 |
przecież miał być to tylko przyjacielski spacer. wiatr rozwiewał mi idealnie ułożone włosy, co denerwowało mnie niemiłosiernie. przytuliłam go mocno, był olbrzymi przy moich stu sześćdziesięciu pięciu centymetrach. następnego dnia szaleliśmy jak dzieci. biegaliśmy po polach. po prostu straciliśmy nad tym kontrolę. zwykła znajomość przerodziła się w miłość, pełną namiętności, ale i ironii. mimo, że minęły prawie dwa lata, nigdy nie będziemy naturalnie konwersować. na zawsze będzie sprawiać mi to niemiłosierny ból. chyba za bardzo kochałam.
|
|
 |
mieliśmy iść tylko na papierosa, zamierzaliśmy wspólnie wrócić do domu, bo mieszkamy stosunkowo blisko siebie. usiedliśmy. mimo połowy maja było przerażająco zimno. miał bluzę, ale krótkie spodenki. drżał. nie mogłam go nie przytulić. byliśmy coraz bliżej. dostał szybkiego buziaka, przerwał go sam odsuwając się. spojrzał na mnie z dystansu. zawstydzona spuściłam głowę. opowiedziałam mu moją historię mimo tego, że znaliśmy się kilka dni. już wtedy go kochałam i wiedziałam jak skończy się ta 'przygoda'.
|
|
 |
nawet nie wyobrażasz sobie ile o Tobie myślałam, ile papierosów wypaliłam, ile drinków przechyliłam, ile się Pezeta nasłuchałam, ile nocy przepłakałam, zanim zapomniałam.
|
|
 |
wiesz może jak to boli kiedy najbliższa Ci osoba jest non stop na fazie. bierze, wciąga i jara wszystko co jest na rynku. płaczesz nocami widząc jak uzależnia się od kolejnego narkotyku, gdzie Ty powinnaś być jedynym. nie? to nie wiesz, co to są prawdziwe problemy, dziwko.
|
|
 |
nienawidzę, kiedy inni oceniają mnie po pozorach. może śmiesznie chodzę, zachowuję się jak idiotka, ale na pewno dziwką nie jestem. jak inni mam uczucia, zimna suka to tylko taka maska, wiesz. nie imprezuję, bo nie chcę. piję rzadko i w małych ilościach. nie przepadam za makijażem, wyprostowanymi, farbowanymi włosami i mini spódniczkami, bo kocham naturalność i wygodę. noszę nike, nie obcasy. mam marzenia, które prawdopodobnie nigdy się nie spełnią, ale walczę o nie. różnię się tym, że piszę, nie opierdalam wszystkich tyłków. łączy nas tylko to, że przeklinamy, pewnie równie dużo, palę papierosy jak większość i czasami mi odpierdala. ale mojej duszy nie poznasz nigdy. nie ufam byle komu, wybacz.
|
|
 |
drogę do Twojego domu znam na pamięć, jaka szkoda, że nie udało mi się odkryć ścieżki do Twojego serca.
|
|
 |
stoję na przeciwko mojego Skarba. patrzę w jego czekoladowe tęczówki, które świecą niesamowitym blaskiem. uśmiecha się do mnie, pokazując swoje słodkie ząbki. odpadam. czuję, jak miękną mi kolana. w moich oczach pojawiają się łzy. palpitacje władają moim sercem. prawie mdleję. odpływam. a On martwi się, bo nie wie co mi jest.
|
|
 |
no fajnie, czuję, ze moje życie to jedno wielkie pierdolone deja vu. rok temu było dokładnie tak samo. najpierw krótko był on, potem on2. zdecydowanie za dużo Ci dziś czasu poswiecam w mojej głowie. to źle. bo przecież jeszcze wczoraj na samą myśl o tobie miałam ochotę zwymiotować z obrzydzenia. to nie może wrócić. nie mogę znowu czuć tej pustki w okolicach klatki piersiowej na samą myśl o tobie, nie mogę tracić oddechu na twój widok, nie mogę wymiotować ze smutku spowodowanym jakimś niefanym wydarzeniem z tobą, nie mogę, no kurde, nie mogę, no! znowu przez ciebie stracę kawałek swojego życia, nie będzie się liczył dla mnie nikt poza tobą, nie będę nikogo zauważać, nie będę miała ochoty na żadne spotkania z kimkolwiek, bo będę miała ochotę tylko na ciebie. reszta świata po prostu nie będzie sie dla mnie liczyć. miłość to najgorsze gówno jakie może się do człowieka przyplątać. byłoby łatwiej, gdyby nie było miłości.
|
|
 |
codziennie myślę o tych rzeczach, na które nie starcza mi odwagi. strach przed porażką wyklucza mnie z gry. z gry zwanej życie. kręci mnie nieosiągalność, czyms co jest osiagalne najnormalniej w świecie gardzę. zawsze tak jest, że decyduję sie na coś(kogoś), kiedy tego już nie ma przy mnie. czuję się żałoście ze swoją miłosiernością, odnośnie tego, że majac przed sobą szansę na szczęście, zrezygnowałam, bo gdybym ja była szczęśliwa, to przez to zabrałabym szczęście komuś innemu. ale prawdę mówiąc, chuj z tym, przyzwyczaiłam się już do tego, że cały czas jest u mnie tak monotonnie i bezpłciowo. żadnych wzlotów, żadnych upadków. nawet nie mam odwagi ani tym bardziej checi by cokolwiek w swoim życiu zmienić.
|
|
 |
moje życie to jebana sinusoida. moje ostatnie samopoczucie jest jak jebana górska pogoda. wiem, że powinnam byc teraz smutna, ale jakoś średnio mi to wychodzi. co z tego, że znowu mi coś nie wyszło, przecież mam przyjaciół, zajebistych przyjaciół, przy których porażki się nie liczą. poza tym porażki są po to, by za chwilę miało być dobrze, a tak naprawdę to już jest. no prawie. co ja poradzę na to wszystko, co sie dzieje? nic. trzeba brać życie takie, jakie jest. trzeba kończyć pisać notkę, odrobić lekcje i lecieć do siesty z miśkami odreagować to wszystko. potem odreaguję jeszcze osobno z dziewczynami i wszystko musi wrócić do normy. z takimi ludźmi zawsze wraca. co ja bym bez nich zrobiła, to ja nie wiem. przydałaby mi sie tylko anna blizej mnie i wszystko byłoby na swoim miejscu. no ale piatek na szczęście coraz blizej.
|
|
 |
To chore. Jestem pieprzona masochistką. Wiem, że nie powinnam drążyć w to, bo i tak znajac życie chuj z tego wyjdzie. Chwile będzie dobrze, bedę szczęśliwa, zadowolona, ale przecież przerabiałam to milion razy i tak ostatecznie okaże sie, ze nie miało to najmniejszego sensu. Ale mimo to nie jestem w stanie zrezygnować. Ja nawet nie umiem się powstrzymać, nie wiem co to znaczy mieć swój honor. Ale w uczuciach honor sie nie liczy, zrobi się wszystko by być bliżej osoby, na której nam zależy. Jestem z siebie dumna, bo pierwszy raz w życiu powiedziałam to, co naprawdę czułam, nie obawiajac się tego, że ktoś to wysmieje.
|
|
|
|