 |
dluga droga, by odnalesc szczescie , lecz tak blisko miejsce w ktorym to wszystko sie zaczyna
|
|
 |
a wiec zegnam sie z toba moj najdrozszy, udajac ze to wszystko co bylo nie znaczy nic.
|
|
 |
konczyl sie nasz czas, a mimo to stalismy wpatrzeni w swoje zrenice, wydawalo by sie ze to chwile ktora dzieli nas od pocalunku,lecz nikt z nas nie zrobil pierwszego kroku , zabraklo odwagi by pozwolic sobie na szczescie , kazdy poszedl w swoja strone, nie odwracajac sie do tylu. udawalismy obojetnosc , oklamujac wlasne serca i siebie nawzajem
|
|
 |
i tesknila , bardziej niz ktokolwiek mogl sobie wyobrazic. lecz nie za czuloscia, pieknymi slowami ktore wypowiadal do niej kazdego poranna. tesknila za nim jak za czlowiekiem za ktorego mogla oddac zycie .potrzebowala posiadac swiadomosc, tego ze zyje dla kogos , po cos. ze dzieki niej ktos moze zyc - nic wiecej .
|
|
 |
nadal całujemy się na ruchliwych ulicach. nadal nosisz mnie na rękach. nadal rozmawiamy bez przerwy. nadal słuchamy rapu. nadal pijemy piwko i jaramy blanty. nadal przesiadujemy u mojej babci. nadal zamawiamy pizzę. nadal gadu gadu to jedyne miejsce, w którym się kłócimy. nadal palimy dużo szlugów. nadal ogarniasz moje włosy, wycierasz mnie, gdy jestem brudna. nadal się mną opiekujesz. minął rok, a patrz kurwa, nic się nie zmieniło!
|
|
 |
powiedziałeś mi, że zależy Ci na pewnej dziewczynie. dopytywałam, zdradziłeś jej imię. myślałam, że nie mam szans. myliłam się. nasze usta niespodziewanie złączyły się. przestraszony odsunęłeś swoje wargi od moich i zaczerwieniłeś się, a potem wtuliłeś się we mnie najmocniej jak potafiłeś. wiedziałam co się szykuje, poczułam motylki, pokochałam.
|
|
 |
nie musi atakować mnie siłą, wystarczą mi ostre słowa, wypływające z jego ust, by doprowadzić do szybkiej śmierci mojej pikawy.
|
|
 |
lubię, gdy w klubie pochodzą do mnie faceci, próbują zagadać, uśmiechają się, a ja z wyższością odpowiadam, że mam najcudowniejszego chłopaka na świecie. potem wstaję i poruszam się zgrabnie, na niebotycznie wysokich szpilkach do baru, wracam i wyśmiewam gościa z koleżankami. od roku, żaden facet oprócz Ciebie nie ma u mnie szans, Wredoto.
|
|
 |
kochasz mnie mimo mojego brzuszka, chorobliwej zazdrości, tego, że ciągle marudzę, jestem uparta jak osioł i lubię imprezować. nie narzekasz gdy za dużo palę, jak podskakuję jak chodzę i śpiewam w centrum miasta. uwielbiasz mój temperament. kochasz pozytyw, uśmiech, którym obdarzam Cię każdego dnia.
|
|
 |
powiedz, że Cię jara. gadałaś z Nim raz w życiu na fejsie, ale podniecaj się. potem porozmawiaj i nagadaj, że jest skurwiony. bądź siksą, masz rację.
|
|
 |
wyszedłeś. krzyczałeś, że nigdy nie wrócisz. uderzyłeś mnie w twarz, równocześnie łamiąc moje serce na najmniejsze kawałki. przemoc w domu, przemoc w związku - to było jak morderstwo. na nic zdały się Twoje przeprosiny. chęć śmierci była większa. tabletki, szybki odlot w towarzystwie Piha. obudził mnie znajomy głos - 'Kochanie, błagam żyj' - szeptał. byłeś. nie uciekłeś.
|
|
|
|