 |
I jesteśmy teraz te kilkadziesiąt kilometrów od siebie, ogarnięci samotnością i tęsknotą. Wińmy za to nasze oczy, które tylko w sobie nawzajem odnajdywały zrozumienie. Wińmy nasze usta, które tylko będąc blisko siebie pobierały łapczywie powietrze, jakby okazywały chęć do życia. Wińmy nasze ciała za to, że lubiły sposób, w jaki sie dotykaliśmy. Wińmy palce, którymi tak bezwiednie i bez ustanku błądziliśmy bo swoich ustach. Wińmy też nasz ramiona dające ukojenie wszelkim zszarpanym nerwom i wińmy nasz dłonie ocierające się o policzki. Wińmy nasze szepty, którymi błagaliśmy o kolejny pocałunek. Wińmy nasze płytkie oddechy, które najlepiej obrazował jak blisko lubiliśmy być. Wińmy wszystko za czym tęsknimy. Wszystko, czego brak sprowadza na nas samotność.|k.f.y
|
|
 |
To nie odległość jest problemem, a dystans miedzy nami i naszą codziennością.| k.f.y
|
|
 |
Dał mi wszystko, czego nie powinnam mieć.Pokazał wszystko, o czym nie powinnam wiedzieć.Nauczył wszystkiego, czego nie powinnam chcieć.|k.f.y
|
|
 |
Wszystko się wali, a mur między nami rosnie. |k.f.y
|
|
 |
Świadomość. Znów ją mam, przekręcam się na bok, nie otwieram oczu. Obudziłam się, ale nie chce patrzeć, nie chce widzieć. Biorę głęboki oddech łamiący płuca, a potem kolejny- bardziej płytki, bardziej spokojny.Uchylam powieki. Zbyt wiele, za cięzko. Nie ma żadnych słów. Ledwo podnoszę się pod tym całym ciężarem. Sprowadzona na kolana nie chce nic. A Ty milczysz.|k.f.y
|
|
 |
Nie mam już siły. Niech on się w końcu zdecyduje, niech się określi i da mi pewność. Dlaczego napawa moje usta smakiem swoich, dlaczego jego dłonie błędnie krążą po moim ciele, tak jakby zaznaczał, że każdy milimetr jest jego. Dlaczego w jednej minucie daje mi tą cholerną nadzieje, a w następnej tak po prostu ją zabiera. Wykańcza mnie to, mam dość. Chcę w końcu wiedzieć jak jest, co czuje, czy cokolwiek czuje i czego chce. Jedno słowo, jedno jedyne słowo a będę jego, tak po prostu, bezgranicznie oddana tylko mu. Jedno słowo, a odejde, odpuszczę. Tylko niech się zdecyduje i nie daje mi złudnej nadziei, moje serce tego nie wytrzyma. Nie wytrzyma kolejnego pęknięcia. / podobnodziwka
|
|
 |
A teraz, gdy wszystko się zmieniło każdy kawałek mojego ciała, który dotykałeś pali mnie. Wypala rany, tworzy blizny.Każdy kawałek skóry, który całowałeś gnije. Na ustach, które pieściłeś zasycha krzyk, oczy są zaszklone. Coś umarło.Coś zabiło wiarę w miłość.|k.f.y
|
|
 |
To wszystko powraca. Ból pojawia się ze zdwojoną siłą, wspomnienia kumulują się w głowie. Wmawiałaś sobie, że On jest zły, że trzeba zapomnieć, że najlepszym wyjściem będzie oddalić się, odejść, poddać. A teraz stoisz tam i Go widzisz, i znów na nowo umierasz. Serce coraz bardziej się rozpędza, ręce zaczynają drżeć, otwierasz usta, jakbyś chciała Mu coś powiedzieć, chociażby krótkie "kocham" albo "tęsknię". Patrzysz na Niego i cierpisz. Wołasz Go w myślach. Pragniesz Jego rąk, ust, oczu. Twój cały misterny plan poszedł do diabła. To całe zapominanie, próba odkochania się, chciałaś niemożliwego. Kochasz Go, przyznaj. Powiedz to głośno, tylko nie Jemu. Przecież nie jesteś aż tak odważna, prawda? [ yezoo ]
|
|
 |
Nauczył mnie wiele, przede wszystkim czekać. Czekałam aż dopije piwo, czekałam. aż skończy palić. Czekałam aż zasnie, czekałam, gdy oglądał mecz. Czekałam, gdy robił kolejny bit, gdy rozmawiał z kolegami.Czekałam az zje, wyśpi się, czekałam na każde "Dzień dobry". Czekałam aż mnie obejmie, przytuli, napisze, zadzwoni, wróci. Zawsze czekałam wytrwale i przeważnie spokojnie. Nie pytałam, nie pospieszałam, po prostu czekałam w ciszy. Tak jak teraz.|k.f.y
|
|
|
|