 |
|
nie potrafię od tak wyobrazić sobie, że miałabym siedzieć tam jako zwykły widz, który przyszedł posłuchać wypocin występujących. ale z drugiej strony nie mogę tego zrobić bez niej. cieszyłyśmy się z tego tak długo, plany pojawiły się już rok temu. miałyśmy wyjść razem i zrobić coś innego niż reszta, nie odklepać kolejnej smutnej piosenki lecz dobrze się zabawić. nagle mówią mi, że to nie może się udać, że lepiej odpuścić.. wiem, słyszę jak brzmimy, ale przecież wszystko jest możliwe, trzeba tylko chcieć. no właśnie! chcieć.. a w waszych słowach, gestach, spojrzeniach nie widzę ani odrobiny zaangażowania. nie można było wcześniej powiedzieć, żebyśmy szukały innych ludzi? teraz jest już za późno. pierwsza próba już za kilka dni, a za trzy tygodnie występ i nie dopuszczam myśli wystąpienia z podkładem. zresztą, śpiewając to nie czuję już tej radości co wcześniej.
|
|
 |
|
chcę wiedzieć kim dla Ciebie byłam
|
|
 |
|
pan bóg ją stworzył, szatan opętał / Fisz Emade
|
|
 |
|
jest jedyną osobą, przy której nie muszę nic udawać. rozmowy często są o pierdołach albo cyckach. potrafi w jednej chwili zauważyć, że coś jest nie tak. nie zostawia mnie, gdy zajebana siedzę na kafelkach. nie potrzebne są nam całe zdania, byśmy nawzajem się zrozumiały. palimy te same szlugi. i choć tyle razy mnie wkurwiła do granic, to nie potrafię być na nią zła. wiem, że mogę na nią liczyć, tak jak ona na mnie. jest dla mnie kimś o wiele więcej niż przyjaciółką, jest jak starsza siostra. kocham tą rudą lamę!
|
|
 |
|
[cz.1]przebudziwszy się jakiś czas temu, nie mogąc na nowo usnąć, przewracała się z boku na bok. obróciwszy się do do niego, opuszkami swoich palców przejechała po jego spierzchniętych ustach. obudził się. jeżdżąc po pościeli ręką, chcąc ją przytulić zauważył że leży w łóżku osamotniony. podniósł się, ujrzawszy ją siedzącą po turecku na podłodze. ten codzienny widok nie zdziwiłby go, gdyby nie fakt, że na palcu wskazującym trzymała pistolet, kręcąc nim jak zazwyczaj swoimi kruczo czarnymi włosami. odskoczył, opierając się o ścianę. przykrywszy kołdrą swoje nagie ciało, przerażony jak nigdy dotąd spytał co wyprawia. - widzisz kochanie... wydaje mi się, że w naszym związku, a raczej byłym związku brak urozmaiceń. dobrze bawiłeś się ostaniej nocy? - co to ma do rzeczy, co ty do cholery wyprawiasz? - próbował krzyknąć, jednak wydukał to z siebie drżącym głosem. - ja też się dobrze bawiłam ostatnimi nocami zalewając poduszki łzami jak tsunami ubogie kraje.
|
|
 |
|
[cz.2]- po co Ci ta broń, co Ty zamierzasz zrobić?! - zabić się. - odpowiedziała. w tym samym momencie nacisnęła spust, ledwno kończąc zdanie. nastała cisza. krew spływała jak jej łzy po policzkach przez ostatnie dni, noce, ranki, popołudnia i wieczory. leżał. martwy. ona nienagannie się podnosząc, czując się jak najsprytniejsza oszustka stulecia, kucnęła na łóżku tuż koło jego ciała. nienagannie splunęła mu w jego zakrwawiomą twarz.
