|
I ta cholerna ciekawość, czy choć trochę Ci zależy. / A
|
|
|
Mam pistolet, dwa naboje i nas dwoje, to koniec.
|
|
|
-Czy Ty nadal Go kochasz.?
-Z każdym dniem coraz bardziej...
-Zapomnisz...?
-O miłości swojego życia.? Wątpię...
|
|
|
wiem, że najlepiej byłoby nie czuć nic, albo cofnąć czas
|
|
|
Chciałbym móc wejść do twoich myśli, potem wyjść i spytać co naprawdę myślisz.
|
|
|
Zabawne jest to, jak często ludzie, że za Tobą tęsknią, a nie robią nic, aby Cie zobaczyć.
|
|
|
Nie chciała od niego nic, prócz bycia przy nim, ten naćpany kretyn, nigdy tego nie rozkminił.
|
|
|
Czasami osoba, od której niczego nie oczekujesz, staje sie osobą, bez której nie możesz się obejść.
|
|
|
Znów sen o tym samym skończy się nad ranem
|
|
|
Noc bez pożegnania, noc bez gwiazd, noc bez ruchu.
W szkarłacie sen przyprawiony goryczą histerii.
Długo odsyłane omdlałe ciało, dręczone i dźgane, ono skomli i jęczy.
Błagało.
A na posadzce, biała smuga cierpienia.
I nic.
Niemy szept przytargany od dzieci oddechów, on również cierpi na bezsenność.
Obmyte z grzechów winem słowa,
dłużej tego nie wytrzyma - serce budzone kolejnym zawałem.
A kiedy wstanie świt, kiedy będzie gotowa,
taka czysta - osunie się śmierć sztywna na środek pokoju./ sstrachsiebac
|
|
|
Głębokim haustem nabieram powietrze,
tętno coraz szybsze, oddechy coraz płytsze.
Jesteś tu, no dalej w dusznym kącie rzuć na mnie urok swój.
Dotknij zimnej skóry, pocałuj sine wargi, na pół żywej mnie.
Zatopię sztywne palce w twoje piękno, będę je głaskać i przytulać.
Szepniesz mi do ucha 'teraz' i bezlitosnym spojrzeniem wyrwiesz mi serce,
zostawiając blade ciało na pastwę posadzce./ sstrachsiebac
|
|
|
Sen już uciekł, nawet to nie jest przy niej do rana. Nieobecne oczy zalane słonecznymi promieniami, które zdobią drogą pościel jasnymi pejzażami. Ile jest warte każde uderzenie ospałego serca? Podpierając się na łokciach odczytuję każde spięcie mięśni, mężczyzny z którym spędziła noc, 'nie znam go'. Nadgarstkiem przeciągnęła czarne smugi po twarzy. 'Kim jestem?' Nagie panele przykrywały kawałki szkła a między nimi przeplatające się niewinne płatki róż. Na stole czekały na nią pogniecione banknoty, przełknęła gorące łzy. Wzięła pieniądze i z bólem przycisnęła do piersi. 30 minut później mężczyznę obudził jęk nadjeżdżającej karetki, lustro szpecił szkarłatnoczerwony napis " Nie wrócę, jestem tylko pęknięciem w tym zamku ze szkła"./ sstrachsiebac
|
|
|
|