobaczę w nich siebie, wstrzymam na chwilę oddech i mam nadzieję, bo powtarza mi, że przecież stać mnie na więcej, więc nie ma mojego szczęścia bez Niej. [...] Z Nią chcę mieć wspólną kuchnię, psa i telewizor, i czuć Jej bliskość obok, gdy mrok za szybą. Chcę powiedzieć Jej tak dużo i jeszcze więcej, albo nie mówić nic, bo nie wiem co mam powiedzieć. Zamknę oczy i znów na sobie poczuję Jej dotyk. Chcę podbijać z Nią świat, pisząc zwrotki pod bit, bo ma na własność moje myśli, słowa i więcej. Nie, nie ma mojego szczęścia bez Niej. [Zyga]
|
|
 |
Za to, co jeszcze zdobędę i z Tobą uwspólnię i za to co już mamy jestem gotów i umrę. Bo kiedyś ponoć miałem wszystko gdzieś tu obok. Dziś wiem, że to wszystko, to nic, żyjąc z Tobą. [Miuosh]
|
|
 |
Wszystko czego chcę, to kawałek własnej ziemi, tej pełni szczęścia nie mierzonej stanem kieszeni. [Kali]
|
|
 |
Twoje serce, Twoje myśli, Twój gniew, Twoje płuca, to jest już moje, to, to jest już moje. Twoja twarz, Twoje błędy, Twoja krew, Twoje uczucia, to jest już moje, to, to jest już moje. Twoje oczy, Twoja złość, Twoja miłość, Twoje łzy, to jest już moje, to, to jest już moje. Twoje żyły, Twój wdech, Twój wydech, Twoje sny, to jest już moje, to wszytko jest już moje! [Onar]
|
|
 |
Twój uśmiech to lekarstwo, kiedy wokół wszystko zdycha. [Onar]
|
|
 |
Twoje usta są słodkie, Twoje łzy są gorzki. Nigdy przeze mnie już ich nie wylewaj proszę. [Onar]
|
|
 |
odkręciłam się w stronę znajomych, by dokończyć zaczętą rozmowę, kiedy panowie chwilowo zniknęli. - no także... - zaczęłam. jego ręce powoli oplatające moją talię. - rozpraszasz mnie, wiesz? - zagadnęłam do niego, próbując dwukrotnie dokończyć poprzednią rozmowę: za pierwszym razem gryzienie płatka ucha, za drugim całowanie szyi. spróbowałam wypleść się z jego ramion, by na spokojnie skleić jakieś zdanie, lecz uścisk był zbyt mocny. - dokończysz nam może przy okazji, jak on się opamięta. albo wyjedzie, o idealnie. - rzuciła znajoma, a on podniósł na nią wzrok. przyciągnął mnie do siebie gwałtowniej. - do cholery, ja Cię tu nie zostawię. - wymamrotał do mojego ucha.
|
|
 |
dają nam te marne pięć minut na tydzień, podczas których prosi mnie bym opowiadała co u mnie, możliwie z jak największą ilością szczegółów. gdy mówię o urazach, wydaje zmartwione westchnienie i nakazuje mi uważać na siebie bardziej, całkiem poważny. ze śmiechem przestrzega mnie przed alkoholem, przypominając, że jest kilkaset kilometrów stąd i nie ochroni mnie przed wpadnięciem do ogniska, zsunięciem się z ławki czy znalezieniem w rzece. zamykając oczy, wyobrażam sobie go, tam po drugiej stronie i jego usta wypuszczające słowa: "ja Cię znam, kotek, wiem, że chcesz, ale kurde, nie zdradzaj mnie tam z żadnym murzynem, nie zgadzam się". okolice mostka płoną, a on zaczyna się żegnać, tłumacząc, że i tak nagiął kilka minut. już mam nacisnąć czerwoną słuchawkę, kiedy zagaduje ponownie: "tęsknię". "też tęsknię". "i kocham Cię". "kocham Cię, pa", a ostatnie usłyszane szmery dają mi wyobrazić sobie jak się uśmiecha.
|
|
 |
powinnam być poważna. powinnam założyć krótką sukienkę, pomalować paznokcie na ostry czerwień - co może zrobię, bo słodko skomponuje się z jego lekkim zarostem, pić wino z kieliszka, którym chwilę wcześniej on stuknie o mój. pić wolno. rumienić się delikatnie. przyjąć z dystansem jego pocałunek, nieśmiało wsuwając swój język pomiędzy jego wargi. sukienkę zamienię na jego koszulkę i ciepłe wełniane skarpety, a wino będziemy pić na zmianę z gwinta i spijać resztki ze swoich warg. jego dłonie będą wszędzie. moja skóra będzie wchłaniała jego słowa jak narkotyk. o poranku z jego ręką przełożoną przez pas, nie będę śmiała narzekać na ból karku od rzekomego nadmiaru pocałunków, a korzystając z łazienki uśmiechnę się do odbicia w lustrze, prezentującego rząd śladów jego ust na szyi i ten błysk w oku, który tylko on potrafi u mnie wywołać.
|
|
|
|