- zabrałeś mi siebie kochany. nie pozwolę Ci być eoistą. skoro ja nie mogę Cię mieć to Ty również.
|
|
 |
|
wydawało mi się, że moje największe wyzwanie w życiu było tym które mi postawiłeś, kiedy musiałam cię zwyczajnie zdobyć, żeby cię zwyczajnie mieć. jednak byłam omylna bo moim największym życiowym wyzwaniem, również postawionym przez ciebie było to, kiedy kazałeś mi być zwyczajnie szczęśliwą. zwyczajnie bez twojej obecności.
|
|
 |
|
[cz.1]ze stoickim pokojem weszła do budki telefonicznej. z taką samą równowagą przeładowała magazynek, wykręcając numer do niego. jak oszalała frustratka poinformowała go gdzie się znajduję, nie prosząc, swoim oszalałym tonem - rozkazując mu się pojawić w tym miejscu. zdezorientowany i przerażony, nie jej zachowaniem, nie telefonem, samą nią jak najszybciej mógł chciał zjawić się dokładnie w tej samej budce. kiedy znalazł się po drugiej ulicy tuż naprzeciwko niej, ona nadal w niej stała. ujrzawszy go, podniosła broń i przyłożyła ją do skroni przyciskając na tyle mocno, że aż jęknęła z bólu. podbiegł do budki. jednak ona trzymała drzwi od wewnątrz. - otwieraj! - krzyczał zdesperowany, uderzając w szklaną szybę która dzieliła ich jak dotąd jego nieokreślone, niezdecydowane uczucia. destrukcyjnie się wykręcając pocałowała szybę i bezwstydnie puściła mu oczko ze wzrokiem zepsutej wariatki. zniesmaczony, przestał podejmowania próby otwarcia drzwi uznając ją za oszalałą.
|
|
 |
|
[cz.2]oparła się o telefon. odsunął się, a wtedy ona wymierzyła broń w sam środek swojej głowy. strzeliła. krew roztrysła się po każdej z czterech szyb budki, a ona usunęła się na jednej z nich. upadł. klęcząc przejechał dłonią po jednej z czerwonych ścian po której krew spływała w zwolnionym tempie, o zabarwieniu identycznym jak jej ulubione czerwone wino.
|
|
 |
|
Choć nie wie nikt o tym tak jak o łzach
Które czasem same napływały do oczu
Kilka razy wychodziłem na dach
Nie wiem po co, może po to by skoczyć
Ale jestem tu, przez odwagę lub strach / Pezet
|
|
 |
|
pozwól mi na chwilę samotności, bo właśnie teraz, w ciągu tych dwóch miesięcy tak bardzo tego potrzebuję. będę uciekać. jeszcze więcej przeklinać, palić, krzyczeć. z byle powodu rozpocznę kłótnię. noce spędzę z paczkami chusteczek. nic nie zrobię, całkowicie oleję naukę i wszelkie obowiązki. a jeśli już za coś się zabiorę, nie oczekuj, że zrobię to idealnie lub że to dokończę, szybciej się wkurwię. oglądając całymi dniami albumy przepełnione zdjęciami zatracę się we wspomnieniach. mogę bez powodu wybuchnąć histerycznym płaczem. i proszę, nie odchodź za daleko w tych chwilach. bądź, bo teraz najbardziej będę potrzebowała twojej obecności.
|
|
 |
|
Nie wiem czy jeszcze potrafię kochać tak dobrze jak kiedyś. Ciężko uwierzyć, że się ułoży, że przeszłość nagle przestanie mieć dla mnie znaczenie, a ludzie, którzy ją tworzyli pozwolą mi o nich zapomnieć. Jak to możliwe, że to co było nadal potrafi ranić i odbierać radość z tego co jest teraz? Też słyszałeś to kiedy mówili,że serce może być złamane tylko raz, a reszta to tylko próby dobicia go? Nie radzę sobie zbyt często, chociaż pozornie wszystko jest w porządku. Nie potrafię spalić za sobą mostów, ale nie potrafię też wrócić, więc próbuję budować coś na niepewnym gruncie./esperer
|
|
|
|