|
potrzebowałam tego. spaceru w cichym lesie z paczką fajek i Tobą w głowie.
|
|
|
widzę Twój uśmiech, wymiękam.
|
|
|
pomyśl ile szcześcia Ci daje i walcz, bo jest kurwa o co.
|
|
|
doba bez Ciebie to jak las bez drzew. daj mi tlen, bądź.
|
|
|
uczucie, za które kiedyś byłabym w stanie zabic. jebło.
|
|
|
On nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo muszę walczyc o to uczucie. w sumie nie muszę, ale chcę, potrzebuję tego jak mojego zioma na melanżu i zmieny ciuchów na następny dzień.
|
|
|
rozkurwia Cie wszystko od środka i wiesz, że jedynym lekiem jest On, lecz mimo to próbujesz wmówic sobie, że Jego obecnosc wcale nie jest taka spoko.
|
|
|
te momenty, w których chuj wie co masz zrobic i siedzisz i mówisz, że w sumie jebie Cie to wszystko, ale On dalej jest częścią Twojego nieco popierdolonego życia.
|
|
|
gdybyś tylko dał mi odczuc, że jestem osobą, której jesteś w stanie powiedziec wszystko, której potrafiłbyś zaufac i spędzic resztę życia, to byłaby całkiem inna sytuacja.
|
|
|
jesteś wart więcej niż ilośc wypitych przeze mnie kieliszków wódki, a sporo ich było.
|
|
|
i z niewiadomych przyczyn dalej chcę brnąc w tym 'czymś', czymś czego nie mogę nawet nazwac. to jak toksyczny związek, chora miłośc, której sama nie ogarniam, ale jest dla mnie tak ważna, że jestem w stanie dac za to tak dużo, jak jeszcze nikomu innemu. tak, jestem w stanie oddac mu całą siebie.
|
|
|
uwielbiam go. jego uśmiech za każdym razem poprawia mi humor, a obecnośc jest niezbędna do pełni szczęścia. ale przychodzą momenty kiedy najchętniej jebłabym tym wszystkim.. a mimo to dalej go uwielbiam.
|
|
|
|