|
Chciałem umrzeć, a nie udało mi się nawet zasnąć.
|
|
|
zdarza się podrzeć te kartki by potem je składać jak puzzle gdy czuje się martwy
|
|
|
Nie zwracam uwagi na resztę, wybacz przeoczenia choćbym miał zostać sam jak palec Freddiego Kruegera
|
|
|
Dziś potrzebny mi ktoś nowy
taki ktoś, jak Ty.
I kto pół nocy na mnie czekałby
gdy korytarzem czołgam się do drzwi nad ranem
|
|
|
Wymyślę się od nowa,
poskładam się inaczej
ubiorę w nowe słowa
najlepiej jak potrafię.
Kilka zmian
i będę tym, kim będę chciał
|
|
|
Dziś potrzebny mi ktoś nowy
taki ktoś, jak Ty
kto w korowodzie czarno-białych dni
będzie, jak nagły dopływ świeżej krwi
|
|
|
Jestem tam. W tym sercu, gdzieś głęboko zakopany, okurzony i przygnieciony wszystkimi innymi rzeczami. Jest mi tam nawet dobrze. Nie, to złe określenie. To dobre miejsce, aby zaczekać. Czas będzie mijał, przelatywał przez palce. Pozna setki ludzi, parę razy się zakocha, przeżyje kilka zawodów, będzie upadać i podnosić się na nogi. Czasami będzie wspominać, czasami wcale nie myśleć o przeszłości. Ale czy to będzie za rok, pięć czy za dziesięć lat, wiem, że to nastąpi. Zrozumie, że jestem jej przeznaczony. Bo nawet jeśli znajdzie sobie innego to jej serce należy do mnie. Jakaś niewidzialna siła będzie nas do siebie ciągnąć. Miłość.
|
|
|
Odeszła i mam wrażenie, że tym razem zrobiła to na dobre. Kolejny raz mnie zostawiła. I boli mnie serce, i nogi i ręce. Boli mnie wszystko - jakbym spadał, i spadał i wiedział, że zginę zgnieciony przez ziemię, przejechany przez walec, rozbity jak szklanka - miliony kawałków na mojej podłodze. I smutek ogromny, bo dusza ma skomle, i woła i płacze. Jęki me straszne wołają do wszystkich i nikt ich nie słyszy. Zaciągam się dymem i czuję choć część jej zapachu, Nikt nigdy nie kochał tak mocno.
|
|
|
Mama zawsze była mi najbliższą osobą, tak samo jak ona, ale kiedy mówiłem jej o tym co się stało było widać, że jej serce matki pęka, krwawi i boli, Nie sądziła, że zobaczy swoje dziecko tak bardzo cierpiące z miłości, Objęła mnie i nawet nie starała się tłumaczyć mi, że jeszcze znajdę miłość i będę szczęśliwy, bo czas leczy rany, Wiedziała, że gdyby to powiedziała, to bym się od niej oddalił. Tamtego dnia płakaliśmy razem, ja przez stratę, a ona przez to, że nie potrafiła znieść, że cierpię. Każdego dnia patrzę w jej twarz i wiem, że mnie kocha, bezgraniczna rodzicielska miłość, A ja pokazuję ten wystudiowany uśmiech, żeby się nie martwiła i była spokojna, Mimo to zdarzają się noce, kiedy udaję, że śpię a mama wchodzi do mojego pokoju, siada przy moim łóżku, modli się szeptem po czym całuje mnie w czoło i wychodzi. Kocham moją mamę za każdy kolejny dzień. / retrospekcja masxsentymentalny
|
|
|
Kimże bym był bez ciebie. Jedynie wiatrem we włosach, powietrzem dla płuc, najmniej istotnym elementem układanki, każdym oddechem twych płuc, choć niewidzialnym ale odczuwalnym, emocją, która upadła ze znacznej wysokości ale żyje i czołga się dalej...
|
|
|
Trzeba wziąć się w garść, przecież jesteś już dorosły. Nie możesz całe życie rozpaczać, bo znowu w życiu ci nie wyszło. Nie bój się. Zawsze możesz wrócić do autopilota. Będziesz leciał do przodu nie patrząc na to co robisz. A potem leżał nocami w łóżku starając się nie zasnąć, bo są te sny, które zamiast dać trochę spokoju to niszczą Cię od środka. I nic nie możesz zmienić. Często myślisz o odpuszczeniu sobie. O zaprzestaniu udawania, że nadal żyjesz. To byłby straszny widok. Gdyby ktoś mógł spojrzeć na moje wewnętrzne ja... zobaczyłby zniszczonego przez życie starca, który nadal uważa, że jest młody, bo takie ma ciało. Ale ten starzec wciąż czeka, siedzi w bujanym fotelu i czeka na swoją miłość. Widzi wnuki i swoje dzieci, które kocha, ale myśli o tym, że utracił kiedyś to, co było mu najdroższe. I nigdy się z tym nie pogodzi. Nigdy nie będzie szczęśliwy w pełni. Wie, że ona już nie wróci, ale będzie żył tą nadzieją, bo ona gdzieś tam jest. Będzie cierpiał tylko...całe życie.
|
|
|
|